Pożar w zakładzie "Kielczanka" w Kielcach (zdjęcia)

- Zgłoszenie o pożarze w zakładzie "Kielczanka" otrzymaliśmy przed godziną 9 rano we wtorek - opowiadał Robert Sabat, zastępca komendanta miejskiego kieleckiej straży pożarnej. - Znamy obiekt, wiemy jakich jest gabarytów więc od razu na miejsce zadysponowano osiem zastępów naszych strażaków.

Gdy jednostki dotarły wewnątrz budynku panowało ogromne zadymienie. Pracownicy hali, w sumie trzynaście osób wyszło na zewnątrz, wcześniej zaś gaśnicami proszkowymi próbowali gasić ogień. - Strażakom szybko udało się zlokalizować pożar, okazało się, że paliło się na pierwszym piętrze hali, w miejscu gdzie składowane były tekturowe opakowania. Ratownicy szybko ugasili ogień, a nadpalone opakowania wyrzucili na zewnątrz budynku, gdzie dokładnie przelano je wodą.

Później oddymiono pomieszczenia. - Przypuszczalną przyczyną powstania pożaru było prawdopodobnie niewłaściwe eksploatowanie pieca, tak zwanej "kozy", którą ogrzewano pomieszczenia na drugim piętrze hali. Podejrzewamy, że z pieca wypadł żar, który przez dziurę w stropie upadły na tekturę składowaną piętro niżej - tłumaczył Robert Sabat i dodawał, że straty wstępnie oszacowano na 20 tysięcy złotych, zaś ocalono mienie za około 300 tysięcy złotych. - W dalszej części hali znajdowało się wiele łatwopalnych przedmiotów, jak chociażby rzeczy wykonane z wikliny bądź drewniane ramy do obrazów. Na szczęście udało sie w porę opanować pożar, tak że powierzchnia, którą objął ogień nie była duża - wyjaśniał komendant Sabat.