Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękna, elegancka, niezależna - Aneta Kręglicka, Miss Świata o marzeniach i o tym, czego żałuje

Bogna Skarul
Pierwsza Polka, która została Miss Świata, fotomodelka, bizneswoman. Nam opowiedziała, jak doszło do tego, że w ogóle wystartowała w wyborach Miss, ale także o tym dlaczego „Perfekcyjna Pani Domu” przy niej wysiada.

O czym pani marzyła, jak miała pani 10-12 lat ?
Od zawsze chciałam mieć własną firmę. Nie wiedziałam jeszcze, co będę robić, ale zdecydowanie chciałam być niezależna. Już wtedy ujawniały się u mnie pewne cechy przywódcze, byłam przewodniczącą klasy, bywałam królową bali (uśmiech) więc instynktownie czułam, że mogę kierować zespołem.

Nie marzyła pani wtedy o konkretnym zawodzie?
Nie, niestety nie miałam wymarzonego zawodu. Trenowałam gimnastykę artystyczną i wtedy marzyłam, aby zdobywać medale. Ale w wieku 12 lat skończyła się moja przygoda ze sportem wyczynowym.

I nie marzyła pani o tym aby być Miss Świata?
Nie, nigdy. Nie interesowały mnie konkursy piękności. O wyborach Miss World dowiadywaliśmy się wtedy jedynie z fragmentów relacji, jakie pokazywane były w „Dzienniku Telewizyjnym”. Przypomnę, że po raz pierwszy w Polsce transmitowane były wybory Miss World dopiero w 1989. Nigdy też nie pociągał mnie show-biznes. Co prawda, w szkole podstawowej, kiedy odbywały się akademie i recytowałam wiersze, to na sali zapadała idealna cisza, ale scena nigdy mnie nie interesowała. A wybory Miss Świata, to był kompletny przypadek i zbieg okoliczności.

Pewnie mówiła pani o tym już dziesiątki razy, ale proszę opowiedzieć jak to się stało, że wystartowała pani najpierw w wyborach Miss ?
To było 26 lat temu. Wtedy mieszkałam w Gdańsku i byłam studentką. Po południu chodziłam na zajęcia tańca współczesnego i właśnie wtedy jedna z moich koleżanek, Róża Gołasiewicz, wzięła udział w wyborach Miss Polonia i została pierwszą wicemiss. Po jej sukcesie moje koleżanki z zespołu stwierdziły, że teraz moja kolej. Naprawdę nie miałam na to ochoty, ale kolejni znajomi zaczęli mnie namawiać, później włączyła się w to też rodzina. I tak osaczona przez optymistów i sympatyków w końcu zdecydowałam się. Ale na eliminacje poszłam bez większego przekonania. Nie zastanawiałam się nad wygraną, o konkursie myślałam w kategoriach przygody i dobrej zabawy. Wygrałam kolejne eliminacje i dostałam się do finału.

I wygrała pani.
Wygrałam ledwo, ledwo.

Dlaczego ledwo, ledwo?
Bo to nie był mój najlepszy dzień. Wyglądałam koszmarnie. Gdyby nie wcześniejsze rozmowy z jurorami, na których wyglądałam na podobną do siebie: młoda dziewczyna, bez makijażu i bez tej koszmarnej fryzury i loków nakręconych na papiloty na głowie, to pewnie bym przegrała z kretesem. Ta wcześniejsza rozmowa uratowała mnie, bo jury zapamiętało moją naturalność. Po tym sukcesie były następne konkursy. I w końcu konkurs Miss Świata. Do Hong Kongu też nie chciałam jechać.

Dlaczego?
Właśnie wróciłam z Japonii z konkursu Miss International, a biuro Miss Polonia poinformowało mnie, że za pięć dni muszę jechać do Hong Kongu na wybory Miss Świata. Opierałam się, ale to nic nie dało. Podobno szefowa Miss World, pani Julia Morley, jak zobaczyła moje zdjęcia, poprosiła, abym to ja wystartowała w jej konkursie. W tempie ekspresowym gdańska projektantka uszyła mi sukienkę ze zdobytego w Peweksie materiału i znowu pakowałam walizkę.

Czy sprawdziły się marzenia o przygodzie związanej z konkursem?

Oczywiście. Proszę pamiętać w jakich czasach wtedy żyliśmy. Podróże nie były stałym elementem kalendarza Polaków. Perspektywa wyjazdu za granicę, to już była wielka przygoda, a co dopiero zwiedzenie pół świata. Dzisiaj na młodych to nie robi większego wrażenia, ale dla nas, dla mnie, to było coś. Co prawda przyznam, że startując w wyborach myśl o przygodzie nie sięgała aż tak daleko, nie sądziłam, że będę mogła tego wszystkiego doświadczyć. W pierwszą podróż pojechałam na wybory Miss International do Japonii. Potem do Hong Kongu na Miss Świata. Poznałam świetne dziewczyny, wiele z nich do startu w konkursie podchodziło podobnie. Pamiętam dziewczynę z Argentyny, która jeszcze przed finałem przyszła do mnie i powiedziała, że jej babci, która ma prorocze sny, przyśniło się, że w tym roku wygra dziewczyna z Europy Wschodniej i jak mnie zobaczyła, pomyślała, że to będę ja. Miałam więc za sobą dziewczyny z Ameryki Południowej. One bardzo mi kibicowały.

Jak wspomina pani ten czas?
Bardzo miło. Pojechałam tam już jako studentka. Nie byłam taką zupełnie nieopierzoną dziewczyną. Byłam już ukształtowana i świadoma. W czasie tych podróży i doświadczeń poznawałam też samą siebie. Dowiedziałam się dużo o sobie. Na przykład, że potrafię sobie radzić w trudnych sytuacjach, przekonałam się na co mnie stać, jakie mam możliwości, jak reaguję na stres, jak sobie radzę w oficjalnych sytuacjach, jak wypadam podczas wywiadów w telewizji. Byłam zapraszana do najpopularniejszych stacji telewizyjnych i radiowych w Europie i w Stanach. Przez ten rok bycia miss nabrałam ogromnego doświadczenia, które dało mi siłę i pewność siebie. Zaczęłam więc realizować swój plan zdobycia niezależności. W wieku 25 lat założyłam własną firmę i rozpoczęłam swoje dorosłe, zawodowe życie. Myślę, że udział w konkursie przyspieszył tempo moich planów.

W międzyczasie była pani w Nowym Jorku. Zaprosiła panią agencja modelek. Ale zrezygnowała pani z kariery modelki. Dlaczego?
Rzeczywiście dostałam propozycję z agencji modelek. Ale musiałam starać się o pozwolenie na pracę. Na czas załatwiania dokumentów wróciłam do Polski, niby tylko na chwilę. Ale ja tu, w Polsce poznałam nowych ludzi, założyłam fundację, zaczęłam działać. Załatwianie dokumentów trwało trzy miesiące. Ostatecznie zdecydowałam się na wyjazd, ale będąc w Nowym Jorku, myślami byłam w Polsce. Uświadomiłam sobie, że interesuje mnie biznes a nie modeling, że tracę czas. Zdecydowałam się na powrót do Polski.

Nie żałuje pani tego?
Trochę żałuję. Mogłam ten czas w Nowym Jorku też wykorzystać. Podszkolić język, może skończyć drugie studia. Ale wtedy wydawało mi się, że powrót to najlepsze, co mogę zrobić. Poza tym tęskniłam za rodziną.

Zawsze mówiło się o pani, że jest pani piękną kobietą i świetnie ubraną. Nie będę pytać o receptę na tak świetny wygląd, ale raczej o to, czy pani zdaniem z tym gustem trzeba się urodzić, czy da się tego wyuczyć?
Myślę, że z pewnymi predyspozycjami lub ich brakiem człowiek się rodzi, później kształtują go doświadczenia. Zdecydowanie łatwiej jest, jeśli ma się tę bazę. W wyuczoną elegancję i szlachetność nie wierzę ale swój styl ubierania można wypracować.

Rok temu odtrąbiły pani 50 urodziny. Co dziś może pani powiedzieć, czy życie zaczyna się po 30, 40, czy 50?
Nie lubię gdybać, żyję tu i teraz i chcę się cieszyć tym, co mam. Być może pewno rzeczy w swoim życiu poukładałabym inaczej. Być może. Swoją dojrzałość całkowicie akceptuję, nie walczę z nią. Nie próbuję też na siłę się odmładzać i udawać, że mam mniej lat, niż mam. Faktycznie teraz zdecydowanie bardziej czuję się odpowiedzialna za swoje dziecko, za jego wybory, więcej też myślę o zdrowiu mojej rodziny. Ale tak w głębi duszy cały czas jestem jeszcze młodą dziewczyną, często zapominam się i jak o sobie mówię, mimo że dziewczyną już dawno nie jestem. Na co dzień nie myślę o swoim wieku ponieważ czuję się młodo. Jestem sprawna, uprawiam sport, podróżuję, bawię się, staram się żyć pełnią życia na tyle, na ile mam możliwości. Dziś ta granica dojrzałości bardzo się przesunęła i kobiety w moim wieku świetnie wyglądają i świetnie się ze sobą czują. Nie mam kompleksu wieku, nie wstydzę się go.

Jest pani bardzo świadomą mamą. Czy jest coś czego pani chciałaby nauczyć syna, coś na co chciałaby pani zwrócić jego uwagę?
Przede wszystkim poczucia własnej wartości. Chciałabym, aby akceptował siebie i znał swoje atuty. Mam nadzieję też, że będzie uczciwy, solidny i pełen empatii, ale właściwie o to się nie martwię, bo mój syn to już ma. Jego dojrzewanie i dorastanie porównuję ze swoim i widzę ogromna różnicę. Między mną a moimi kolegami i koleżankami nie było takiej rywalizacji. My trzymaliśmy sztamę. Teraz to rzadkość. Dziś każdy pracuje dla siebie. A przyjaźń, to dla mnie ogromna wartość. Ważne, aby otaczać się ludźmi, na których możesz liczyć i którzy mają w Tobie wsparcie. Nie żyjemy przecież sami na świecie, potrzebny jest nam drugi życzliwy człowiek. Trzeba mieć też ciekawość świata i nie bać się podążać za marzeniami. Mam nadzieję, że mój syn to w sobie będzie pielęgnował.

Podobno lubi pani sprzątać. Powiedziała pani nawet, że „Perfekcyjna pani domu” przy pani wysiada. Skąd ta miłość do sprzątania?
Lubię porządek. Mieszkam w domu z dwoma facetami, którzy mnie pod tym względem wykańczają. Są strasznymi bałaganiarzami. Jak ja wchodzę po nich do kuchni, to wszystkie szafki, jakie tylko są, są otwarte. A ja tego nie znoszę. I tylko w poukładanym otoczeniu odpoczywam. Nawet jak przychodzę nad ranem z imprezy, a przed wyjściem wyjęłam wszystko z szafy, bo szukałam rzeczy, w które się powinnam ubrać, to mimo tego, że padam na nos, najpierw wszystko składam i porządkuję dopiero potem mogę spokojnie zasnąć. Nie lubię obudzić się w bałaganie.

Aneta Kręglicka
Urodzona w Szczecinie 23 marca 1965 roku. 22 listopada 1989 roku zwyciężyła w konkursie piękności Miss Świata. Wcześniej zdobyła tytuł I wicemiss Miss International. Ukończyła ekonomię na Uniwersytecie Gdańskim a w 2005 rozpoczęła studia doktoranckie na Szkole Głównej Handlowej. Od 1998 jest żoną reżysera Macieja Żaka, z którym ma syna Aleksandra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie