Legendy skarżyskiego jazzu po latach znów razem.
(fot. Mateusz Bolechowski)
Mało kto wie, że niewielkie Skarżysko swojego czasu było jazzową potęgą. W latach 60 - tych swoją przygodę z muzyką zgniłego imperializmu zaczynali u nas tak znani muzycy, jak Zbigniew Jaremko (Young Dixilanders, Warszawska Grupa Tradycyjna (Milicyjna) Wilkasy, Asocjacja Hagaw, Big -Band Stodoła, Swing Session, Jazz Carriers, Stowarzyszenie Popierania Prawdziwej Twórczości - Chałturnik, Grand Standard Orchestra, Studio Jazzowe Polskiego Radia, Sun Ship,Orkiestra studio S-1 PriTV, Zbig's Band, Casino Band Baden - Baden), Adam Góralczyk (Young Dixilanders, High Society, Orkiestra TVP Katowice, Old Metropolitan Band), czy Andrzej Marchewka (Beale Street Band). Rozjechali się po świecie. Spotkali w ostatnią sobotę.
Dixieland - Kamienna
Przyjechali też Ryszard Szkil z wnukiem, również jazzmanem Michałem, Leszek Sadko i inni. Dzięki Sławomirowi Kowalikowi, fanowi bluesa i jazzu, szefowi skarżyskiego Civitas Christiana w kawiarni Miejskiego Centrum Kultury odbyła się prawdziwa podróż w czasie. Weterani jazzu znów zagrali razem i to wspaniale! Standardy takie, jak Sweet georgia Brown, All of Me czy Saint James Infirmary brzmiały niezwykle. Dodajmy, słuchali ich skarżyszczanie w różnym wieku, szczelnie wypełniający lokal. Posluchać dinozaurów przybyli nasi artyści - Piotr Stefański z natural Beat Band, wokalista Dariusz Bernatek czy Grzegorz Ziętkowski z Old Marinners. Trzeba było organizować dostawki. Na ekranie pokazywano archiwalne fotografie z koncertów skarżyskich muzyków. Koncert przerywały rozmowy i wspomnienia o muzycznym, skarżyskim światku sprzed pół wieku.
Wysokiej klasy fortepian
Rozmówcami prowadzącego imprezę Zbigniewa Jaremki były między innymi Czesława Kubicka i Teresa Głowacka, uczestniczka festiwalu w Opolu i wokalistka zespołu "Amazonki". Wiele miejsca poświęcono postaci Stanisława Kubickiego, nestora miejscowych muzyków. Kiedyś jadąc pociągiem z Kielc do Skarżyska przespał stację. Wysiadłnocą w Radomiu. Nie mając co ze sobą zrobić, poszedł do restauracji, gdzie grali znajomi jazzmani. Ci gościli go przez dwa dni, po czym wsadzili do pociągu. Znów zaspał i wysiadł w Kielcach. Tam sytuacja się powtórzyła. Do domu dotarł po trzech dniach. Kolejna legendarna postać to świetny artysta Ryszard Pawlak, który na drzwiach miał wizytówkę z napisem "Technik - mechanik, muzyk wysokiej klasy fortepianu". Atmosfera spotkania była wspaniała.
- W tamtych czasach oni byli awangardą. Ze względu na muzykę, jaką grali, byli na cenzurowanym - wspomina Grzegorz Ziętkowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?