Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy skarżyskiego oddziału ratunkowego terroryzowani przez pijanych pacjentów

Mateusz Bolechowski
Nietrzeźwi spadając z łóżka mogą sobie zrobić krzywdę. Jedyna rada, to ułożyć ich na materacu na podłodze.
Nietrzeźwi spadając z łóżka mogą sobie zrobić krzywdę. Jedyna rada, to ułożyć ich na materacu na podłodze. Mateusz Bolechowski
Ordynarne wyzwiska, rękoczyny, smród i ekskrementy na szpitalnej podłodze. Odkąd zlikwidowano kielecką izbę wytrzeźwień, na to wszystko każdego dnia narażeni są pracownicy i pacjenci szpitalnego oddziału ratunkowego. Z agresywnymi pijakami nie ma co zrobić, więc trafiają do szpitala.

Izby wytrzeźwień, wynalazek PRL-u, powstały z potrzeby chwili, jak "weszobijki" na radzieckich dworcach. Miały się dobrze przez dziesiątki lat. Wiadomo było, że kto pod dobrą datą trafi w ręce mundurowych, zostanie tam odwieziony, przebrany w białą piżamkę i napojony zbożową kawą. Do specjalnych sal trafiali pijani sprawcy przestępstw, by po wytrzeźwieniu odpowiedzieć za swoje czyny. Choć czasy się zmieniły, klientów izbom nie brakowało. Za pobyt płacili sami lub koszty pokrywały gminy. W ubiegłym roku kielecką izbę zamknięto. Z przyczyn ekonomicznych, bo spadku liczby pijaków w regionie jakoś nie widać. Pojawił się jednak problem - co z nimi zrobić? Odpowiedzialność za nietrzeźwych obywateli zrzucono na policjantów i szpitale. Odkąd tak się stało, zaczęła się gehenna, szczególnie dla pielęgniarek.

Policja zapłaci

Zwykle na oddział ratunkowy zamroczonych panów przywozi radiowóz. Lekarz musi stwierdzić, czy w tym stanie pacjent może dojść do siebie na policyjnym "dołku", czy musi zostać poddany szpitalnej kuracji. Za takie badanie komenda musi zapłacić około 30 złotych.

- Rocznie będzie nas to kosztować około 12 tysięcy złotych. Nie mamy na to pieniędzy. Zwróciliśmy się o pomoc do wszystkich samorządów w powiecie. Koszty badań zgodziły się pokryć jedynie gminy Bliżyn i Skarżysko Kościelne. Pozostałe nie chcą dać pieniędzy - mówi inspektor Piotr Kania, zastępca komendanta powiatowego policji w Skarżysku-Kamiennej. Dodajmy, że miejsc dla zatrzymanych w budynku policji jest za mało i często nietrzeźwych trzeba wozić do Starachowic albo Końskich. A to też kosztuje i wyłącza stróżów prawa z działań, do których zostali powołani.

Obciążyć biednego

Za opiekę nad nietrzeźwymi płaci szpital, który i tak ledwo przędzie, bo ma potężne długi. - Większość tych pacjentów to osoby nie ubezpieczone. Wystawiamy im więc rachunki, wysyłamy wezwania do zapłaty. Ale ściągalność jest bardzo mizerna - przyznaje Maciej Juszczyk, dyrektor skarżyskiego szpitala. W dodatku agresywni, pijani mężczyźni tak dają się we znaki personelowi, że trzeba było zatrudnić ochroniarzy na oddziale. To dodatkowe koszty. - Finansowanie powinien przejąć na siebie rząd, ta sprawa powinna zostać załatwiona na szczeblu centralnym - uważa powiatowy radny, a jednocześnie lekarz, Jan Gajda.

- Gminy mają fundusze na walkę z alkoholizmem, te pieniądze często są wydawane na ulotki i plakaty, których skuteczność jest co najmniej wątpliwa. Te pieniądze lepiej byłoby wydać na pokrycie kosztów leczenia pijanych pacjentów - dodaje Jan Gajda.

Ciężki los pielęgniarki

Pracownicy oddziału ratunkowego, szczególnie pielęgniarki, mają serdecznie dość. W rozmowie z nami przyznają, że dochodzi do rękoczynów, szarpania.

- W naszą stronę lecą ordynarne wyzwiska, ci ludzie plują, próbują obmacywać pielęgniarki. Bywa, że się obnażają i składają niedwuznaczne propozycje - opowiada Izabela Mosiołek, oddziałowa. Jedną z pracownic nietrzeźwy pacjent pchnął tak mocno, że uderzyła w szafkę. To nie są wyjątkowe sytuacje. Każdego dnia na oddział ratunkowy trafia kilku pijanych w sztok. W kwietniu było ich ponad 70. - Pół biedy, kiedy upijają się na wesoło. Znacznie gorzej, kiedy stają się agresywni - przyznaje Izabela Mosiołek. Jak się dowiedzieliśmy, był przypadek, że jeden z uciążliwych gości oddziału chwycił za stojak od kroplówki i zaczął nim wymachiwać jak samurajskim mieczem.

Smród, brud i stres

Środa, wczesnym popołudniem. W jednej z sal leży mężczyzna. Dla jego bezpieczeństwa położono go na materacu, na podłodze. Gdyby spadł, mógłby rozbić głowę. Po kwadransie ratownicy przywożą następnego. Zupełnie nieprzytomny. Pielęgniarki zakładają rękawiczki i szukają po kieszeniach dokumentów. Bezskutecznie. Odór jest trudny do wytrzymania.

- To jeszcze nic - twierdzi jedna z sióstr. Ale okna trzeba otwierać na oścież. Niestety, ten rodzaj pacjentów ma w zwyczaju załatwiać swoje fizjologiczne potrzeby, wszelkiego rodzaju zresztą, tu i teraz. Na przykład na korytarzu na oczach zwykłych pacjentów i personelu. To trzeba posprzątać. Takich scen nie zobaczy się w Na Dobre i na Złe, ani Doktorze House.

A dzieci patrzą

Na nowej sytuacji cierpią nie tylko medycy, ale i zwykli pacjenci. Starsi ze stanami przedzawałowymi, dzieci z urazami.

- Oni się boją, czasem padają ofiarami agresji nietrzeźwych. A nie ma możliwości oddzielenia trzeźwych od tych pod wpływem alkoholu. Przebywają w tych samych boksach. Pijani nieraz i kilkanaście godzin, w dodatku muszą być pod stałą obserwacją - mówi jedna z pielęgniarek. Kiedy przetrzeźwieją, zwykle próbują uciec, albo wręcz żądają odwiezienia do domu, bo nie prosili, żeby ich przywożono do szpitala.

- Tak dalej się nie da. Praca oddziału jest zdezorganizowana, personel żyje w ciągłym stresie. Jeszcze trochę i ludzie się zbuntują, jak w Kielcach - uważa Izabela Mosiołek. - Zamiast zająć się naprawdę chorymi, pracownicy uspokajają nietrzeźwych. A wszyscy wokół udają, że problemu nie ma - dodaje Jan Gajda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie