MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Proces o korupcję w kieleckim w szpitalu: Pacjenci zeznają

/mow/
- Pan doktor powinien być w szpitalu, a nie na sali sądowej. I leczyć ludzi - denerwował się jeden z pacjentów, zeznający jako świadek w procesie ordynatora z kieleckiego szpitala wojewódzkiego, oskarżonego o korupcję.

O co ten proces?

O co ten proces?

Lekarz został oskarżony o to, że między wrześniem 2005 roku a styczniem 2007 roku przyjął 16 łapówek - w sumie niespełna 1600 złotych i 200 euro. W akcie oskarżenia prokurator wyliczył też butelkę alkoholu, mięso i jaja. Te korzyści ordynator ortopedii szpitala na kieleckim Czarnowie miał dostawać w za-mian za przyspieszenie zabiegu, zrobienie operacji, za informacje o stanie zdrowia pacjenta. Głównym dowodem były nagrania z kamery, jaką policja zawiesiła w gabinecie ortopedy. Lekarz nie przyznawał się do winy, tłumaczył, że jeśli przyjmował pieniądze, to ulegając presji pacjentów. W maju ubiegłego roku kielecki Sąd Rejonowy uznał go jednak winnym wszystkich za-rzutów i skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu oraz czteroletni zakaz pełnienia funkcji ordynatora. Po apelacji wyrok został uchylony i proces toczy się od nowa.

Podczas środowej rozprawy zeznawały w większości osoby starsze, schorowane, które twierdziły, że niewiele pamiętają z wydarzeń sprzed kilku lat. - Ja mam częste bóle głowy, tracę pamięć - tłumaczyła 74-letnia emerytka, która przeszła już kilka operacji biodra. Na jedną z nich skierował ją oskarżony teraz ordynator ortopedii. Jeszcze podczas śledztwa kobieta opowiadała policjantom, że podczas wizyty w prywatnym gabinecie dostała od niego skierowania do kieleckiego szpitala wojewódzkiego na operację.

Ale nie było ponoć wolnych terminów. - Podczas kolejnej wizyty w prywatnym gabinecie dałam doktorowi 200 euro, z przyspieszenie terminu i żeby to on mnie operował - mówiła w śledztwie. Ale termin ponoć nadal się odwlekał. - Podczas jednej z wizyt rozpłakałam się z bólu. Położyłam na biurku 200 złotych. Doktor wziął i powiedział: "Dać to skierowanie" - opowiadała policjantom. Podobno po tym - jak wynika ze złożonych przez nią zeznań - doczekała się wreszcie na operację, którą jednak przeprowadził inny lekarz.
W środę przed sądem kobieta nie chciała potwierdzić tych słów. - Pieniędzy to ja doktorowi nie dawałam. Ze mną jeździł do niego mój syn, który teraz już nie żyje. Nie wiem, czy on dał. Ale uważam, że nie, bo gdyby dał, to operowałby mnie ordynator - przekonywała emerytka.

- Pan doktor powinien być w szpitalu, a nie na sali sądowej. i leczyć ludzi - denerwował się kolejny były pacjent ortopedy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie