W miniony weekend wystąpił pan po raz piąty na czempionacie w Opatowcu. A pamięta pan swój „pierwszy raz”?Oczywiście, takich rzeczy się nie zapomina. Prezentowałem wtedy naszą klacz o imieniu Margaret. Emocje były, jak przed każdym debiutem na dużej imprezie. Sporo stresu, ale w sumie poszło całkiem dobrze. Najlepszy występ miałem przed rokiem, kiedy prowadziłem ogiera Morgotha. To superkoń.
Jak to się stało, że został pan prezenterem koni?Pochodzę ze znanej rodziny „koniarzy” z Pawłowa, więc to chyba było mi pisane (śmiech). Przez lata podpatrywałem tatę, on jest cenionym fachowcem w tej branży. Już jako małe dziecko jeździłem z nim na pokazy, konkursy. Także na czempionat do
Opatowca. Dużo nauczyłem się od Agnieszki Zinek, która prezentuje nasze konie. Te lekcje teraz procentują.
W niedzielę prowadził pan w Opatowcu piękną klacz Jaskółkę. Udany występ?Tak, jestem bardzo zadowolony. Wszystko poszło jak trzeba. Jaskółka to dobrze ułożony, mądry koń. Jest potomkiem naszego słynnego ogiera Sexa. Muszę też przyznać, że miałem specjalny doping (śmiech). Po raz pierwszy na czempionacie w Opatowcu byli koleżanki i koledzy z mojej grupy na uczelni. Impreza bardzo im się podobała.
Czempionat zaliczony, a jakie ma pan plany na dalszą część wakacji?Wakacje zapowiadają się bardzo pracowicie. Czeka mnie sporo roboty w gospodarstwie, które niedawno przepisali na mnie rodzice. A konie? Na razie chwilę odpoczną, być może pod koniec lipca wystartujemy w dużym, liczącym się konkursie w Białce. Decyzja jeszcze nie zapadła, zobaczymy jak się sprawy ułożą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
