Pralki i lodówki pojechały z Kielc do Sandomierza

- Zorganizowałem w szpitalu zebranie z udziałem lekarzy, ordynatorów, pielęgniarek, pracowników administracyjnych i poprosiłem ich o wsparcie rodzin dotkniętych powodzią - mówi Jan Gierada, dyrektor placówki. - Pomyślałem sobie, że nie możemy być obojętni na cierpienie drugiego człowieka. Moja prośba spotkała się z akceptacją wszystkich zebranych. W krótkim czasie zebraliśmy sporą kwotę.

- Do komisji socjalnej zaczęli przychodzić nasi pracownicy i każdy dawał tyle ile mógł - opowiada jej przewodniczący Andrzej Kozalski. - Pracuje u nas prawie 300 lekarzy, dobrze zareagowali na prośbę o pomoc. Wszyscy darczyńcy mieli świadomość, że nie można zostawić tych zrozpaczonych ludzi, którzy zostali bez mebli, potrzebnego sprzętu, a czasem bez dachu nad głową bez pomocy. Chętnie odpowiedzieli na nasz apel.

Dyrektor Gierada mówi, że wcześniej kilkakrotnie rozmawiał z burmistrzem Sandomierza Jerzym Borowskim i on zasygnalizował mu, że w tym momencie najbardziej potrzebny byłby sprzęt agd. - Dlatego skontaktowaliśmy się z Centrum Handlowym Domgos i kupiliśmy potrzebne rzeczy - mówi Andrzej Domański, dyrektor ds. technicznych szpitala.

Katarzyna Kęćka, kierownik sklepu potwierdza, że sprzęt jest bardzo dobrej jakości, będzie służył długie lata.
Dyrektor Gierada poinformował, że nabyli kilkanaście lodówek, pralek, suszarki, czajniki i pojechały one wczoraj prosto do Urzędu Miasta w Sandomierzu, gdzie rozdysponuje je burmistrz. - Poprosiłem także, żeby potem przysłano mi nazwiska i adresy rodzin, do których trafiły - dopowiada dyrektor szpitala. Nie o to chodzi, żebym komuś nie wierzył, ale jestem skrupulatny i chciałbym potem przedstawić je naszemu zespołowi - wyjaśnia.