Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces w sprawie afery śmieciowej w Starachowicach. To nie były ich kompetencje?

M.K.
- Nie chciałem wchodzić w buty prezydenta - powiedział przed sądem zastępca prezydenta do spraw gospodarczych w latach 2006 - 2010.
- Nie chciałem wchodzić w buty prezydenta - powiedział przed sądem zastępca prezydenta do spraw gospodarczych w latach 2006 - 2010. Monika Nosowicz-Kaczorowska
Kolejna rozprawa w tak zwanej sprawie śmieciowej odbyła się w środę w Sądzie Rejonowym w Starachowicach. Na ławie oskarżonych zasiadają byli dwaj prezydenci Starachowic, była kierowniczka Referatu Gospodarki Komunalnej i były naczelnik wydziału gospodarki komunalnej.

ZOBACZ TAKŻE:
W szkole pękła ściana. Dzieci z Płochowa czekają na decyzję, kiedy pójdą na lekcje

(Dostawca: x-news)

Kobieta nie jest już zatrudniona w Urzędzie Miejskim, mężczyzna jest kierownikiem referatu gospodarki komunalnej. Wszyscy są oskarżeni o przekroczenie uprawnień, a sprawa ma związek z corocznym aneksowaniem umów na wywóz odpadów z miasta. Według oskarżyciel, gmina miała stracić na tym około 3,5 miliona złotych. Pieniądze te w latach 2008 - 2012 miała zarobić firma wywożąca odpady.

Jako świadkowie zeznawali były zastępca prezydenta do spraw gospodarczych w latach 2006 - 2010, skarbnik gminy Starachowice, radni, w tym przewodnicząca Komisji Rewizyjnej w poprzedniej kadencji Rady Miejskiej i jej zastępca. Ci ostatni byli odpytywani po raz kolejny przez sąd. Tym razem sędzia Joanna Kucy chciała ustalić, kto konkretnie i na jakiej podstawie w Komisji Rewizyjnej wyliczył, ile gmina miała stracić na aneksowaniu umów.

Wice bez uprawnień?

- Nie wiem, na jakiej podstawie liczono wysokość stawek za wywóz odpadów ze Starachowic. Nie miałem takiej wiedzy kiedy byłem zastępcą prezydenta i nie mam jej dzisiaj. Nie byłem osobą decyzyjną, to prezydent podejmował decyzje - mówił były zastępca prezydenta do spraw gospodarczych.

Jak powiedział, o sprawie dowiedział się z mediów, po tym jak wcześniej zajęła się nią Regionalna Izba Gospodarcza i Komisja Rewizyjna w Radzie Miejskiej. Był wówczas bardzo zaskoczony tymi informacjami.

- Gospodarką śmieciową merytorycznie zajmowali się pracownicy Wydziału Gospodarki Nieruchomościami, a decyzje podejmował prezydent. Tylko on mógł być partnerem dla tak dużej firmy. Początkowo uczestniczyłem w działaniach, ale w 2008 roku zmieniła się sytuacja polityczna. Poczułem, że jestem wyłączony. Często nie brałem udziału w posiedzeniach.
Przychodziłem na początek, podpisywałem listę, wychodziłem bo wzywały mnie inne obowiązki i wracałem na koniec posiedzenia. Naczelnik i kierowniczka nie kontaktowali się w tej sprawie ze mną, tylko z prezydentem, więc nie miałem wiedzy o tej sprawie. Nie ma nigdzie moich podpisów, podpisałem się tylko na jednym protokole, a z prezesem firmy wywożącej odpady przez całą kadencję nie rozmawiałem telefonicznie - mówił przed sądem były wiceprezydent.

Zarówno oskarżony urzędnik jak i urzędniczka złożyli do tego zeznania oświadczenia.
- Wiceprezydent na każdym etapie sprawy był informowany o tym co się dzieje. Brak podpisów wynika z niechęci do ich składania - stwierdził urzędnik.

- Nie wyobrażam sobie, aby pisma były przesyłane z pominięciem zastępcy prezydenta. Niektóre pisma potwierdzał sam, ale zwykle mówił: "Dobrze, to idziemy do prezydenta" - dodała była kierowniczka.

Skarbniczka nie liczyła?

- Nie badałam uchwał. To była kompetencja pracowników poszczególnych wydziałów Urzędu Miasta - podkreślała skarbniczka Urzędu Miasta.

W początkowej fazie dochodzenia ona także usłyszała prokuratorskie zarzuty. W grudniu ubiegłego roku Prokuratura Rejonowa w Ostrowcu zdecydowała o umorzeniu zarzutów. Jak napisał wówczas prokurator Przemysław Szmidt, nie udowodniono, że skarbniczka uczestniczyła w procesie decyzyjnym skutkującym zawieranie aneksów, nie udowodniono też, że działała w porozumieniu z czwórką oskarżonych i nie można jej przypisać działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Zdaniem prokuratora mowa może być co najwyżej o uchybieniu w jej działaniu jako skarbnika.

Skarbniczka tłumaczyła, jak wyglądało przygotowanie uchwały. Sama nie brała udziału w negocjacjach stawki, nie przygotowywała uchwały. Po jej przegłosowaniu przez radnych i podpisaniu przez prezydenta miała zabezpieczyć pieniądze na wykonanie uchwały.

- Nie miałam żadnych informacji na temat nieprawidłowości. Sama nie robiłam wyliczeń, czy obliczenia stawki są trafne - powiedziała skarbniczka.

- Podpisując piąty aneks do umowy byłem przekonany, że nie łamię prawa, tym bardziej, że był już tam podpis skarbnika. Chciałem złożyć zażalenie na umorzenie sprawy wobec skarbnika, który podpisał aneks razem ze mną, a teraz będzie mnie oskarżać - stwierdził wiceprezydent, a potem prezydent miasta w latach 2011 - 2014.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie