Piotr Liroy-Marzec: - W Sejmie chcę być posłańcem ludzi

W sobotę w Galerii Korona w Kielcach odbył się „Ring Polityczny”. W debacie uczestniczyli liderzy świętokrzyskich list wyborczych dziewięciu komitetów biorących udział w wyborach do Sejmu. Od początku rozmowy kandydatów do poniedziałku, do godziny 23.59 trwało głosowanie na zwycięzcę tego pojedynku. Drugie miejsce w zabawie zajął Piotr Liroy-Marzec, „jedynka” na liście KUKIZ’15 do Sejmu.

Od lat mówi Pan o konieczności wprowadzenia głosowania przez Internet. Dlaczego to tak ważne?
Głosowanie przez Internet da ludziom, nawet w obecnym systemie wyborczym, więcej praw obywatelskich. Osoby do tej pory praktycznie wykluczone z udziału w głosowaniu, będą miały szansę na udział w wyborach. Podniesie to frekwencję i da ludziom poczucie wpływu na sprawy kraju. Umożliwi też częstsze organizowanie referendów, które będą ważne ze względu na frekwencję właśnie. Internetowe głosowanie obniży znacząco koszty prowadzenia wyborów i referendów. Zaoszczędzone pieniądze będziemy mogli przeznaczyć na inne cele. Przestańmy wreszcie narzekać na brak zainteresowania obywateli polityką, na niską frekwencję wyborczą. Jednym prostym, sprawdzonym w wielu krajach rozwiązaniem, oddajmy więcej władzy w ręce obywateli. Takie możliwości daje obywatelom na przykład Estonia. Potrzebny do głosowania interne­towego system zabezpieczeń powinni zbudować i obsługiwać polscy programiści, jedni z najlepszych na świecie. Ustawione przetargi na obsługę informatyczną PKW czy ZUS to przykład rozkładu państwa. Tymczasem nasi informatycy wygrywają międzynarodowe zawody, ale potem wyjeżdżają do pracy za granicę.

A co chce Pan zrobić dla naszego regionu?
Od lat jestem ambasadorem Świętokrzyskiego na świecie. Jest trochę znanych osób, które pochodzą stąd, ale nikt o tym nie wie. Ja podczas całej swojej działalności artystycznej i społecznej pamiętam o Kielcach i całym województwie. Jedno z moich przedsięwzięć, z których jestem szczególnie dumny, to Baza Zbożowa. Bez względu na to, czy zostanę wybrany na posła, czy nie, będę działał tak samo. Nie jestem politykiem, który przed wyborami składa nierealne obietnice. Zna mnie masa ludzi, z którymi się wychowywałem i współpracuję od lat. Jeżeli ktoś wychowywał się na podwórku na przykład z Anną Krupką czy Grzegorzem Schetyną, może zaufać im. Ja nie będę nikogo przekonywał by na mnie głosował, bo szanuję wolną wolę i inteligencję wyborców.

Nagrał Pan kiedyś piosenkę pod wymownym tytułem „Jak tu się nie wkur...?”. Co Pana... hmmm, wkurza?
(śmiech) Rzeczywiście, w działalności artystycznej czasem używam mocniejszych środków wyrazu niż użyłbym w parlamencie. A wracając do pytania: chyba wkurza mnie to, co wszystkich. Prowadząc fundację, czy firmę borykam się z taki samymi barierami, co każdy obywatel naszego państwa. Sprawy, które w innym krajach są dawno załatwione, u nas urastają do rangi nierozwiązywalnych problemów. A przecież nie jesteśmy głupszym, czy bardziej leniwym narodem, niż inne. To wszystko skutek chorego systemu politycznego. Kiedy ktoś mi mówi, że nie interesuje go polityka, pytam czy próbował na przykład zapisać się do lekarza specjalisty. Przecież to właśnie jest polityka. Dlatego, dzięki temu wkurzeniu, w Sejmie chciałbym być nie posłem, a posłańcem. Przedstawicielem obywateli.

Co uważa Pan za najważniejszy cel w swojej politycznej działalności?
Nasze godne życie zależy od zmiany systemu. Trzeba zacząć od przywrócenia władzy obywatelom. Bez tego nic nie osiągniemy. Możemy bezsilnie rozkładać ręce, albo spakować walizki i wyjechać za pracą na obczyznę. Albo zrobić wyłom w systemie. W systemie, który blokuje rozwój Polski i pozbawia nasze dzieci godnej przyszłości.

Pod jakim hasłem idzie Pan do wyborów?
„Jak nie teraz, to kiedy?”. Wymyśliłem to hasło, ponieważ w moim przekonaniu oddaje zniecierpliwienie wielu Polaków obecną sytuacją, a jednocześnie pokazuje unikalny moment w naszej demokracji. Moment, w którym realna jest szansa na prawdziwą zmianę.