Co dalej?
Co dalej?
Gdyby sąd uznał Bienia za kłamcę lustracyjnego, wójt straci stanowisko. Tymczasem lustracja może potrwać od kilku miesięcy nawet do kilku lat.
- Przeciwko wójtowi Bieniowi skierowaliśmy wniosek do kieleckiego sądu - potwierdza Piotr Stawowy, naczelnik Oddziałowego Biura Lustracyjnego krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Dlaczego? Stawowy mówi, że ustawową przesłanką dla działania prokuratora jest powzięcie podejrzenia co do zgodności z prawdą oświadczenia lustracyjnego. 15 października 2008 roku w Świętokrzyskim Urzędzie Wojewódzkim wójt Bień złożył oświadczenie lustracyjne.
- Nigdy nie pracowałem, nie pełniłem służby ani nie byłem współpracownikiem organów bezpieczeństwa - referuje wójt. - Nie boję się tego mówić głośno. Jeżeli ktoś uważa, że jest inaczej, niech mi to udowodni.
WĄTPLIWOŚCI W OŚWIADCZENIU
Najwyraźniej śledczy z Instytutu Pamięci Narodowej uznali inaczej. Piotr Stawowy, choć zastrzegł, że lustracja jest jawna, nie powiedział, jakie wątpliwości co do prawdziwości oświadczenia ma ipeenowski prokurator.
- Po szczegóły proszę zwrócić się pisemnie - stwierdził Stawowy. Wczoraj na pocztę elektroniczną instytutu wystąpiliśmy z oficjalnym pytaniem. Poprosiliśmy o szybką odpowiedź.
- Jeżeli dokumenty pozwolą prokuratorowi na udowodnienie, że dana osoba w oświadczeniu skłamała, to śledczy wystąpi do sądu - tłumaczył Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej.
Wójt Bień o wszczęciu postępowania lustracyjnego dowiedział się od nas.
- Pierwsze słyszę - mówił wczoraj mocno zdziwiony. Przed dwoma laty wójt również od nas dowiedział się, że IPN posiada jego akta paszportowe i karty rejestracyjne na TW. A co wójt ma do powiedzenia w sprawie lustracji?
- Niech sprawdzają do woli, życzę im szczęścia. Chyba znowu ktoś spreparuje kwity - komentuje.
PROCES ZA "SPRZEDAWCZYKA"
W 2008 roku na jednej z sesji Rady Gminy Klimontowa wstała kobieta i wyzwała wójta od esbeckich sprzedawczyków. Wójt podał ją do sądu. Rozprawa o zniesławienie toczyła się przed kieleckim Sądem Okręgowym. Sprawa zakończyła się nieprawomocnym orzeczeniem, że wójta pomówiono niesłusznie, a od winnych zasądził po 3 tysiące złotych grzywny i zakazał rozgłaszania nieprawdziwych, zdaniem sądu, informacji o współpracy wójta z SB. Oskarżeni odwołali się do Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Sprawa nadal jest w toku.
Z dokumentów zgromadzonych przez Instytut Pamięci Na-rodowej wynika, że Służba Bezpieczeństwa zarejestrowała Bienia jako tajnego współpracownika. W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie zachowały się karty ewidencyjne. Z pierwszej dowiadujemy się o danych personalnych osoby: Ryszard Adam Bień, urodzony 18 lutego 1955 roku, wzrost, pochodzenie, obywatelstwo i ówczesny adres zamieszkania. Na karcie znalazło się też imię i nazwisko funkcjonariusza rejestrującego. Starszy sierżant z pionu VI Służby Bezpieczeństwa w Sandomierzu, zajmujący się sprawami rolnictwa, według karty miał pozyskać Bienia 6 grudnia 1986 roku do sprawy - obiektu o numerze TG-2695. Z dokumentów wynika też, że dwa dni później bezpieka zarejestrowała Bienia pod numerem TG-9305 jako "TW", czyli tajnego współpracownika o pseudonimie "Z".
- Jeżeli zostałem zarejestrowany, to stało się to poza moją świadomością - wyjaśniał nam w 2008 roku wójt.
Samorządowiec, pytany o starszego sierżanta, stwierdził, iż po raz pierwszy słyszy to nazwisko i takiego człowieka nie zna. Były esbek, który według dokumentów IPN miał zarejestrować Bienia, w Komendzie Powiatowej Policji w Sandomierzu pracuje do dzisiaj.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?