MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Porwany w biały dzień! - szczegóły zajścia

Sylwia BŁAWAT [email protected]
fot. sxc.hu
W biały dzień w Kielcach uprowadzony został młody człowiek. Porywacze żądali od niego stu tysięcy złotych, wypuścili go, gdy zgodził się dać 20 tysięcy złotych zaliczki. Dwaj podejrzani, w tym mistrz wschodnich sztuk walki, zostali już aresztowani.

Mała dziewczynka

Mała dziewczynka

Najbardziej drastyczne porwanie na terenie województwa świętokrzyskiego miało miejsce w 1991 roku. Jego ofiarą było dziecko, 11-letnia dziewczynka z Ostrowca Świętokrzyskiego. Pochodziła z dobrze sytuowanej rodziny i to stało się przyczyną jej nieszczęścia. Policjanci wytypowali osobę, która mogła uprowadzić dziewczynkę. Chodziło o właścicielkę upadającego sklepu w mieście, zadłużoną po uszy, znajomą rodziców 11-latki. Ustalono, że kobieta i je syn przetrzymują dziecko w zamkniętym już sklepie. Policjanci odnaleźli skrajnie wycieńczoną dziewczynkę, porywacze trafili za kraty.

Wszystko zaczęło się od chwili, gdy z Zakładu Karnego w Radomiu wyszedł pewien mieszkaniec Kielc, nazwijmy go Arturem, który odsiadywał wyrok za kradzieże za granicą, między innymi we Francji. Był komuś winien pieniądze, ale że ich nie miał, postanowił je zdobyć. Upatrzył sobie młodego kielczanina Rafała.

- Podobno Rafał miał u niego jakiś dług, rzekomo nie podzielił się z nim zyskiem z jakiegoś przestępstwa, ale czy tak było naprawdę, nie wiadomo. I nie ma to żadnego znaczenia, bo nawet jeśli ktoś komuś nie oddał pieniędzy, prawo zakazuje odzyskiwania ich siłą - opowiadają policjanci.

DZWOŃ NA POLICJĘ

Obaj mężczyźni umówili się na spotkanie na stacji paliw w Kielcach. Była godzina 13. Rafał przyjechał wraz z kolegą. Gdy podjeżdżali na parking, wjechały tu też dwa inne auta - BMW i peugeot. W jednym z nich siedział Artur.

Młody kielczanin wysiadł, zostawiając kolegę w wozie. Zaczęła się rozmowa. Czego dotyczyła, tego wówczas świadkowie nie wiedzieli. Zobaczyli tylko, jak do rozmawiających mężczyzn podchodzą kolejni, którzy zaczynają szarpać Rafała. Nie trwało to długo, wkrótce wciągnęli go na tylną kanapę BMW i oba "obce" auta odjechały. Moment później ktoś zadzwonił do domu Rafała. Odebrał ojciec.

- Dzwoń na policję, Rafał został porwany - powiedział męski głos w słuchawce i rozłączył się.
Poszukiwania porwanego młodego człowieka o nie bardzo kryształowej przeszłości rozpoczęły się natychmiast. Policjanci odtworzyli to, co stało się na stacji paliw, zablokowali drogi wyjazdowe z Kielc, funkcjonariusze z długą bronią sprawdzali samochody takich marek, jak te ze stacji paliw.

POSINIACZONY, OPUCHNIĘTY, ZSZOKOWANY

Pierwszy sukces przyszedł szybko. Kilka godzin po zgłoszeniu na stacji paliw w Skarżysku policjanci odnaleźli jedno ze wskazanych aut - BMW. W wozie było dwóch mieszkańców Warszawy, obaj zostali zatrzymani. I obaj, jak się potem okazało, brali czynny udział w zdarzeniach w Kielcach. Obaj zgodnie stwierdzili, że nie mają pojęcia, o co chodzi.

Wciąż trwały poszukiwania Rafała, chłopak jednak znalazł się sam. W szpitalu. - Okazało się, że został wyrzucony na postoju taksówek w Kielcach, stąd zakrwawiony i dotkliwie pobity poszedł do brata, a z nim do szpitala - mówią stróże prawa.

Oczywiście policjanci, gdy tylko się o tym dowiedzieli, natychmiast pojechali tam. Nie dowiedzieli się nic. Najpierw lekarze nie zgodzili się na przesłuchanie Rafała, bo nie pozwalał na to stan jego zdrowia. Był mocno posiniaczony, opuchnięty, zszokowany. Potem, gdy już trochę wydobrzał, powtarzał, że nic nie pamięta. Dopiero później przyznał, że owszem, pamięta, ale nie chce nic mówić, bo się boi.

Dwa porwania

Dwa porwania

Równowartości 600 tysięcy złotych okupu żądali kilka lat temu ludzie, którzy w Kielcach porwali z ulicy 27-letniego Amerykanina. Podawali się za krakowskich policjantów, ofiarę skuli kajdankami, na głowę założyli worek. Wywieźli go do piwnicy w jakimś domu, tu trzymali o chlebie i wodzie. Po 18 dniach od uprowadzenia porywacze uwolnili swoją ofiarę. Dwa tygodnie później policjanci zatrzymali pięciu podejrzanych o udział w uprowadzeniu. Dwa lata później ustalono, że grupa może mieć na swoim sumieniu także porwanie biznesmena w Kielcach, za uwolnienie którego żądano 100 tysięcy złotych.

100 TYSIĘCY ZŁOTYCH

Na podstawie zeznań świadków, nagrań monitoringów różnego rodzaju i całego szeregu innych dowodów policjanci odtworzyli przebieg tamtego popołudnia. Z ich ustaleń wynika, gdy Rafała wciągnięto do BMW, wsiadło za nim dwóch mężczyzn, w tym… sportowiec, mistrz sztuk walki, jak widać, wykorzystujący swoje umiejętności w co najmniej wątpliwej dziedzinie.

Obaj pasażerowie zaczęli okładać Rafała i rękami, i młotkiem po głowie, ramionach i rękach. Kierowcą wozu był Artur, ten, który rzekomo chciał wyegzekwować zwrot długu. Oba samochody - i BMW, i peugeot pojechały w kierunku kieleckiego cmentarza, tu Rafałowi kazano się przesiąść do peugeota, a jego dwaj oprawcy zakończyli działalność i pojechali do domu, do Warszawy. Nie dojechali tam, bo na stacji paliw w Skarżysku zatrzymała ich policja.

Tymczasem peugeot pomknął do jednego z zajazdów pod Skarżyskiem i tu toczyły się negocjacje. Rafałowi nakazano wypłacić 100 tysięcy złotych. Ostatecznie stanęło na tym, że jeszcze tego samego dnia, tyle że wieczorem, ma dostarczyć zaliczkę na poczet spłaty długu - 20 tysięcy złotych. Dopiero gdy się zadeklarował, że to zrobi, zwrócono mu wolność - odwieziono go do Kielc i wyrzucono na postoju taksówek. Kilka minut później stanął w drzwiach mieszkania brata. Zakrwawiony. Pobity.

Najtragiczniejsze porwanie w dziejach naszego regionu

Najtragiczniejsze porwanie w dziejach naszego regionu

Najtragiczniejszy finał w ostatnich latach miało porwanie, do którego doszło w maju 2003 roku. Wtedy z kieleckiej ulicy został uprowadzony 42-letni mężczyzna. Napastnicy wywieźli go do lasu koło Sukowa. Tam - jak ustaliła prokuratura - połamali mu ręce i nogi, skatowali do nieprzytomności, potem włożyli do samochodu i wyrzucili w zatoczce autobusowej przy ulicy Tarnowskiej w Kielcach. Jeden z przestępców zadzwonił anonimowo na pogotowie i poinformował, że na Tarnowskiej zdarzył się wypadek drogowy. Lekarze nie zdołali już uratować skatowanego człowieka.
Śledczy ustalili, że były to porachunki na tle mafijnym. I że brał w nich udział ówczesny domniemany szef kieleckiego półświatka o pseudonimie "Chińczyk". On i mężczyzna, uznawany za jego prawą rękę poszli na współpracę z prokuraturą i dzięki temu w tej sprawie usłyszeli wyroki w zawieszeniu. Natomiast cztery inne osoby, m.in. za śmiertelne pobicie 42-latka, zostały skazane przez kielecki Sąd Okręgowy na 9 i 10 lat więzienia.

WCIĄŻ SZUKAJĄ

Drugi wóz policja szybko odnalazła. Okazało się, że peugeot należy do pewnego człowieka, który za 50 złotych na ten dzień pożyczył go Arturowi. Czy wiedział, do czego ma posłużyć wóz? Tego nie wiadomo. W aucie znaleziono natomiast kajdanki, nóż, młotek.

Arturowi udało się wymknąć, najprawdopodobniej nie ma go już w kraju. W areszcie są natomiast warszawiacy, którzy - jak ustaliła policja - okładali Rafała w samochodzie. Jeden z nich to mistrz sztuk walki, podobno czynny pseudokibic. Drugi natomiast ma nieciekawą przeszłość. Policjanci mówią, że siedział za zabójstwo… Najpoważniejsze zarzuty, jakie im postawiono, to próba wymuszenia biciem pieniędzy od młodego kielczanina i bezprawne pozbawienie go wolności. Może za to grozić nawet do 10 lat więzienia.

O sprawie policjanci mówią, że wciąż jest rozwojowa. Trwają poszukiwania pozostałych uczestników zajścia. Nie tylko Artura, choć to on odgrywał kluczową rolę w tej sprawie, ale także jeszcze innych mężczyzn - na stacji paliw w Kielcach, skąd porwany został Rafał, było ich przecież kilku.

PS. Imiona zmieniono.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie