Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ponidzie Nida Pińczów "pod kreską"

Adam Ligiecki
Konrad Głuc (z prawej) grał najwięcej w barwach Nidy.
Konrad Głuc (z prawej) grał najwięcej w barwach Nidy.
Od 0:4 z Hetmanem Zamość do 0:1 z Hetmanem Zamość - tak przedstawia się dorobek piłkarzy Ponidzia Nidy w pierwszym roku występów w drugiej lidze.

Pińczowianie rozegrali 17 meczów rundy jesiennej oraz dwa - awansem - z wiosny.

W tym czasie mieli trzech trenerów, a w tabeli grupy wschodniej plasują się na 16 miejscu, zagrożonym spadkiem do trzeciej dywizji.

Awans Nidy - po barażach z Izolatorem Boguchwała - był dużego kalibru niespodzianką. Ze względu na skromne możliwości finansowe beniaminka nie stać było na przeprowadzenie spektakularnych transferów. Doszli tylko dwaj zawodnicy, a brak wzmocnień odbił się też na wynikach. Pińczowianie grawitowali w dolnych rejonach tabeli.
- Na początku graliśmy szczęśliwie u siebie, ale bardzo słabo na wyjazdach. Najgorsze dla drużyny, moim zdaniem, był jednak częste zmiany trenerów - ocenia kapitan zespołu Konrad Głuc.

Nida miała aż trzech szkoleniowców. Stanisława Maja zastąpił Jerzy Kowalik, lecz krakowianin pracował w Pińczowie tylko dwa tygodnie. W połowie września drużynę przejął Piotr Jawień. I wtedy nastąpił poważny kryzys. Nida przegrała pięć spotkań z rzędu, gubiąc sporo punktów. Na szczęście końcówka sezonu była bardzo udana: remisy z możnymi, Kolejarzem Stróże i KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, oraz wyjazdowe zwycięstwo z ŁKS Łomża pokazały, że naszego beniaminka stać na dobrą grę.

W barwach Ponidzia Nidy wystąpiło 21 zawodników. We wszystkich meczach grali Konrad Głuc (on też najdłużej przebywał na boisku - 1692 minuty) oraz Sławomir Kłos. Trzon drużyny stanowili także: Łukasz Mika, Marcin Karpiński, Marcin Kołodziejczyk, Krystian Zaręba, Przemysław Kupczyk. Objawieniem rundy okrzyknięto bramkarza Konrada Majcherczyka. Wiosną, w czwartej lidze był tylko rezerwowym, teraz rozegrał kilka kapitalnych meczów i jest jednym z najlepszych golkiperów na drugim froncie.

Największą bolączką pińczowian był brak skuteczności - zdobyli zaledwie 14 bramek. Kiepsko spisywała się też defensywa (stąd wysokie porażki - 0:6 z Górnikiem Wieliczka, 0:4 z Hetmanem), poza tym Nida często musiała płacić "frycowe" beniaminka.

W miniony czwartek odbyło się walne zebranie klubu, na którym zapadła decyzja o powrocie do starej nazwy - TS 1946 Nida Pińczów. Odwołany też został zarząd. Dzisiaj ma dojść do rozmów nowych włodarzy klubu z zawodnikami, w sprawie dalszej gry, wysokości kontraktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie