Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porozumienie i umorzenie

/I.O./
Arkadiusz Durlik, poszkodowany w jednym ze starachowickich zakładów pracy.
Arkadiusz Durlik, poszkodowany w jednym ze starachowickich zakładów pracy. Echo Dnia

Warunkowym umorzeniem postępowania na roczny okres próby zakończył się proces pracodawcy oskarżonego przez swojego byłego pracownika o naruszenie przepisów prawa o ubezpieczeniach społecznych, czyli zatrudnianie pracownika "na czarno". Dyrektor ds. administracyjnych w tej samej firmie Annie G. postawiono zarzut m.in. fałszowania dokumentów dotyczących zatrudnienia. Krzysztofowi M., odpowiedzialnemu w firmie za szkolenia bhp, prokurator zarzuca sfałszowanie karty szkoleń.

Przypomnijmy, iż właściciel jednego ze starachowickich zakładów pracy stanął przed sądem po tym, jak jeden z jego pracowników uległ wypadkowi na terenie zakładu. Poszkodowany utrzymywał, iż w tym czasie pracował bez umowy "na czarno".

- Ciąłem płyty kamienne o grubości do 6 cm i wielkości około 2 metrów - mówi poszkodowany Arkadiusz Durlik. - 30 lipca kierownik poinformował mnie, że będę ciął płytę, która waży około 2 ton i ma ponad 2 metry wielkości i 24 centymetry grubości. Z obróbką tej płyty zeszło mi cały dzień, wieczorem przystąpiłem do jej obcinania, byłem wtedy z innymi pracownikami w zakładzie, nikogo z szefostwa nie było. Podczas przekręcania tej płyty, co robiliśmy wózkiem widłowym, belka, na której stała płyta zachwiała się i upadła na moje nogi. Nie zdążyłem odskoczyć. Płyta przygniotła mi nogi na wysokości około 20 centymetrów od bioder. Myślałem, że mi je ucięła. Nie czułem nic, tylko jakby kikut jednej nogi. Ból był okropny, myślałem, że zemdleję.

Poszkodowany ponadto zarzucił Anecie G. próbę wywiezienia go z zakładu.

Dariusz K., zeznając przed sądem powiedział, że przyjmując Arka do pracy załatwienie wszelkich formalności polecił Anecie G. Jak twierdził na sali rozpraw był pewien, że zostało to zrobione. O tym, że z Arkiem nie została sporządzona umowa o pracę, jak twierdzi szef firmy, dowiedział się w lipcu, podczas odprawy z pracownikami, przed wyjazdem na urlop. Później otrzymał telefon z informacją o wypadku. Dyrektor ds. marketingu i administracji zeznała, iż nie przygotowała umowy o pracę, bo Arek nie dostarczył jej kompletu wymaganych dokumentów, m.in. świadectwa o ukończeniu szkoły, wyników badań. Zaprzeczyła też jakoby próbowała wywieźć Arka z zakładu, tuż po wypadku. Pracownik odpowiedzialny za szkolenia bhp zeznał, iż przeszkolił Arka, tylko nie odnotował tego, bo nie miał on założonej karty bhp, a nie miał jej, bo nie posiadał umowy o pracę. Oskarżeni nie przyznali się do zarzucanych im czynów.

Podczas czwartkowej rozprawy zapadł wyrok. Równocześnie bowiem ze sprawą w wydziale karnym, toczyła się rozprawa między wymienionymi stronami w Sądzie Pracy. Dotyczyła wysokości odszkodowania z tytułu wypadku przy pracy. Obydwaj panowie doszli do porozumienia. Zawarto ugodę, na mocy której postępowanie w Sądzie Pracy zostało umorzone. Wymienione porozumienie i wypłacenie przez pracodawcę odszkodowania spowodowało, iż poszkodowany Arek zdecydował się wycofać z postępowania, które toczyło się przed Sądem Karnym. Sędzia przychylając się do wniosku złożonego przez obie strony zdecydował o warunkowym umorzeniu postępowania na okres jednego roku.

- Warunkowe umorzenie nie jest równoznaczne z uniewinnieniem. Jest to rok próby. Jeżeli w tym czasie oskarżony nie popełni przestępstwa, to sprawa ulegnie zatarciu - dodał na koniec procesu sędzia prowadzący rozprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie