Powyborczy smuteczek - wszyscy wygrali, a nikt się nie cieszy

Sam naczelnik nie krył żalu i stwierdził - Dostaliśmy dużo, ale zasługiwaliśmy na więcej. W dodatku ten Senat... Po co on komu, jak się w nim nie ma większości? Rozgonić, jak kiedyś! Koalicja Obywatelska (Platforma plus połknięte przez nią mikroby) też się cieszy, bo w Warszawie wygrała. Że w całej Polsce dostała baty - co tam! Lewica zadowolona, bo zmartwychwstała i znów będzie się upominać o prawa gejów i aborcję na życzenie. Wiele na tym nie ugra, ale chociaż w telewizji pokażą. Miała apetyt na więcej, jak Jarosław, więc i tam panuje smuteczek. Ludowcy razem z Kukizem piją z radości samogon - wywinęli się kostusze i przekroczyli wyborczy próg. Tylko co z tego, skoro PiS nie musi się z nimi układać? Szeregi PSL znów stopnieją, bo na chłopski rozum - po co komu partia, co swoim stanowisk nie rozdaje? Zostają jeszcze narodowcy z Konfederacji. Kolejni zwycięzcy. Weszli do Sejmu! Co prawda nikt ich tam nie lubi, ale wreszcie przekroczyli magiczne pięć procent. Będzie gdzie straszyć uchodźcami. Prywatnie, bardzo mnie cieszy, że do Sejmu wróciła różnorodność. Ciekaw jestem, czy Grzegorz „Szczęść Boże” Braun z Konfederacji polubi się z blogerką Klaudią Jachirą. Z jednej strony monarchista (pewnego razu wyłamał kciuk policjantowi, za co zapłacił grzywnę), apelujący o intronizację Jezusa na Króla Polski , z drugiej - wielbicielka hasła „Bób, Hummus, Włoszczyzna” i autorka teleturnieju smoleńskiego „Czyja to kończyna”. Wracamy do idei Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Bez wątpienia.