Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Podstępnie zabrano mi wnuka, którego kocham nad życie i umieszczono go w rodzinie zastępczej - rozpacza pan Władysław

Iwona ROJEK, [email protected]
Codziennie oglądają Mateuszka na video i tęsknią za nim.
Codziennie oglądają Mateuszka na video i tęsknią za nim. Fot. Łukasz Zarzycki
- Podstępnie zabrano mi wnuka, którego kocham nad życie i umieszczono go w rodzinie zastępczej u pani radnej - rozpacza 56-letni Władysław Majewski z Włoszczowy. - Zabrano mi go, bo zachorowałem na białaczkę, ale już wyzdrowiałem i chcę odzyskać dziecko.
Anna Majewska mówi, że leczy się z problemu alkoholowego i chciałaby odzyskać synka.
Anna Majewska mówi, że leczy się z problemu alkoholowego i chciałaby odzyskać synka.

Anna Majewska mówi, że leczy się z problemu alkoholowego i chciałaby odzyskać synka.

Wanda Fiecek, była dyrektorka szkoły, radna z Kluczewska, prowadząca w Komornikach koło Włoszczowy zawodową wielodzietną rodzinę zastępczą mówi, że z wyrokami sądowymi nie będzie dyskutować. - Sąd skierował do mnie 3 letniego Mateusza, więc go razem z mężem wychowujemy - odpiera ataki zdesperowanego dziadka.

Pan Władysław, który mieszka razem z żoną Zofia i córką Anną w dwupokojowym mieszkaniu w bloku opowiada o tym, jak został skrzywdzony. - Po urodzeniu wnuka staliśmy się dla niego razem z moją żoną prawnymi opiekunami i spokrewnioną rodziną zastępczą, ponieważ nasza jedyna córka Ania miała problem alkoholowy i nie była w stanie odpowiedzialnie zająć się dzieckiem - mówi dziadek.

- Wychowywaliśmy ją jak najlepiej, z synem nie było żadnych problemów, a ona w szkole średniej wpadła w nieodpowiednie towarzystwo i tak zaczęła powoli się staczać. Przeżyliśmy gehennę, chyba nie ma nic gorszego dla rodziców jak widzą własną upijającą się córkę. Okazało się, że jest w ciąży, po urodzeniu dziecka zajęliśmy się wnukiem. W końcu udało się nam nakłonić ją do leczenia i teraz przechodzi terapię, jest z nią coraz lepiej. W tym czasie przez półtora roku razem z żoną pełniliśmy rolę spokrewnionej rodziny zastępczej, wnuczek wychowywał się u nas. Ale półtora roku temu nagle źle się poczułem, dostałem wysokiej gorączki, sądziłem, że to grypa, ale wysokiej temperatury nie dało się niczym zbić, po dwóch tygodniach trafiłem do szpitala i po przeprowadzeniu badań okazało się, że mam białaczkę limfatyczną. Zostałem skierowany na onkologię do Kielc. To był potworny cios, pocieszono mnie tylko, że mogę z tego wyjść. Musiałem brać chemię. I w tym momencie w czasie pierwszego tygodnia pobytu w szpitalu trafiły do nas pracownice Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie z Włoszczowy, razem z kuratorką i powiedziały mojej żonie, że muszą teraz zabrać nam dziecko, bo ona sobie sama nie poradzi.

- A ja wprawdzie cierpię na nadciśnienie i kłopoty z poruszaniem się, od urodzenia mam jedną krótszą nogę, ale z pomocą rodziny dałabym radę zająć się wnuczkiem, tym bardziej, że mąż przebywał w szpitalu, tylko podczas brania chemii, a potem wracał do domu - tłumaczy babcia.

- Ale urzędniczki nie pozostawiły nam wyboru, wcześniej pooglądały cały dom, pozaglądały do szafy, potem pokazały zalakowaną kopertę i powiedziały, że tu jest nakaz sądowy umieszczenia Mateusza w innej rodzinie i odebrały go nam. Wywieziono go aż 14 kilometrów poza Włoszczowę, chociaż wiedziano, że nie mamy samochodu i będziemy mieli trudności z dojazdem. Dziadkowie opowiadają, że od razu odwołali się od tego wyroku do Sądu Apelacyjnego. - Ale mieliśmy okropnego pecha, bo zepsuł się autobus jadący z Zawiercia i spóźniliśmy się na sprawę w Kielcach - dziadek zaczyna płakać. - Gdy zajechaliśmy do Sądu Okręgowego dowiedzieliśmy się, że wyrok został utrzymany w mocy i wnuczek do nas nie wróci. Jesteśmy prostymi ludźmi, nie obeznanymi w przepisach, czekaliśmy kilka miesięcy na uzasadnienie wyroku i nie doczekaliśmy się. Nikt nam nie powiedział, że aby otrzymać odpis wyroku, to trzeba wystosować do sądu pismo. I tak straciliśmy wszystkie możliwości odwołania.

KAŻDE ODWIEDZINY TO CIERPIENIE

- W ciągu półtora roku leczyłem się, wziąłem kilkanaście chemii i choroba cofnęła się, nie biorę już żadnych leków, wyniki są bardzo dobre, stosowne zaświadczenia lekarskie zanosiłem cały czas do sądu, ale nikt nie brał go pod uwagę. Odmawiano nam zarówno częstszych odwiedzin wnuczka, mamy przyznane dwie godziny co dwa tygodnie, jak i możliwości urlopowania go do nas.

Dziadek rozpacza, że jest tak bardzo związany z wnukiem, że nie wyobraża sobie tego, że miałby do nich nie wrócić. - Odbiorę sobie życie, gdy dziecko znów z nami nie zamieszka. To dla mnie najdroższa osoba na świecie, jedyny wnuk, on też mnie bardzo kocha, jak był u nas, to chciał spać tylko ze mną, czuje się tu bezpiecznie, każde nasze rozstanie okupione jest łzami i cierpieniem.

Anna Majewska, matka chłopca przyznaje, że ma problem z alkoholem i ze sobą, leczy się w Poradni Zdrowia Psychicznego, próbuje się ratować. - Sama na pewno jeszcze się nie nadaję do opiekowania się dzieckiem, ale z pomocą rodziców synek miałby tu najlepiej. Pokazuje łóżeczko i pokoik, który czeka na Mateuszka.

Dziadek opowiada, że co dwa tygodnie dojeżdża do wnuka na rowerze, albo podwozi go ktoś z rodziny, ale za każdym razem okropnie się stresuje, co dla jego zdrowia jest fatalne.

- Jak pojadę do Mateuszka, to nie mogę zostać z nim sam na sam nawet na sekundę, ciągle jestem przez tę rodzinę zastępczą, państwa Fiecków pilnowany, jakbym miał zrobić Mateuszowi jakąś krzywdę. Chodzą za mną krok w krok, nie mogę pobyć z nim choć na chwilkę sam w pokoju - płacze dziadek.

- Nie mogłem mu dać nawet banana, zaraz mu wyrwano z ręki. Mówią mi, żebym go nie dotykał, nie przytulał, nie całował. Ostatnio usłyszałem, jest już dwie po jedenastej, a pan jeszcze go tuli? Co oni ze mną wyprawiają? Poza tym przecież rolą rodziny zastępczej jest spowodowanie, żeby dziecko mogło wrócić do rodziny biologicznej i stworzenie dobrych przyjaznych warunków do wspólnych spotkań i zacieśniania więzi, a oni traktują mnie jak najgorszego wroga - mówi.

Jedziemy z dziadkiem do Wandy i Wiesława Fiecków, którzy prowadzą rodzinę zastępczą w Komornikach. W domu zastajemy pana Wiesława Fiecka i jego córkę, jego żona w tym czasie pełni dyżur radnej w pobliskim Kluczewsku. Na nasz widok okropnie się denerwują, córka wykrzykuje, żeby opuścić posesję i łapie za telefon, dzwoni do matki. Wygraża, że mama zaraz tu przyjedzie. Kiedy pytamy dlaczego nie pozwalają dziecku być sam na sam z dziadkiem, czemu dziadek nie może poczęstować go bananem czy jabłkiem pan Fiecek nie bardzo umie odpowiedzieć. - Jesteśmy za dziecko odpowiedzialni i musimy mieć go cały czas na oku, nie może przebywać z dziadkiem w pokoju przy zamkniętych drzwiach - w końcu wyjaśnia.

Wkrótce nadjeżdża Wanda Fiecek i mówi, że nie życzy sobie żadnych rozmów, bo ona tylko realizuje wyroki sądu. A skoro skierowano do niej chłopca, to zajmuje się nim najlepiej jak potrafi. W końcu obojgu puszczają nerwy. - Wydaje się panu, że tak łatwo wychowywać obce dzieci - obrusza się pan Fiecek. - Ja od dwóch lat zarzuciłem rzeźbienie i malowanie, bo nie mam na to czasu. A oprócz tego wychowujemy niepełnosprawną wnuczkę, która ma przepuklinę rdzeniową i nie chodzi, mamy pełne ręce roboty - skarży się pani Fieckowa.

Czy Mateuszek ma szansę wrócić do dziadka? Bogumiła Saladra, kurator z Sądu Rejonowego we Włoszczowie mówi, że nie będzie udzielała żadnej informacji na temat Mateusza i jego dziadków. W wydziale rodzinnym sądu nie chcą nas połączyć z sędzią Piotrem Bokwą, który zajmuje się sprawą Mateuszka. Pani sekretarka tłumaczy, że sędzia jest zajęty i nie będzie z nami rozmawiał. Mimo, że dzwoniliśmy wielokrotnie nie znalazł czasu. Pani sekretarka w końcu odesłała nas do rzecznika Sądu Okręgowego w Kielcach.

O LOSACH CHŁOPCA ZADECYDUJE SĄD

Marcin Chałoński, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach informuje nas, że dziadek może w każdej chwili zwrócić się z wnioskiem do sądu o powrót wnuczka do spokrewnionej rodziny zastępczej, jaką był poprzednio. - Jeśli tylko zmieniła się sytuacja zdrowotna tego pana, białaczka się cofnęła, to może takie pismo złożyć - tłumaczy sędzia. - Rodzina zastępcza sprawuje opiekę nad dzieckiem czasowo i, jeśli nie ma przeciwwskazań, dziecko ma prawo wrócić do dziadków. Z dokumentów wynika, że wnuczek był u nich urlopowany w domu od 10 do 20 sierpnia.

Pan Władysław Majewski potwierdza, że było to pierwsze urlopowanie od roku, bo do tej pory wszystkie jego prośby o przyjazd wnuczka choć na kilka dni do nich były odrzucane. Ale jeśli jest taka możliwość, to od razu napiszą wniosek do Sądu Rejonowego o odzyskanie wnuka. - Choć nie wierzę w to, że tak się stanie, bo na ostatniej sprawie sędzia Piotr Bokwa powiedział mi, że nawet jak wyzdrowieję, to nie ma żadnej gwarancji, że po 10 latach białaczka nie powróci, więc dziecka nie możemy wychowywać - żali się zrozpaczony dziadek.

Ilona Nowak, kierownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie we Włoszczowie uważa, że rodzina zawodowa wielodzietna, do której trafił Mateuszek funkcjonuje prawidłowo i chłopiec dobrze się w niej
rozwija. - Osoby, które ją prowadzą zostały przeszkolone, wcześniej byli nauczycielami - mówi kierownik.

- Nic mi nie wiadomo na ten temat, że dziadek jest już zdrowy. Poprzednio chłopiec został zabrany z tej rodziny dlatego, że dziadek zachorował na białaczkę, a babcia jest niesprawna ruchowo. Natomiast ich córka, biologiczna matka dziecka, nadużywa alkoholu i nie nadaje się na odpowiedzialną matkę, ma ograniczone prawa rodzicielskie. Kierownik Nowak przyznaje, że co do opieki dziadka nad wnuczkiem nie ma żadnych zastrzeżeń, na pewno mężczyzna go kocha, ale cała sytuacja jaka jest w tym domu nie sprzyja za bardzo wychowaniu chłopca. - Z tego co mówili sąsiedzi, dochodzi tam do awantur, rodzice kłócą się z córką, że pije, chcieliby, aby żyła inaczej - mówi kierownik. - Mają jeszcze syna, ale on prowadzi się bardzo dobrze, pracuje, jest ułożony. Myślę, że o losie Mateuszka powinien w przyszłości rozstrzygnąć sąd.

- Ja już nie wierzę w żadną sprawiedliwość - płacze dziadek. - Z trudem pokonałem białaczkę, pomagam na co dzień żonie, borykam się z córką, z którą mam problemy i jeszcze nie pozwalają mi się zająć własnym ukochanym wnuczkiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie