Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prapremiera w kieleckim Teatrze imienia Stefana Żeromskiego spektaklu „Och, te duchy!”. Rzeczy nie są takimi, jakimi się wydają [ZDJĘCIA]

Lidia Cichocka
Facebook/ Teatr im. Stefana Żeromskiego
Jeśli komedia, to gorzko-smutna, jeśli thriller to z filozoficznymi myślami – spektakl „Och, te duchy!” trudno jest zaszeregować, czy określić jednym słowem. Bezsprzecznie wart jest zobaczenia.

W piątek, ponownie rzutem na taśmę, tuż przed zamknięciem z powodu pandemii teatrów, teatr im. Stefana Żeromskiego zaprosił na prapremierę. Angielski reżyser Dan Jemmett zaprezentował kieleckiej publiczności sztukę bardzo interesującego, ale niezbyt dobrze znanego w Polsce włoskiego dramaturga Eduardo De Filippo.

„Och, te duchy!” to opowieść o mężczyźnie, który wiarą w duchy zastępuje przykrą prawdę o zdradzającej żonie. Na podobnej intrydze oparto setki fars, jednak ta sztuka z farsą ma niewiele wspólnego, chociaż nie brakuje w niej czarnego humoru. To raczej dramat nieszczęśliwego, zagubionego człowieka, który nie radzi sobie w życiu i ucieka w świat iluzji. Z pewnością nie jest wyrachowanym cwaniakiem zarabiającym na niewierności żony. Wypowiadane przez niego myśli na temat miłości, małżeństwa są bardzo głębokie a spowiedź przed domniemanym duchem wzruszająca i porażająca swą szczerością.

W roli Pasquala Dawid Żłobiński, który jak zwykle mistrzowsko zbudował postać duszy udręczonej, miotającej się od euforii do całkowitego załamania. Uwagę przykuwają Bartłomiej Cabaj (dusza niespokojna czyli kochanek) i Andrzej Plata (demoniczna dusza wolna). Panowie prezentują cały arsenał komediowych chwytów i każde ich pojawienie się oznacza przyspieszenie: akcji i tętna.

Katalog duchów na scenie jest naprawdę imponujący, bo każdy w tym spektaklu to jakaś dusza, odźwierny Jacek Mąka, jego siostra Ewelina Gronowska, obie żony: Dagna Dywicka i Beata Pszeniczna – każdy z aktorów buduje swą postać bardzo konsekwentnie, zacierając granice między iluzją a rzeczywistością. Tę umowność i przenikanie się życia i teatru widać od pierwszej sceny, w której „przypadkowy” widz wchodzi między dekoracje i staje się kimś innym. Duchem? Półprzezroczyste elementy scenografii, prześwity, w których widać siedzące w tle postacie z białymi twarzami podkreślają tę umowność, ale też potęgują nastrój grozy, oczekiwania na coś strasznego. Świetnie współgrają z tym kostiumy Sylvie Martin-Hyszka przywołujące na myśl „Rodzinę Adamsów” czy „Innych”.

I mimo skojarzeń z horrorem klasy B „Och, te duchy!” są mądrą opowieścią w bardzo ciekawej i rzadko u nas spotykanej formie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie