- Usłyszałam wtedy, że sukcesy licealne muszą powtórzyć się na studiach. Wzięłam sobie to do serca - mówi doktor inżynier Marzena Mięsikowska.
PANI Z MATEMATYKI
Marzena Mięsikowska pracuje na Wydziale Mechatroniki i Budowy Maszyn Politechniki Świętokrzyskiej. Najczęściej można ją spotkać w budynku C, na trzecim piętrze. - Pewnie nie trafiłabym w to miejsce, gdyby nie nauczycielka matematyki w Szkole Podstawowej numer 9 na kieleckim Baranówku. To ona zaszczepiła we mnie zamiłowanie do matematyki - mówi. Potem były czasy licealne w IV Liceum Ogólnokształcącym imienia Hanki Sawickiej w Kielcach. Jej miłość do matematyki kwitła. - Zawsze lubiłam główkować. Nie lubię za to przedmiotów, w których trzeba się uczyć "na pamięć" - mówi. Nie jest jednak matematyczną szowinistką. - Lubiłam też język polski i dobrą literaturę - mówi.
INFORMATYCZNY WIR
Koniec lat dziewięćdziesiątych to czas "komputeromanii". Do Polski dociera coraz więcej sprzętu komputerowego i oprogramowania. Internet rośnie w siłę. Nie tylko chłopców wciągnął informatyczny wir. - Wtedy to był czas, kiedy informatyka była dziedziną z największymi perspektywami. To był bardzo nowoczesny kierunek. Interesowałam się informatyką i programowaniem - mówi doktor Marzena Mięsikowska. Kielczanka spełniała cel, jaki sobie postawiła podczas ślubowania. Studia na informatyce to było nadal pasmo sukcesów. Dlaczego wybrała Politechnikę Świętokrzyską? - Byłam czwartym dzieckiem w rodzinie, a dla rodziców studia w Krakowie czy Warszawie to ogromne koszty. Poza tym mam świetną uczelnię na miejscu, więc po co wyjeżdżać - mówi.
PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO
Młodzi informatycy byli w cenie. Już na studiach znajdowali zatrudnienie w różnych firmach. Wielu z nich przypłaciło to przerwaniem studiów za cenę pracy i stałej miesięcznej pensji. - Ja też miałam taki epizod przez pół roku. Praca informatyka była jednak straszliwie nudna. To jest człowiek, który robi ciągle to samo. Do tego musi być dyspozycyjny przez 24 godziny, bo w każdej chwili może dojść do awarii sieci - mówi dr Mięsikowska. Praca na uczelni była ważniejsza. - Można było zrobić karierę zawodową, ale mnie pociągała praca na uczelni. Mogę tu poznawać wciąż nową wiedzę, kontaktować się z ludźmi z całego świata - mówi.
ROBIĘ TO, CO LUBIĘ
W ubiegłym roku zdobyła tytuł doktora na Wydziale Mechatroniki i Budowy Maszyn. Marzena Mięsikowska trafiła tu z katedry informatyki. Jej specjalność to automatyka i robotyka. - A dokładnie cyfrowe przetwarzanie sygnałów i obrazów - mówi. Na jej koncie jest już jeden patent - "sposób i urządzenie do oceny jakości głosu". Jest zadowolona ze swojej pracy i ze swojego życia. - Może nie jestem nowoczesna i nie gonię za pieniędzmi i kontraktami. Za to robię to, co lubię. Moim zdaniem, każdy powinien robić to, co lubi, a sukcesy przyjdą same - mówi doktor Mięsikowska.
"ZEROJEDYNKOWE" KOBIETY
Dla niej kobiety na uczelni technicznej to rzecz normalna. Zwłaszcza na automatyce i robotyce. - To świetny kierunek dla kobiet, które lubią sterowanie - żartuje. Zachęca licealistki, aby poważnie zastanowiły się nad wyborem studiów. - To czy jest to pan, czy pani nie ma większego znaczenia. Liczy się umysł. Jeśli interesujecie się nowoczesnymi technologiami: od telefonów komórkowych po samochody i wieżowce, to już jest oznaką tego, że macie predyspozycje do studiów technicznych - mówi doktor Mięsikowska. Przyznaje, że są to studia dla pań, które lubią konkret. - Tu są kobiety "zerojedynkowe", które lubią sprawy stawiać jasno i konkretnie - mówi Marzena Mięsikowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?