Piotr Wyszomirski
Piotr Wyszomirski
Urodził się 6 stycznia 1988 w Warszawie. Bramkarz. 197 centymetrów wzrostu, 95 kilogramów wagi. Pseudonim: "Wyszu". Kluby: Wilanowia Warszawa (1998-2004), SMS ZRPR Gdańsk (2004-2007), Azoty Puławy (2007-2012), Csurgoi KK (2012-2014), MOL-Pick Szeged (od 2014). Rozegrał ponad 60 meczów w reprezentacji Polski, uczestnik mistrzostw Europy 2010, 2012 i 2014 i mistrzostw świata 2011.
Paweł Kotwica: * Czy po tych kilku miesiącach w Szegedzie wiesz już, czy zrobiłeś dobrze czy źle, przechodząc tam z innego węgierskiego klubu, Csurgoi?
Piotr Wyszomirski: - Na pewno dobrze! Dla mnie to krok naprzód, przeszedłem do mocniejszego zespołu, mam okazję grać w Lidze Mistrzów, dostaję swoje szanse, swoje minuty na boisku.
* Ale w poprzednim klubie byłeś gwiazdą, zawodnikiem pierwszoplanowym. W Picku jesteś nominalnie drugim bramkarzem, pierwszym jest reprezentant Hiszpanii, Jose Manuel Sierra.
- Jedno się wiąże z drugim, jeśli jesteś w klubie, który gra w Lidze Mistrzów, to musisz się liczyć z tym, że czeka cię rywalizacja o miejsce w składzie. Walczę o każdą minutę na boisku. Myślę, że wyjdzie mi to na dobre, od Sierry można się wiele nauczyć, to znakomity bramkarz.
* Jesteś trzeci rok na Węgrzech, jak nauka tego trudnego języka?
- Kiepsko. Myślałem, że w Szeged dostanę wreszcie nauczyciela, ale nic z tego. Na szczęście mieszkam w dużym mieście, gdzie wiele osób mówi po angielsku, więc na stacji benzynowej czy w sklepie się dogadam. A w hipermarkecie po prostu ładuję zakupy do koszyka i płacę w kasie (śmiech).
* A jak porozumiewacie się w drużynie?
- Trener mówi po hiszpańsku, drugi trener tłumaczy go na węgierski. A ja nie znam ani jednego języka, ani drugiego, więc robię za Anglika (śmiech).
* W meczach ligi węgierskiej jak dotąd bijecie wszystkich strasznie, wygrywacie mecze średnio różnicą ponad 15 bramek. W dodatku mistrz Węgier, MVM-MKB Veszprem, dołączy do ligi dopiero w fazie play off, bo teraz gra w lidze południowoeuropejskiej SEHA. Nie rozleniwia was to?
- Nie, bo do każdego meczu podchodzimy na 100 procent, stąd takie wysokie wyniki. Potrafiliśmy na przykład wygrać w tym sezonie na wyjeździe 40:15. Choć trzeba przyznać, że z drużynami z czołówki wcale nie gra się tak łatwo, zwykle znaczniejszą przewagę uzyskujemy dopiero w drugiej połowie. Te mocniejsze drużyny wychodzą na nas na zasadzie "bij mistrza", bo przecież Pick zdobył w poprzednim sezonie Puchar EHF, a teraz jest liderem ligi. Poza tym mamy pięciu nowych zawodników, ich wdrożenie w system gry drużyny trochę potrwa.
* W meczu pierwszej kolejki Ligi Mistrzów mocno męczyliście się u siebie z ukraińskim Motorem Zaporoże, wygraliście wprawdzie 27:26, ale 15 minut przed końcem przegrywaliście czterema bramkami. Zaporoże was zaskoczyło jakością swojej gry?
- Na pewno nie było zaskoczenia. Przecież w poprzednim sezonie, w pierwszym meczu, Motor zremisował na wyjeździe z Rhein-Neckar Loewen, więc wiedzieliśmy, że to groźna drużyna. W pewnym momencie meczu u nas świetnie zaczął bronić bramkarz Zaporoża, Richard Stochl, długimi chwilami koledzy nie mogli go pokonać. Na szczęście w końcówce byliśmy lepsi.
* Z jakimi apetytami jedziecie do Kielc?
- Każdy mecz w Lidze Mistrzów jest ciężki, obojętnie, z kim się gra. Nie możemy się bać Kielc, ale szanujemy tę drużynę, to czołowa ekipa w Europie. Jedziemy walczyć, na pewno to potrafimy.
* A jakie są cele waszego zespołu w Lidze Mistrzów?
- Trafiliśmy do fajnej, wyrównanej grupy. Chcemy z niej wyjść z jak najwyższego miejsca. Mamy mocny zespół, więc apetyty są duże. Ale nie ma konkretnego celu, nikt nam nie powiedział, że mamy tylko wyjść z grupy, czy przejść pierwszą rundę play off, czy awansować do Final Four. To dobrze, bo nie gramy pod presją.
* Ale ściągnięcie ciebie, Deana Bombaca, Jose Manuela Sierry, czy Antonio Garcii świadczy o tym, że mierzycie wysoko. W poprzednich dwóch sezonach obserwowałeś Pick "z drugiej strony barykady". Jak porównać tę drużynę do tej, w której grasz teraz?
- Różnice są małe, na pewno styl gry się nie zmienił. Trener Pastor nadal preferuje szybką, dynamiczną grę, opartą na mocnej obronie i kontrataku. Szkoda, że na półtora miesiąca z powodu kontuzji wypadł nam lewy rozgrywający Antonio Garcia, ale bardzo dobrze zastępuje go znany z gry w Płocku Ferenc Ilyes. A Dean Bombac to świetny zawodnik, potrafiący zarówno kreować grę, jak i zaskakująco rzucić.
* A na co stać Vive Tauron Kielce?
- Z takimi zawodnikami i trenerem celem może być Final Four. Ale Liga Mistrzów nie ma zdecydowanego faworyta. Pokazały to dwa ostatnie sezony, kiedy wygrywały drużyny, na które nikt nie stawiał (HSV Hamburg i SG Flensburg Handewitt - przyp. PK). A w tym sezonie Flensburg "na dzień dobry" dostał baty z KIF Kolding, przegrał czternastoma bramkami. A inny faworyt, THW Kiel przegrał w Zagrzebiu. Niczego nie można przewidzieć.
* Gdzie będzie Piotr Wyszomirski za dwa lata, gdy skończy się kontrakt z Pick Szeged? Chcesz trafić do Veszprem, może do Niemiec, a może wrócisz do Polski?
- Zobaczymy, jak to wszystko się ułoży. Jeśli się pokażę z dobrej strony w Lidze Mistrzów i Pick będzie chciał ze mną przedłużyć kontrakt, to może się zdecyduję. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem i trudno mi powiedzieć, jak się potoczy moja kariera. Na razie chcę zdobywać doświadczenie w lidze węgierskiej i walczyć o miejsce w reprezentacji Polski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?