Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod lnianym niebem artysty u podnóża Gór Świętokrzyskich

Andrzej Nowak
Dom Krzysztofa Wrony jest otwarty dla artystów z całego świata.
Dom Krzysztofa Wrony jest otwarty dla artystów z całego świata. Andrzej Nowak
Krzysztof Wrona mówi o sobie, że jest tutejszy. Choć urodził się w Bliżynie, pracował na Śląsku, swoje miejsce znalazł u podnóża Gór Świętokrzyskich. Uczy tu dzieci teatru, organizuje warsztaty i prowadzi dom otwarty dla artystów.

Krzysztof Wrona

W starej leśniczówce znalazł swoje miejsce na ziemi.
W starej leśniczówce znalazł swoje miejsce na ziemi. Andrzej Nowak

W starej leśniczówce znalazł swoje miejsce na ziemi.
(fot. Andrzej Nowak)

Krzysztof Wrona

Muzyk, poeta, gawędziarz. Ma 53 lata, urodzony w Bliżynie. Mieszkał na Śląsku, gdzie zajmował się projektowaniem wnętrz. Przed ośmiu laty zamieszkał w leśniczówce w Dąbrowie Dolnej koło Bodzentyna. Prowadzi Warsztaty Wrażliwości dla dzieci i młodzieży wiejskiej, dziecięcy Teatr pod Lnianym Niebem. Jest założycielem Wielokulturowego Zespołu Ludowego Wioha.

Jak ptakom w jego wierszach potrzebna jest do życia swoboda, tak on, artysta, musi mieć przestrzeń. Krzysztof Wrona znalazł ją w Dąbrowie Dolnej u podnóża Gór Świętokrzyskich. - Wystarczy rozejrzeć się wokół i już się jest artystą - pokazuje na roztaczający się wokół widok. - Świętokrzyski krajobraz jest niewiarygodnie inspirujący.

To właśnie w świętokrzyskich przestrzeniach spełnia się jako twórca. Na akordeonie tworzy własne, niepowtarzalne brzmienie, przypomina stare, ludowe zwyczaje i obrzędy. Kim właściwie jest? Muzykiem, poetą, gawędziarzem? Przez innych nazywany jest wędrującym artystą. Sam przyznaje, że podstawą jego twórczości jest poezja śpiewana nowego typu. -Najważniejsza jest dla mnie kultura źródeł, a w niej kultura ziemi - wyjawia niemal filozoficznie. - To istota mojego funkcjonowania w Dąbrowie Dolnej, podstawa przyszłego rozwoju Polski. Rozkwit tego regionu jest możliwy właśnie teraz, bo ma niepowtarzalną kulturę, nie podlega kolonializmowi kulturowemu, jakim operuje Unia Europejska.

Warsztaty wrażliwości

Gdy przed ośmiu laty wrócił na świętokrzyską ziemię, zajął się prowadzeniem warsztatów. - Uczę wiejskie dzieci wrażliwości na urodę natury i sztukę - wyjaśnia.
W wynajętej chałupie zaczął organizować dziecięcy teatr. Od tego czasu powstało kilka przedstawień. Dzieci ze wsi grają w Teatrzyku pod Lnianym Niebem. Stanowią znakomity łącznik artysty ze wsią.

Pod okiem Krzysztofa Wrony uczą się też plecionkarstwa, malują glinkami na płótnie, wykonują stroje i dekoracje do przedstawień. Jest świetnym nauczycielem, bo sam specjalizuje się w dekoracji wnętrz za pomocą naturalnych materiałów, z gliny, wikliny. Jego wiklinowe drzewo stało się dekoracją widowiska Kieleckiego Teatru Tańca "Świętokrzyskie sny" wystawionego w Brukseli z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej.

Warsztaty organizuje głównie dla miejscowych dzieci i młodzieży, dla ich samorealizacji i rozwoju. - Ludzie usłyszą coś, co ich zaciekawia i trafiają tutaj - mówi artysta. - Trudno zliczyć, ile osób już przeszło przez moje warsztaty.

Czas spędzony w Dąbrowie uważa za najbardziej owocny w swoim życiu. - Tutaj mogłem poświęcić się tylko swojej pracy - opowiada. - Udało mi się stworzyć koncepcję stylu nazywanego secesją, co byłoby niemożliwe w mieście. Zbudowałem taką formę muzyczną, dzięki której mogę przekazać swoje teksty.

A w tekstach oddaje to, co czuje, jak w tym zatytułowanym "Ptaki z worka": " …Ptaki z worka, ptaki z worka, oślepione i strwożone,

Znajdą drogę znów ku słońcu - wyzwolone!
Łuk zatoczą nad głowami tych, co ciągle żyją w workach,
Jest ich wielu między nami - im nie spieszno jest do słońca…."

- Załóżcie skrzydła, przyszedł czas, załóżcie skrzydła młode ptaki – śpiewa akompaniując sobie na akordeonie.
- Załóżcie skrzydła, przyszedł czas, załóżcie skrzydła młode ptaki – śpiewa akompaniując sobie na akordeonie. Andrzej Nowak

- Załóżcie skrzydła, przyszedł czas, załóżcie skrzydła młode ptaki - śpiewa akompaniując sobie na akordeonie.
(fot. Andrzej Nowak)

Stąd wyjdzie nowa pieśń

Pozyskał muzyków, którzy chętnie z nim współpracują, czują podobnie sztukę. I tak powstał Wielokulturowy Zespół Ludowy Wioha, który już niebawem będzie można oglądać na scenie.15 sierpnia w Zagrodzie Czernikiewiczów w Bodzentynie, w Święto Matki Boskiej Zielnej zespół da swój inauguracyjny koncert. Wcześniej, co roku tego dnia, starał się coś zaprezentować. Albo w zagrodzie, albo w leśniczówce, w której mieszka. Zespół do wspólnych występów zaprasza gości, Macieja Rychłę z Kwartetu Jorgi, Jacka Hałasa, Janusza Prusinowskiego. Taka jest formuła występów.

Ostatnio występował podczas Jarmarku Świętokrzyskiego na Świętym Krzyżu, gdzie zagrał trzy odcinki bajki. Teraz jedzie na festiwal do Węgajt na Warmii. - Jestem na etapie zamykania formy muzycznej, potrzebuję trzech kobiecych głosów - mówi o najbliższych planach. - Pracuję nad podziałem na głosy. Jeśli stąd wyjdzie nowa pieśń, to miejsce będzie się dalej pięknie i dobrze rozwijać. Takie mam przeczucie.

Kieruje grupą około dziesięciu artystów, głównie wywodzących się z dwóch wiosek artystycznych, Węgajt i Innowicy. Nad stroną organizacyjną przedsięwzięć artystycznych zespołu od samego początku czuwa Krystyna Nowakowska, menadżer kultury, żona pisarza i muzyka zespołu Osjan, Radka Nowakowskiego. Pani Krystyna jest dyrektorem Szklanego Domu w Ciekotach, największego w Polsce ośrodka kultury na wsi. Bez niej, jak twierdzi Krzysztof Wrona, to, co robi, nie byłoby niemożliwe. Stanowią duet, który coraz lepiej się uzupełnia.

Dom Krzysztofa Wrony jest otwarty dla artystów z całego świata. Goszczą u niego głównie Niemcy, Czesi, Ukraińcy, ale także twórcy z Tajwanu, Japonii. Przez rok mieszkała tutaj Japonka. - Bliżej stało się z Tokio do Dąbrowy niż do Kielc - mówi artysta.
Historyczna leśniczówka

Mieszka w leśniczówce, która pochodzi z 1925 roku. Jest dozorcą obiektu należącego do Ministerstwa Ochrony Środowiska, administruje nim Świętokrzyski Park Narodowy. Artyście marzy się, by ten obiekt był zawsze własnością społeczną i służył kulturze źródeł. - Kultura źródeł jest najbardziej wiarygodna w sensie ochrony przyrody, również tej w człowieku, jego wrażliwości - wyjaśnia.

Artysta przypomina, że budynek leśniczówki powstał wtedy, gdy polskie wzornictwo przemysłowe i architektura odniosło sukces na paryskiej wystawie. Zaczęły powstawać spółdzielnie rękodzieła artystycznego, ludowego - Ogromna część produktów wykonywanych rękami ludzi ziemi szło na eksport - mówi. - Można było im godziwie zapłacić. Nie musieli jeździć do Holandii, by zbierać ziemniaki.

Łysogórska baśń

Od początku swej artystycznej drogi współpracował z wieloma artystami, których prace składają się na styl zwany nową leśną secesją. Film zatytułowany właśnie "Nowa leśna secesja" pokazuje filozofię artysty, to, co robi, myśli. Jego ostatnie 6 lat w Łysogórach. Powstały też inne filmy, ich prezentacja odbyła się między innymi na festiwalu kulturalnym w Hiszpanii.

Artysta zachęca do obejrzenia także filmu "Krasnolud Pijanica". To 12-odcinkowa baśń, promocja idei, którą tu buduje, warsztatów wrażliwości. - To łysogórska baśń wędrowna, a Krasnolud Pijanica jest jedną z postaci - mówi.

Pokrótce streszcza treść baśni. Maleńki Lecilaty to ni ptak, ni człowiek, ni drzewo. Jest jedyną szansą dla świata, którym rządzi okrutny Młem. Lecilaty wędruje przez Łysogóry w poszukiwaniu Czarownicy, która da mu maść na porost skrzydeł. Po drodze spotyka przeróżne postaci, miejsca, sytuacje, wśród nich Krasnoluda Pijanicę. - Baśń piszą dzieci i przyroda - wyjaśnia artysta. - Ja tylko wszystko spisuję.

Baśń powstaje podczas warsztatów wrażliwości. Jest już promowana na międzynarodowych przeglądach, a z nią także Łysogóry, głównie na Festiwalu Innowica w Beskidzie Niskim oraz Wiosce Teatralnej Węgajty. Tam się spotyka teraz cały świat. - Na Festiwalu Innowica jurorzy stwierdzili, że byliśmy najlepszym zjawiskiem, najbliżej przyrody, tego miejsca, w którym gramy, najbliżej ducha ziemi i prostej, ludzkiej wrażliwości - mówi Krzysztof Wrona.

W swojej siedzibie pokazuje część teatralną z widokiem na Święty Krzyż. Wokół pachnie sianem. Tu może spać nawet 50 osób. Za mieszkanie po zmarłej mamie jego brat kupił samochód, a on tutaj zainwestował pieniądze. Wszyscy się śmiali, że z muzyki, poezji nie da się wyżyć. Ale zespół, z którym pracuje, nie pyta o pieniądze. Ci ludzie wiedzą, po co przyjeżdżają do małej Dąbrowy aż z Berlina, Pragi.
Ma trochę ogródka, pola, bo lubi kwiaty. Ogródek lichy, trochę go zaniedbał, bo przygotowywał się do tegorocznego festiwalu. I jest tak, jak w jego piosence: "Pod lnianym niebem
na pasiaku pól pachnących chlebem
leżę i wierzę -
wierzę w to słońce i kwiaty na łące
śpiące mamuty gór czekają na Ciebie."

Załóżcie skrzydła młode ptaki

Ze swoją sztuką bardzo łatwo wpisał się w życie wsi, zżył z jej mieszkańcami. - Szanujemy się wzajemnie i lubimy - zapewnia Krzysztof Wrona. - Jak gramy ludową muzykę, to ludzie ze wsi przychodzą, by potańczyć, posłuchać. Mieszkańcy zaakceptowali ten sposób wypowiedzi i nie protestują, gdy gram czasami o trzeciej w nocy. I to ostro.

Wie, jak rozmawiać z ludźmi ze wsi, bo sam pochodzi z tych okolic. - Załóżcie skrzydła, przyszedł czas, załóżcie skrzydła młode ptaki - śpiewa akompaniując sobie na akordeonie. - Z miłości do matczynych pól, czas ruszyć już. Nie godzi się, by młody ptak w wyścigu szczurów udział brał. Tu wszystko jest, nie trzeba się bać. A Janis Joplin kiedyś śpiewa, byś się za życia nie dał pogrzebać. I stary Dylan wie, przez ile dróg musiałeś przejść....

Postanowił zerwać ze swoim miejskim życiem na Śląsku, gdzie pracował jako projektant wnętrz. Pomimo, że sporo zarabiał, czegoś mu brakowało. Zostawił cały swój majątek, samochody, kamienice. Bliscy mówili, że zwariował, ale on czuł, że jako artysta przestał się rozwijać. Samo zarabianie pieniędzy mu już nie wystarczyło. - Zostawiłem wszystko, bo prowadziło mnie jedno zdanie: "Jeśli nie wiesz, dokąd pójść, to idź tam, gdzie pierwszy raz poczułeś zapach chleba" - mówi. Jego ciotka miała piekarnię nad Kamienną, w Bliżynie. Gdy przyjechał w te strony, zrozumiał, że czas mu tutaj wracać.

W Góry Świętokrzyskie przybył ze Śląska. Miał wtedy 45 lat. - To nie ja znalazłem Dąbrowę, to Dąbrowa znalazła mnie - twierdzi. - Kiedy wracam z koncertów i widzę linię Łysogór, to spływa na mnie spokój. Jestem stąd, jestem tutejszy. Urodziłem się w Bliżynie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie