Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy, nic się nie stało! - czyli jak było na meczu z Anglią, którego nie było…

Sławomir STACHURA
Wtorek, 16 października 2012 roku, godzina 22, Stadion Narodowy...
Wtorek, 16 października 2012 roku, godzina 22, Stadion Narodowy... Fot. Sławomir Stachura
Po raz pierwszy od 20 lat postanowiłem zobaczyć mecz naszych narodowych kopaczy nie z trybuny prasowej, z płyty boiska (foto) czy kanapy przed telewizorem, ale tak normalnie - z trybun. I ogólnie było fajnie, a ile przygód! Tylko meczu nie było…

Wtorek, 16 października 2012 roku, godzina 14.30. Fajną ekipą i wypełnionym do ostatniego miejsca 25-osobowym busem, ruszamy w kierunku Warszawy. Luzik, bo do meczu, który zaczyna się na Narodowym o 21, mamy dobrych sześć godzin, więc musimy zdążyć. Jedziemy spokojnie, pierwszy postój w okolicach Radomia. Wjeżdżając na parking już słyszymy naszych: - Taki się bawią ludzie, kiedy Polska gra! Tak się bawią ludzie, kiedy wygrywa!!! To chłopaki z Sędziszowa, już na wesoło. Tańczą na dwóch stołach i śpiewają. Też lecą do Warszawki na mecz i wierzą, że tym razem rąbniemy Anglików, po raz pierwszy od 40 lat i drugi w historii.

Nasi z Sędziszowa
Jedziemy spokojnie więc droga do Janek zajmuje nam jakieś trzy godziny. I tu już wiadomo - koreczek. Choć do stadionu tylko 20 km, to dwie godziny niewyjęte. Dolatujemy w pobliże Narodowego parę minut po 19. Deszczyk siąpi coraz mocniej, panowie ze służb nie mają bladego pojęcia gdzie kierować busy na parkingi, więc trochę krążymy, ale półtorej godziny przed meczem dochodzimy już do bram. Leje coraz mocniej, więc kolega pożycza mi bilet, bym nie zmókł do suchej nitki i przeszedł przez pierwszą bramkę. Jestem już przed koroną Narodowego i czekam na kumpla, który ma mi tu donieść wejściówkę. Przez bramę z czytnikiem już bez biletu nie wejdę, więc sobie czekam i obserwuję, jak naród ciągnie na mecz jesieni. I jest momentami baardzo zabawnie....

Dodatkowy prysznic z dachu Narodowego
Leje coraz mocniej, więc co chwila z dachu spada na miejsca przed kołowrotkami i czytnikami, jakaś dziwna ściana wody. Jakby ktoś basen opróżniał. Stoję i zastanawiam się, czemu akurat deszczówka z Narodowego, zbudowanego za 1,8 miliarda złotych, spada w tym miejscu? Niedoróbka, czy dodatkowa atrakcja dla kibiców?
Do kołowrotków podchodzi trzech rodaków - jeden trochę bardziej wesoły niż pozostali. Wyciąga bilecik i idzie do kasownika. I łuuup! - prysznic. O ku…a - zdążył tylko krzyknąć. Cieknie z niego woda, bilecik przykleił się do śliskiego jak cholera i oczywiście mokrego betonu. Koledzy śpieszą z pomocą, pomagają odkleić wejściówkę od podłoża, a właściwie to, co z niej zostało. Już w trójkę podążają do kasownika. I tu problem, bo z mokrego biletu czytnik nie chce złapać kodu. Wołają panią ze służb. Ta przykłada bilecik do czytnika, dalej nic, więc… wzrusza ramionami i woła kolegę (chyba kierownik). Ten decyduje się wpuścić ociekającego z wody kibica przez.. wyjście ze stadionu.

Pietrasiak wiedział pierwszy
Odebrałem swój bilet od kumpla, jestem już na stadionie. Jest 20.15. - O "Pietras"! Wygramy? - pytam Dariusza Pietrasiaka, wychowanka Cukrownika Włostów, który kilka dni temu podpisał kontrakt z Podbeskidziem Bielsko-Biała. - No na pewno nie przegramy, bo nie zagramy - śmieje się "Pietras" i pokazuje na boisko. - Na tym nie da się grać, zobaczysz, że mecz odwołają - mówi stanowczo Darek, gdy prawie nikt nie stadionie nie widzi jeszcze zagrożenia.

Krzysiek Kiercz też cały mokry
Po kilkunastu minutach już na trybunach szmer, a piłkarze w szatni. Coś się dzieje. Spotykam Krzyśka Kiercza z kieleckiej Korony.
- Dopiero wpadłem na stadion, zmokłem straszliwie - mówi na powitanie. - A widziałeś już boisko? - pytam. Nie. Podchodzi i spogląda na murawę. Uuu, może być problem - szybko ocenia. Zaraz, zaraz. To czemu nie zasunęli dachu? - pyta.
- No właśnie, to samo pytanie zadają sobie w tym momencie tysiące kibiców. Włoski sędzia wychodzi na boisko, kilka razy rzuca piłkę, ale w niektórych miejscach staje w kałużach wody. Pojawia się pierwszy komunikat spikera, że mecz zagrożony - pierwsza inspekcja murawy o 21, druga ma być o 21.45. Już nikt nie wierzy, że da się zagrać. Ale wszyscy czekają.

Samolotem do bramki
- Ale jaja - mają dach, a mecz przełożą, bo boisko zalane. To tylko w Polsce możliwe - mówi Janek. Na mecz przyjechał z Dźwirzyna. - Wyjechaliśmy o 10 i chyba lipa będzie. Co z biletami? Jak przełożą granie na jutro, to nie mam szans zostać. Ręce opadają. - mówi załamany.
Inni kibice też są sfrustrowani. Stadion co chwila oblatuje ogólnie znana przyśpiewka wyrażająca "sympatię" do PZPN (zaczyna się na J…), a do tego: Złodzieje, złodzieje!.
Ale jest też trochę luzu i dystansu. Ludzie umilają sobie czas puszczaniem samolotów z białych i czerwonych kartek przygotowanych na prezentację. Jeden, z białej kartki, pięknie leci z najwyższej trybuny i ląduje w bramce. Cały stadion skanduje: Jeszcze jeden! Jeszcze jeden!

Godzina 22.05. Dopiero wtedy, gdy już wszystkie telewizje świata podały, że mecz przełożony na środę na 17, spiker oznajmia to kibicom na stadionie. Zagłusza go przeraźliwy gwizd i kolejny raz przyśpiewka o PZPN.

Jezioro Stadion
Ludzie wychodzą z Narodowego. Część w środę nie wróci, bo po prostu nie mogą. Przejechali z całej Polski. Klną na cały głos, ale są i tacy, którzy ironiczne śpiewają: Polacy nic się nie stało! I maszerują w błocie w kierunku stacji metra Warszawa Stadion.
I tu kolejna niespodzianka. Mniej więcej w połowie drogi potężne …. jezioro i woda po kostki. To efekt ulewy, która na szczęście ustaje. Ci, co jeszcze nie zdążyli zakląć, już nie wytrzymują i narzekają na los. Bajoro trzeba obejść,a to dobre kilkaset metrów. Co bardziej zdesperowani zdejmują buty i drałują przez wodę -Trzeba go nazwać Jezioro Stadion - mówią z przekąsem.

I tak mam lepiej od Janka
Jest godzina 23, siedzimy już w busie. Niektórzy dosychają, ale generalnie wszyscy mokrzy. Teraz tylko godzina stadionowego korka i będzie git. W domu jestem punktualnie o 2.30. Też jestem zły na PZPN, na ten cały bajzel, ale i tak mam dobrze, bo już zbieram się spania, a Janek z kumplami jeszcze w drodze do Dźwirzyna. Jemu wyprawa na mecz, którego nie było, zajmie jeszcze kilka godzin….

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie