To już naprawdę koniec procesu Krzysztofa Grzegorka i innych oskarżonych w sprawie korupcji w skarżyskim szpitalu. W czwartek w Sądzie Rejonowym w Skarżysku dopytano ostatnich świadków i wygłoszono po raz drugi końcowe mowy. Przypomnijmy, Krzysztof Grzegorek, poseł i były wiceminister zdrowia w rządzie Donalda Tuska, został oskarżony o to, że wziął ponad 20 tysięcy złotych łapówek od przedstawicieli koncernu medycznego Johnson&Johnson w zamian za preferowanie tej firmy podczas organizowanych przez skarżyski szpital przetargów. Prokurator żąda dla niego dwóch lat więzienia w zawieszeniu, 50 tysięcy złotych kary i zakazu pełnienia funkcji kierowniczych w placówkach służby zdrowia. Grzegorek miał brać łapówki za pośrednictwem należącego do znajomych biura podróży, które wystawiało fikcyjne faktury za nieodbyte szkolenia i imprezy organizacyjne. W rzeczywistości pieniądze miały trafiać do kieszeni polityka.
Z NISKICH POBUDEK
Wyrok w trwającej od wiosny sprawie miał zapaść już wcześniej, jednak sędzia Magdalena Michalewicz chciała dodatkowo przesłuchać dwójkę byłych pracowników Johnson&Johnson. Pytała o procedury przekazywania darowizn dla szpitali. Po krótkim przesłuchaniu po raz kolejny wystąpił prokurator Tomasz Radecki, który podtrzymał wcześniej postawione zarzuty.
- Istniał sprytny mechanizm umożliwiający Krzysztofowi Grzegorkowi bezkarne czerpanie korzyści z tytułu pełnionej funkcji - mówił Radecki. - Linia obrony oskarżonego to teoria spisku, źli są prokuratorzy, policjanci, dziennikarze. To zachowanie znamy z innych procesów - mówił prokurator. W porównaniu z pierwszą mową końcową czwartkowa była nie tylko znacznie dłuższa i rozbudowana, ale i kategoryczna. Oskarżyciel stwierdził, że Grzegorek działał z niskiej, finansowej pobudki.
NIE UCIEKAŁEM JAK ZIOBRO
Poseł wystąpieniem Tomasza Radeckiego był oburzony. - Przeżyłem szok, słuchając tych słów. To brutalny polityczny atak na moją osobę. Co się stało od ostatniej rozprawy? Przyszło zlecenie z Brukseli, od patrona? - pytał polityk, co odebrano jako sugestię, udziału w sprawie byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Przemówienie oskarżyciela Krzysztof Grzegorek nazwał beletrystyką, jego zdaniem oskarżenia nie mają żadnego poparcia w materiałach dowodowych.
- Cóż zrobiłem złego? To, że w kwadrans po wyemitowaniu programu telewizyjnego na mój temat złożyłem dymisję, a wkrótce potem immunitet? Nie uciekałem jak Ziobro - mówił skarżyski parlamentarzysta. - Nie czuję się winien ani jednego z postawionych mi zarzutów - zakończył swoje emocjonalne wystąpienie.
W ŚRODĘ WYROK
Obrońcy posła Grzegorka, Tadeusza Jasińskiego, Joanny Ćwiszewskiej i Andrzeja Sadlowskiego, współoskarżonych w tej sprawie, wnosili o uniewinnienie swoich klientów, starali się wykazać poważne błędy w działaniach prokuratury i stawianie chybionych zarzutów. W końcowych słowach były dyrektor szpitala w Skarżysku Tadeusz Jasiński stwierdził - nigdy nie wręczałem Krzysztofowi Grzegorkowi żadnych pieniędzy. Joanna Ćwiszewska prosiła o uniewinnienie, podobnie jak Andrzej Sadłowski.
Andrzej Gadomski, na którego zeznaniach opierało się oskarżenie - były dyrektor biura podróży i partyjny kolega posła Grzegorka z Platformy Obywatelskiej - kilka razy zmieniał wersje zdarzeń. Powiedział, że nigdy nie wręczał Grzegorkowi żadnych pieniędzy i prosił o możliwie łagodny wymiar kary. Sędzia Michalewicz zapowiedziała ogłoszenie wyroku w najbliższą środę, 4 listopada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?