MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy rok wojewody

Jarosław SKRZYDŁO <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
To był spokojny rok, nie było jakichś dramatycznych sytuacji, które można by uznać za porażkę
To był spokojny rok, nie było jakichś dramatycznych sytuacji, które można by uznać za porażkę Aleksander Piekarski
Minął pierwszy rok urzędowanie Grzegorza Banasia, obecnego wojewody świętokrzyskiego. Jaki był?

Jarosław Skrzydło:*** Minął pierwszy rok pana kadencji, czy po nim jest pan z siebie zadowolony?**

Grzegorz Banaś: - Pytanie jest podchwytliwe. Jeśli ktoś gdziekolwiek funkcjonuje i nie ma satysfakcji z tego, co robi, to trudno mówić o dobrym funkcjonowaniu. Mogę powiedzieć, że nie jestem na siebie bardzo zły.

* Czyli jest pan zadowolony?

- Oczywiście.

* Jaki jest pana największy sukces, a jaka największa porażka?

- To był spokojny rok, nie było jakichś dramatycznych sytuacji, które można by uznać za porażkę. Było kilka zdarzeń, z którymi musieliśmy sobie radzić i poszło to w miarę sprawnie. Chodzi na przykład o wdrożenie nowych paszportów. Nie mieliśmy na to wiele czasu, a zostaliśmy ocenieni jako najlepsi w kraju. Pewnie wiele rzeczy można było zrobić lepiej, ale to niech ocenią sami mieszkańcy.

* Ale chcielibyśmy poznać pana ocenę, co nie wyszło?

- Mogę powiedzieć, co mi doskwiera. Jest to na przykład trudna sytuacja na styku między wojewodą a starostami powiatowymi, którzy też przecież gospodarzą mieniem skarbu państwa. Jednak to wojewoda jest za nie odpowiedzialny, choć nie ma w ręku wszystkich narzędzi, by działać. Mogę podać konkrety. Jest sporo projektów związanych z rozbudową dróg. Wojewoda, po całej procedurze, wydaje decyzję o lokalizacji inwestycji. Wtedy mam kłopot. Gdy się lokuje inwestycje, to trzeba dotrzeć do właścicieli działek, znaleźć ich z imienia i nazwiska i okazuje się, że zapisy w księgach wieczystych to jest jedna rzecz, ewidencja gruntów w starostwie to jest kolejna rzecz, a w rzeczywistości jest jeszcze coś zupełnie innego. Są zatem trzy sprzeczne elementy, do tego dochodzi zazwyczaj brak czasu a pieniądze trzeba wykorzystać. Właśnie za to odpowiada wojewoda. Ubolewam też nad tym, że zarobki urzędników są za niskie, w samorządach płaci im się zdecydowanie więcej. Z drugiej strony politycy szermują hasłem "taniego państwa" i jak ktoś chce więcej zapłacić ludziom za pracę, to jest odżegnywany od czci i wiary. Jednak, żeby mieć sprawną administrację, trzeba ją po prostu dobrze wynagradzać.

* Czy nie czuje się pan w pełni wojewodą? Czy nie jest tak, że jest pan człowiekiem, który jest w cieniu ministra Przemysława Gosiewskiego, bo tak naprawdę to on decyduje, co się będzie działo w województwie, a co nie?

- Trzeba powiedzieć o roli i umocowaniu wojewody w aparacie państwa. Minister Gosiewski jest członkiem rządu, a wojewoda reprezentantem Rady Ministrów w terenie i nie prowadzi własnej polityki. Nie może tego robić. Jeśli ktoś mówi, że jestem z cieniu, czy wojewodą fasadowym, to trzeba zadać pytanie w jakim obszarze? Pan minister nie wpływa na sektory, za które ja jestem odpowiedzialny. Nie wpływa na moje decyzje. Natomiast minister Gosiewski jest osobą niezwykle aktywną i grzechem było z tej aktywności nie korzystać. Nie chodzi zatem o własną osobę, liczy się interes regionu.

* Jakie są jednak między panami relacje? Krążą opowieści, że jak przyjeżdża minister Gosiewski to cały Urząd Wojewódzki łącznie z panem stoi na baczność. Minister ma nawet siadać w pana fotelu i wydawać polecenia.

- (śmiech) Tak? Jeszcze go w życiu w tamtym fotelu nie widziałem. Śmieszna jest opowieść, że wszyscy w czasie wizyty ministra stoją na baczność. To jest przejaskrawione. Powtarzam, że trzeba wykorzystać pięć minut dla regionu świętokrzyskiego, a te pięć minut to właśnie pozycja ministra Gosiewskiego. Stracenie tej szansy byłoby szaleństwem i szkodą dla województwa.

* A wyobraża pan sobie sytuację, a może nawet kiedyś takowa zaistniała, że miał pan odmienne zdanie od Przemysława Gosiewskiego dotyczące na przykład realizacji jakichś zadań czy projektów? Czy potrafi pan mu powiedzieć: "Mylisz się, ja zrobiłbym to inaczej?"

- Jestem w stanie z ministrem Gosiewskim dyskutować jak partner.

* Dlaczego pozwolił pan na to, by Urząd Wojewódzki stał się de facto siedzibą partii Prawo i Sprawiedliwość? Na konferencjach prasowych są wasi parlamentarzyści, przecież takie spotkania można robić w siedzibie partii. Za kadencji poprzednich wojewodów nie było takich praktyk.

- Nie rozumiem czynienia zarzutu z tego, że jak przyjeżdża minister, to konferencja odbywa się u wojewody. Nie widzę w tym żadnego zła czy sprzeczności. Przecież przyjeżdżają tu ludzie, których właśnie ja reprezentuję w terenie. Przyjeżdżają z wiadomościami dotyczącymi województwa. I co ja mam zrobić? Wyspowiadać ich przed wejściem na salę i sam "sprzedawać" ich informacje? Przedstawiciele rządu dzielą się wiadomościami, które zapadają w Warszawie, ja mam na nie znikomy wpływ. Moim zadaniem jest wykorzystywanie parlamentarzystów do tego, żeby polityka tworzona przez Sejm i Senat, a później przenosząca się na rząd, była jak najkorzystniejsza dla regionu, z którego pochodzę i którego jestem wojewodą. Chciałbym podkreślić, że zaproszenia na wspomniane konferencje dostają wszyscy świętokrzyscy parlamentarzyści bez względu na opcję polityczną.

* Na jednej z ostatnich sesji Sejmiku Wojewódzkiego radni ostro sprzeciwili się temu, że wojewoda będzie mógł blokować inwestycje samorządowe. Pan wtedy wyszedł z sali. Dlaczego?

- Nie będę się wykręcał od szczerej odpowiedzi czy próbował mataczyć, że miałem na przykład ważne spotkanie. Rzeczywiście wyszedłem i miałem swoje powody. Problem polega na tym, że nikt do końca nie wie, na czym to veto ma polegać, a wszyscy szermują hasłami, po prostu uprawiają politykę. Jeśli zaś samorząd chce uprawiać politykę, to niech czyni to bez mojej obecności. Jeśli zaś będziemy rozmawiać o sprawach ważnych dla regionu, to na sesjach sejmiku będę zawsze obecny. Liczę na dobrą współpracę z nowym marszałkiem województwa Adamem Jarubasem, którego zresztą cenię. Twierdzę jednak, że start nie był dobry.

* Jaka była najważniejsza decyzja, którą pan podjął przez ostatni rok?

- Właściwie jest tak dużo różnych decyzji, które podejmuje wojewoda, że trudno coś jakby znaleźć... Skupmy się może na rzeczach, które ja wywołałem swoimi postanowieniami. Jest to na przykład zmiana formuły organizacyjnej urzędu. Mamy teraz o wiele mniej dyrektorów i ich zastępców. Tańsze państwo nie jest wcale frazesem. Około 48 osób odeszło z urzędu po objęciu przeze mnie funkcji, a 28 przyszło. Podległe mi instytucje, choćby nadzór budowlany czy farmaceutyczny przeprowadzają się do urzędu z budynków, gdzie działały dotychczas. Oznacza to, że ponosimy mniejsze koszty, choćby dlatego, że nie musimy płacić za dzierżawę, za czynsz. Wprowadziłem dyscyplinę związaną z używaniem telefonów komórkowych, samochodów.

* Jakie cele są dla pana najważniejsze na najbliższe trzy lata sprawowania funkcji?

- Przede wszystkim doprowadzenie do tego, by unijne pieniądze, które będziemy mieli do dyspozycji, zostały w pełni wykorzystane. W ramach swoich kompetencji zrobię wszystko, aby tak się stało. Przed administracją jest wielkie wyzwanie, aby wszystkie procedury, które muszą być wykonane, zostały zrealizowane rzetelnie i szybko.

* Czy ma pan jakieś noworoczne postanowienia?

- Tak, chcę wyraźnie powiedzieć, że samorząd może spać spokojnie. Bo możliwości blokowania inwestycji nierozważnie używał nie będę.

* Dziękuję za rozmowę.

Grzegorz Banaś

Wojewoda świętokrzyski Grzegorz Banaś ma 45 lat. Jest absolwentem Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach. Z wykształcenia jest magistrem inżynierem automatyki. Wojewoda ukończył także studia podyplomowe w Wyższej Szkole Ekonomii i Administracji w Kielcach. Przed objęciem funkcji wojewody świętokrzyskiego, co nastąpiło w styczniu ubiegłego roku, Grzegorz Banaś był pracownikiem firmy TEMA Polska. W czasie dwóch ostatnich kadencji samorządu był kieleckim radnym miejskim. Pełnił między innymi funkcję przewodniczącego Komisji Gospodarki Komunalnej. Grzegorz Banaś jest także szefem struktur Prawa i Sprawiedliwości w Kielcach. Żona Barbara pracuje w szpitaliku dziecięcym w Kielcach. Małżeństwo Banasiów ma trzy córki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie