Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomagał Żydom ryzykując życie. Niezwykła historia lekarza Mariana Dworczyka z Buska

OPRAC.:
Tomasz Trepka
Tomasz Trepka
Busko-Zdrój, luty 1944 rok. Marian Dworczyk (stoi pierwszy z lewej)
Busko-Zdrój, luty 1944 rok. Marian Dworczyk (stoi pierwszy z lewej) Zbiory prywatne Ewy Dworczyk
Szacuje się, że na ziemiach polskich w okresie okupacji niemieckiej, w dzieło pomocy ludności żydowskiej zaangażowanych było od 30 tysięcy do 300 tysięcy Polaków. Tylko niewielka część z nich została uhonorowana medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Formy pomocy były zróżnicowane, począwszy od udzielenia jednorazowego wsparcia przez dostarczanie żywności do gett, wyrabianie fałszywych dokumentów, udzielanie noclegu i zapewnianie wyżywienia, na stałym zaangażowaniu w ukrywanie skończywszy. Różnie też przedstawiała się intensyfikacja pomocy w poszczególnych okresach II wojny światowej.

Najtrudniejszy czas nastąpił od później jesieni 1942 roku do końca wojny, a więc po masowej deportacji Żydów w ramach „akcji Reinhardt” do obozów śmierci i przejściu okupacyjnych władz niemieckich do eksterminacji wszystkich Żydów ukrywających się po „aryjskiej” stronie. Każdego schwytanego Żyda traktowano jako wyjętego spod prawa i natychmiast mordowano.
Represjonowano również Polaków, którzy pomocy udzielali. Obowiązywała kara śmierci za pomoc Żydom. Egzekucje przeprowadzano z wyroków sądów niemieckich czy w postaci zwykłego brutalnego mordu, dokonanego na miejscu „przestępstwa”. Stąd decyzja o udzielaniu pomocy wymagała bardzo dużej odwagi. „Kara” mogła mieć także inny charakter: konfiskatę mienia, tortury albo tymczasowe aresztowanie.

Pomimo licznych zagrożeń Polacy często nie odmawiali pomocy. Tak też było w Busku i okolicy.

Mimo grożących represji ze strony okupanta niemieckiego, pracownicy Sanatorium „Górka” udzielali pomocy Żydom. Dr Aniela Żwan-Goldschmiedowa w latach 1941-1942 przemycała do buskiego getta odzież i żywność, a także leczyła chore dzieci. W swoim mieszkaniu w czasie okupacji niemieckiej ukrywała ich co najmniej czworo. Zwolniony przez Niemców dr Szymon Starkiewicz w 1941 r. udzielał pomocy medycznej Żydom skupionym w wiślickim getcie. Pomógł również znaleźć schronienie słynnemu immunologowi – dr. Ludwikowi Hirszfeldowi, który do Wiślicy przyjechał wraz z córką Marią

- pisała doktor Karolina Trzeskowska-Kubasik z Instytutu Pamięci Narodowej.

W akcję pomocy Żydom włączył się również Marian Dworczyk, który od 1940 r. wraz z żoną – Haliną oraz z synami – Mieczysławem, Wojciechem i Janem mieszkał w Busku-Zdroju.

Był zatrudniony jako lekarz w „Górce”. Pracował także jako medyk w Uzdrowisku Busko-Zdrój. Najprawdopodobniej w „Krystynie” przyjmował popołudniami pacjentów. Był również zaangażowany w działalność konspiracyjną. Oprócz enigmatycznych wzmianek w publikacjach nie znajdziemy na ten temat wiele informacji. Można tylko przypuszczać, że podobnie jak inni członkowie polskiego personelu „Górka”, leczył rannych partyzantów oraz zaopatrywał oddziały partyzanckie w środki medyczne.

- pisała historyczka z IPN.

W okresie od sierpnia/września 1942 r. do pierwszej połowy 1943 r. Dworczyk udzielał pomocy Matyldzie Engelman oraz jej córce Kamili.

Dzięki pomocy znajomej Polki, Engelman uzyskała fałszywy dowód osobisty i najprawdopodobniej w sierpniu 1942 r. uciekła wraz z córką z getta w Skarżysku- Kamiennej. Udały się do Buska-Zdroju, gdzie zamieszkały w jednym z pensjonatów dla kuracjuszy. Na łamach książki End of the journey Engelman wspominała, że wraz z córką przybyła do miasteczka pod pretekstem skorzystania z lecznictwa uzdrowiskowego: „Przyjechałam go Buska, ponieważ myślałam, że w miejscu, gdzie nikt mnie zna, będzie łatwiej przeżyć”.

- opisywała historię doktor Trzeskowska-Kubasik.

Badaczka z IPN przypomniała, że podczas wojny z uzdrowiska korzystali głównie Niemcy oraz volksdeutsche. Zbyt długi pobyt Engelman mógł nasunąć podejrzenia co do zasadności jej pobytu. Po dwóch-trzech miesiącach zmieniła miejsce zamieszkania, wynajmując pokój w innym pensjonacie. Niejasne są okoliczności poznania przez Engelman Dworczyka.

Pomieszczenie, w którym zamieszkiwała, nie było ogrzewane, dlatego też dziecko często chorowało. Można tylko przypuszczać, że lekarza, który cieszył się sympatią i uznaniem mieszkańców Buska-Zdroju polecił jej któryś z nich. We wrześniu 1942 r. Marian Dworczyk u córki Engelman zdiagnozował odrę. Widząc kiepskie warunki w jakich żyją, zaczął im pomagać. Córkę Engelman otoczył opieką lekarską. Regularnie dostarczał im także żywność i leki.

W ukrywaniu się po „aryjskiej” stronie Engelman pomagał tzw. dobry wygląd, czyli brak cech fizjonomicznych kojarzonych potocznie – pod wpływem skrajnie agresywnej propagandy lansowanej przez nazistów – z narodowością żydowską. Engelman posługiwała się również bardzo dobrze językiem niemieckim i polskim. Regularnie brała udział w mszach świętych oraz kultywowała tradycje katolickie. Każdy uciekinier z getta, szukający szans na przeżycie, musiał myśleć o zdobyciu kenkarty i tym samym przybraniu fałszywej tożsamości. Aby ją otrzymać, należało złożyć we właściwym dla miejsca swojego zamieszkania zarządzie miejskim lub gminnym: wniosek na formularzu wraz z dwiema fotografiami, metrykę urodzenia (w wypadku chrześcijan: chrztu), zaświadczenie o zameldowaniu na pobyt stały oraz ewentualnie przedwojenny dowód osobisty. Chociaż Niemcy zamierzali zakończyć akcję wydawania kenkart w 1942 r., zamiar ten nie został zrealizowany i przedłużono ją do kwietnia 1943 r.

- pisała historyczka IPN.

Engelman dzięki wsparciu przyjaciółki o imieniu Wanda udało się uzyskać metrykę urodzenia Marianny Gajek ze Skarżyska-Kamiennej.

Wykorzystała również fakt, że Gajek wzięła ślub w Wilnie. Korespondencja z odległymi parafiami na Kresach była bardzo utrudniona. Wiele z nich zresztą nie działało, a ich akta zostały zniszczone przez Sowietów w czasie okupacji. Dzięki powyższym zabiegom udało jej się uzyskać kenkartę.
Równie ważnym dokumentem dla mieszkańców Generalnego Gubernatorstwa była karta pracy (Arbeitskarte). Pozbawiona zatrudnienia Matylda Engelman postanowiła zwrócić się z prośbą o pomoc do dr. Mariana Dworczyka.

- pisała doktor Karolina Trzeskowska-Kubasik.

Nieznana jest długość pobytu Żydówek u Dworczyków. Można przypuszczać, że ukrywały się u nich kilka tygodni.

W pierwszej połowie 1943 r. Marian Dworczyk dowiedział się od Niemca pracującego na „Górce”, że znajduje się na liście osób przewidzianych do aresztowania. Najprawdopodobniej niemieckim władzom „Górki”’ został złożony donos o pobycie dwóch dodatkowych osób w mieszkaniu Dworczyków. Dworczyk postanowił wysłać Matyldę Engelman i jej córkę do Włoch pod Warszawą, gdzie mieszkała rodzina jego żony. Zakupił im bilet, zaś najstarszy syn – Mieczysław odwiózł furmanką Matyldę z córką na stację kolejową. Mieszkanie Dworczyków zostało przeszukane przez Niemców. Dworczyka osadzono w jednym z aresztów najprawdopodobniej na terenie Buska-Zdroju. W bliżej niekreślonym czasie został z niego zwolniony.

- opisywała losy rodziny Engelmanów historyczka z IPN.

Opracowano na podstawie artykułu doktor Karoliny Trzeskowskiej-Kubasik z Instytutu Pamięci Narodowej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie