Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polowanie na Franza Wittka - "diabła w ludzkiej skórze". Budził strach w całym regionie świętokrzyskim

Tomasz Trepka
Tomasz Trepka
Pomnik poświęcony wykonawcom udanego zamachu na Franza Wittka przy ulicy Solnej w Kielcach
Pomnik poświęcony wykonawcom udanego zamachu na Franza Wittka przy ulicy Solnej w Kielcach Archiwum
„Miał wiele cech zjednujących mu sympatię” – pisał o Franzu Wittku dowódca oddziału „Wybranieckich” – Marian Sołtysiak „Barabasz”. Ten niezwykle groźny dla niepodległościowej konspiracji szef siatki agentów Gestapo przeżył kilkanaście zamachów na swoje życie.

Polowanie na Franza Wittka - "diabła w ludzkiej skórze". Budził strach w całym regionie świętokrzyskim

Franz Wittek (Franciszek Witek) urodził się w Chorwacji w 1910 roku. Pierwszy światowy konflikt zbrojny zastał go najprawdopodobniej na terenie dzisiejszej Austrii, gdzie studiował. Był zaangażowany w walkę o niepodległość Chorwacji. Chwalił się uczestnictwem w zamachu na króla Jugosławii. Najprawdopodobniej w tym okresie związał się z niemieckim wywiadem. Dużo podróżował lub jak twierdził, uciekał przed schwytaniem. Był między innymi w Związku Radzieckim, Japonii i Argentynie.

Agent z Mirocic

W latach 30. Franz Wittek znalazł się w Polsce. Podjął pracę w Zakładach Starachowickich. Istnieje prawdopodobieństwo, że miało to związek z jego działalnością na rzecz wywiadu niemieckiego. Fabryka w Starachowicach była istotna dla rosnących w siłę niemieckich nazistów. Znajdowała się, bowiem na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego, który stanowił kluczowy element polskiej gospodarki, ukierunkowanej na produkcję zbrojeniową.

W 1938 roku Wittek zamieszkał we wsi Mirocice nieopodal Nowej Słupi. Ożenił się ze Stanisławą Herkiel – nauczycielką w miejscowej szkole. Nigdzie nie pracował i pozostawał na jej utrzymaniu. Sam dużo podróżował po okolicy, zawierał różne oraz liczne znajomości. Wzbudzał ogólną sympatię. Zyskał ją dzięki pisaniu podań, różnego rodzaju próśb oraz udzielał porad prawnych. Dla miejscowych społeczności jeździł nawet do Kielc załatwiając różne sprawy. Biegle posługiwał się językami – polskim, niemieckim oraz rosyjskim.

Polski wywiad, niedługo przed wybuchem wojny, nabrał wątpliwości, co do rzeczywistej działalności Wittka i uznał go za niebezpiecznego i wrogiego agenta niemieckiej III Rzeszy. Umieszczono go nawet w więzieniu na Świętym Krzyżu – stanowiącym jeden z najcięższych zakładów karnych II Rzeczpospolitej. Przebywał jednak w nim krótko, bowiem po przegranej wojnie obronnej 1939 roku szybko znalazł sojusznika w niemieckim okupancie.

„Diabeł w ludzkiej skórze”

Wittek przyczynił się do likwidacji struktur konspiracji niepodległościowej w wielu częściach regionu świętokrzyskiego, przede wszystkim Kielc oraz terenu dzisiejszego powiatu kieleckiego. W kwietniu 1941 roku doszło do aresztowań w Bielinach. Kierowani przez Wittka funkcjonariusze Gestapo nie próżnowali. Jeszcze tej samej nocy dokonali kolejnych aresztowań. Tym razem w Nowej Słupi. Tego rodzaju akcji w których brał udział bezpośrednio Wittek lub działano na jego polecenie było zdecydowanie więcej. Prowadzono je na terenie niemal całych Gór Świętokrzyskich, a także w samych Kielcach.

Zdobycie licznych kontaktów oraz sympatii pośród miejscowych społeczności czyniło Wittka agentem niezwykle groźnym dla osób cywilnych oraz partyzantów. Jego wytrwałość w antypolskiej działalności budziła wszechogarniający lęk. Wpadł nawet na trop ludzi związanych z oddziałami słynnego dowódcy partyzanckiego, cichociemnego Jana Piwnika „Ponurego”.

Rozkaz: Zabić

Jedną z pierwszych zorganizowanych prób likwidacji znajdującego się na usługach okupanta konfidenta było… podpalenie domu w którym mieszkał. Próba ta nie powiodła się.

Nieudany zamach na jego życie zmusił go do przeprowadzki. Początkowo zamieszkał w Nowej Słupi, następnie przeniósł się do Kielc. Stał się on nie tylko konfidentem, ale duże znajomości wśród Niemców, zagwarantowały mu całkowitą nietykalność i swobodę działania. Stał na czele całej siatki agentów, skutecznie nią zarządzając. Było więc jasne, że dla bezpieczeństwa całej konspiracji na Kielecczyźnie, Wittek musi zginąć.

Zamachu próbowano dokonać w jego mieszkaniu przy ulicy Małej w Kielcach. Osoby przebrane za inspektorów wodociągowych nie miały jednak szczęścia. Skuteczności zabrakło także w trakcie próby dokonanej na ulicy Kapitulnej, przez żołnierza Armii Krajowej Henryka Pawelca „Andrzeja”, bowiem… nie wystrzelił pistolet pomimo, że był wcześniej sprawdzany. Prób likwidacji Wittka podjęto wiele. Próbowano go również otruć, ale wszystko okazywało się bezskuteczne.

Po każdej z prób zamachów, w mieście rozpętywało się istnie piekło. – „Po nieudanej próbie zlikwidowania Wittka szalał on sam, szalało gestapo. W kilka dni po zamachu został ujęty w łapance zraniony chłopiec […] Nie wytrzymał tortur sypnął szereg ludzi. Rozpoczęły się aresztowania […], które celnie objęły całe miasto [Kielce] – pisała Maria Michalczyk, członkini Armii Krajowej, w której pełniła szefa lokalnej komórki wywiadu, działającej w rejonie Daleszyc.

14 kul to za mało…

Kolejny zamach próbowano przeprowadzić na początku lipca 1943 roku. Wykorzystano fakt odwiedzin agenta Gestapo w szpitalu miejskim, gdzie przebywała jego gosposia. Na czele grupy wytypowanej do jego likwidacji stanął Władysław Łubek pseudonim „Orlicz”. Cała akcja została przeprowadzona sprawnie i wydawało się, że skutecznie – Wittek miał otrzymać aż dwie i co najważniejsze celne serie z pistoletów maszynowych. Pomimo, że został raniony… 14 kulami, przeżył zamach. Była to już… ósma próba nieudanego odebrania mu życia.

Niezrażony zamachami, Wittek po kilku miesiącach wrócił do swojej poprzedniej działalności. Zamieszkał w pobliżu gmachu Gestapo i zachowywał większą niż zwykle czujność. Był też jeszcze groźniejszy niż przed próbą likwidacji. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Armia Krajowa podejmie kolejne kroki, by go uśmiercić. Działał więc z jeszcze większą intensywnością na rzecz wytropienia sprawców zamachu. Wokół osoby Wittka zaczęły krążyć legendy. Miał on znajdować się na usługach diabła, dzięki temu zyskał jego ochronę. Mówiono, że nie da się go zabić.

Kierownictwo Armii Krajowej, zdające sobie sprawę z powagi sytuacji oraz zagrożenia płynącego ze strony tego konfidenta, zdecydowało się na wytoczenie najcięższych dział. Na czele grupy mającej zlikwidować Wittka stanął cichociemny, podporucznik Kazimierz Smolak „Nurek”. W skład grupy weszli także: Zygmunt Firley „Kajtek”, Jan Likowski „Milcz”, Roman Kacperowicz „Szarada”, Jan Karaś „Karol”, Józef Skoniecki „Bąk” oraz Kazimierz Chmieliński „Janosik”.
Rano, 15 czerwca 1944 roku zadecydowano się na przeprowadzenie akcji. Rozpoczęto ją wraz z opuszczeniem gmachu Gestapo przez Wittka. Zaskoczono go na dzisiejszej ulicy Paderewskiego. Jeden z uczestników zamachu wystrzelił serię z pistoletu maszynowego, a dla pewności „Nurek” oddał kolejne strzały. Inni blokowali ulicę oraz zajęli ogniem próbujących interweniować Niemców. W trakcie zamachu zginął „Szarada”. Rany odnieśli „Karol”, „Kajtek”, „Milcz” oraz „Nurek”. W walce zginęli podporucznik Kazimierz Smolak oraz osoby z jego ochrony.

Niemcy po zamachu rozpoczęli w Kielcach łapanki. 22 czerwca 1944 roku aresztowali 207 osób, z których 17 wywieziono do obozów koncentracyjnych, a resztę rozstrzelano. Największą liczbę – około 120 z nich, zamordowano 6 lipca, na kieleckim Stadionie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie