Nida nieudanie rozpoczęła nowy sezon. Złożyły się na to pozostanie w niemal ostatniej chwili w IV lidze i w związku z tym zdziesiątkowana kadra z kilkoma nowymi zawodnikami, a także mocni na starcie przeciwnicy. Dlatego drużyna z powiatu pińczowskiego w miniony weekend chciała wreszcie zapunktować i przynajmniej wywieźć jedno oczko z Małogoszcza.
Niestety, spotkanie rozpoczęła bardzo pechowo. Już w 50 sekundzie straciła gola – obrońcy poprawiali sobie ochraniacze i korki, kiedy Michał Bała trafiał do siatki. Potem Nida nieco się ożywiła, ale co z tego, skoro w 24 minucie Konrad Ciacia w dziecinny sposób przed własnym polem karnym stracił piłkę i Mateusz Fryc podwyższył prowadzenie Wiernej.
Dopiero ten gol podziałał na pińczowian jak zimny prysznic. Ruszyli zdecydowanie na rywali i już po 10 minutach przyniosło to efekt. Ładnym strzałem głową kontaktową bramkę, dla Nidy w ogóle pierwszą w tym sezonie, zdobył Marcin Szafraniec. Potem żółto-niebiescy nie odpuszczali, ale swoje ataki na sukces przekuli dopiero w 66 minucie. Wtedy to Michał Krzak po indywidualnej akcji pokonał Oleksija Szrama.
Niestety, piłkarze Nidy po doprowadzeniu do remisu poczuli się tak, jakby za chwilę zwycięska bramka miała paść sama. Spuścili z tonu, co zemściło się w samej końcówce trafieniem Damiana Bednarskiego. Mimo to pińczowianie zdołali wyrównać na 3:3, ale sędzia odgwizdał faul Artura Karaska na golkiperze Wiernej.
- Arbiter podjął dziwną decyzję. Artur zapewniał po ostatnim gwizdku, że nie dotknął bramkarza. Ale zdecydowanie najgorszą decyzję sędzia podjął w 85 minucie, kiedy odgwizdał spalonego Marcinowi Szafrańcowi, choć akcja rozgrywała się na wysokości naszej ławki rezerwowych i dobrze widzieliśmy, że ofsajdu nie było. Szkoda, bo „Szafa” z Piotrkiem Gajdą wychodzili we dwóch na bramkarza rywali – mówi Artur Jagodziński, trener Nidy.
Jego podopieczni postanowili w następnym spotkaniu – z ŁKS-em Probudex Łagów – nie dać szans arbitrowi. W tym sensie, iż zagrają tak dobre spotkanie, że nawet jeśli sędzia popełni jakieś błędy, to i tak nie wpłyną one na wynik. I… tak się stało. Marcin Szrek nie uznał jednego gola pińczowianom, choć zdaniem szkoleniowca niesłusznie, ale ci i tak strzelili cztery. Popisali się – wreszcie! – bardzo dobrą skutecznością, a w drugiej połowie zaczęli chyba między sobą rywalizować, kto zdobędzie ładniejszą bramkę.
- Marcin Szafraniec przed meczem mówił, że dwukrotnie umieści piłkę w siatce. Słowa dotrzymał, choć jeden z goli okazał się samobójem. Na szczęście „Szafa” zrehabilitował się wyrównując z rzutu wolnego z 25 metrów. Równie ładne trafienie zanotował Artur Karasek, który wynik ustalił mocnym strzałem w okienko sprzed pola karnego – mówi Artur Jagodziński.
Szkoleniowiec cieszy się z pierwszego zwycięstwa Nidy w nowym sezonie. – Wreszcie zagraliśmy nie tylko z zaangażowaniem, ale dołożyliśmy do tego skuteczność. Mecz jednak nie był wcale łatwy. Łagów też kilka razy nam zagroził, a jego jedna akcja zakończyła się golem. Teraz czas na Unię Sędziszów. Gramy na wyjeździe, ale celem jest zwycięstwo. Chcemy znów zdobyć trzy punkty, aby wyskoczyć z dolnej strefy tabeli. Jeśli zagramy tak samo skutecznie, jak w spotkaniu z ŁKS-em, to jestem pewien, że uzyskamy korzystny wynik – zapowiada Artur Jagodziński.
Mecz Nidy z Unią w Sędziszowie w niedzielę, 2 września, o godzinie 16. Z kolei w środę, 5 września o godzinie 16.30 pińczowianie zagrają u siebie w zaległym pojedynku pierwszej kolejki z Łysicą Bodzentyn.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TEŻ: 60 SEKUND BIZNESU - BRAKUJE RĄK DO PRACY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?