Piotrek Chrapkowski nieuśmiechnięty – to rzadki widok.
- Bo nie ma się po czym śmiać. To poważna sprawa, gramy na mistrzostwach Europy. Przydarzyła nam się przegrana i wykorzystaliśmy margines błędu. Od teraz nie ma na nie miejsca.
Była poważna rozmowa po meczu z Norwegią?
- Wyjaśniliśmy sobie wszystko i wiemy, co mamy robić w następnych meczach, by osiągnąć sukces. Powiedzieliśmy sobie wszystko, co musi wyglądać lepiej. Było to bardzo konstruktywne spotkanie i pomoże nam wygrać mecz z Białorusią. Mecz z Norwegią wyglądał podobnie do tego z Serbią, tylko wtedy skończyło się happy-endem. Widać było po nas zestresowanie, nie graliśmy swojej piłki ręcznej. Gdybyśmy grali na luzie, jak z Francją, to byśmy ten mecz wygrali. Musimy się uodpornić na presję. Gramy u siebie, mamy wsparcie trybun i trzeba to wykorzystywać. Nie możemy grać na warunkach przeciwników, a tak graliśmy w meczu z Norwegami.
Jest rozgoryczenie po sobotniej przegranej?
- Norwegia to bardzo dobry, młody zespół, grający bez presji. Nam chyba presja spętała nogi. Tak, jak w dwóch pierwszych meczach, zagraliśmy słabiej. A to troszeczkę mocniejszy rywal, niż Serbia i Macedonia. Dlatego wygrali. Nie zagraliśmy na takim poziomie, jak z Francją, kiedy udowodniliśmy, że potrafimy grać. I teraz trzeba to w sobie odnaleźć. Zdarzają się słabsze mecze w defensywie. A to była główna przyczyna porażki. Ale pokazaliśmy już nie jeden raz, jak choćby w Katarze, gdy z Danią polegliśmy w defensywie, a w meczach ze Szwecją i Chorwacją odrodziliśmy się. Potrafimy grać i musimy to teraz pokazać.
Nie masz wrażenia, że od stanu 6:3 graliśmy w ataku mało zespołowo? Cała gra opierała się na Karolu Bieleckim i Michale Jureckim.
- Mamy swoje problemy. Od kilku miesięcy nasza gra w przewadze jednego zawodnika nie funkcjonuje. Regularnie tego nie wykorzystujemy. Do tego dochodzą nasze błędy. Do stanu 6:3 wyglądało to nawet nieźle. A potem, dziwnie się stało. Za dużo nerwów pojawiło się w naszym zespole. Trzeba to poprawić i tworzyć kolektyw przez pełne 60 minut, bo 15 to za mało.
Nie rozprężył was ten mecz z Francją?
- Na pewno nie, bo wiedzieliśmy, że Norwegia jest ciężkim przeciwnikiem. Rok temu przegraliśmy z nimi w Sewilli, wcześniej też toczyliśmy z nimi ciężkie boje. Wiedzieliśmy y, że są młodym zespołem, który nie ma nic do stracenia. To oni podyktowali nam warunki, nie my im, a tak nie powinno być.
Teraz nadal wszystko w waszych rękach. Dwie wygrane dadzą awans do półfinału.
- Wiemy, że wszystko jest teraz w naszych rękach i w naszych nogach. Będziemy się o to bić. Gramy u siebie i chcemy zwyciężać w kolejnych meczach. Fizycznie i psychicznie czujemy się dobrze. Byliśmy przygotowani na to, że nie będą to łatwe mistrzostwa. I tak też jest. Zgotowaliśmy sobie lekkie problemy i teraz trzeba się im przeciwstawić po męsku.
Białoruś to słabszy rywal.
- Na mistrzostwach Europy nie ma słabych drużyn, co widać po wynikach. Białorusini wygrali z Islandczykami, z Chorwatami minimalnie polegli, przegrali jedną bramką z Norwegami. Teraz mocno potknęli się w meczu z Francją, choć na pewno chcieli pokazać, że potrafią grać w handball. Dlatego to niebezpieczny przeciwnik. Grają troszeczkę inaczej, niż Macedonia, ale to zbliżony styl. Obie te reprezentacje mają wspólną cechę – mocną „strzelbę” z tyłu. W Macedonii to Kirył Łazarow, w Białorusi – Siergiej Rutenka. Ale też ma im kto pomagać.
Jest w was teraz taka sportowa złość, którą będziecie chcieli pokazać w meczu z Białorusią?
- Tak, na pewno jest sportowa złość. Obyśmy pokazali to na parkiecie – złość w naszej obronie, agresję. I oby przełożyło się to na wygraną. Z Białorusią będziemy grać na swoich, twardych warunkach. Trzeba zagrać agresywnie. Nie możemy sobie pozwolić na bierną postawę w defensywie i rzuty bez kontaktu, bo Rutenka na pewno to wykorzysta. Trzeba będzie wyjść do dziewiątego metra i twardo się zderzyć.
Co trzeba poprawić w meczu z Białorusią?
- Wszystko musi wyglądać lepiej, a w szczególności defensywa – dużo więcej agresji, dużo więcej pomocy i dużo ciaśniej w środku, bo w meczu z Norwegią staliśmy za szeroko i gdy w sytuacji „jeden na jeden” masz 3 metry wolnego miejsca i próbujesz zatrzymać rozpędzonego przeciwnika, jest to trudne. Dlatego wszyscy razem, jak w meczu z Francją, od pierwszej do ostatniej minuty, gramy męski handball, to wtedy wygrywamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?