Wysypisko cmentarnych odpadów znajduje się tuż obok przeprawy promowej z Nowego Korczyna, powiat buski, do Borusowej. W weekend odnalazł je czytelnik "Echa". Był oburzony.
- To niedopuszczalne, żeby nagrobki demontowane z nekropolii rzucać przy drodze. A nawet jeśli będą później wykorzytane jako kruszywo, to wcześniej powinno się je zniszczyć. Na stosie leżała nawet cała płyta z nazwiskiem zmarłej kobiety. Wszystko to widziały moje dzieci. Jak można nie mieć szacunku dla zmarłych, dla rodziny nieboszczki? - zastanawia się czytelnik.
NIE PRZYZNAJĄ SIĘ
W ustaleniu "właścicieli" wysypiska pomogli nam policjanci z komisariatu w Solcu-Zdroju. Okazało się, że są nimi osoby obsługujące prom rzeczny. Przewoźnicy dogadali się z lokalnym zakładem kamieniarskim, by ten nie wyrzucał starych płyt na gruzowisko tylko składował je na brzegu. W jakim celu? Tego usiłowaliśmy dowiedzieć się od samych zainteresowanych. Przewoźnik, z którym rozmawialiśmy, wersji przekazanej przez policję. - Nie wiem, kto wywozi nagrobki. To nie jest naszej - powiedział.
Właściciel zakładu kamieniarskiego dał się namówić na nieco dłuższą rozmowę. Przyznał, że jego brat wysypywał elementy grobów na zlecenie przewoźnika (współpracownika naszego rozmówcy z promu). - Prosili, żeby przywozić gruz, bo wpuszczają go do rzeki, żeby woda nie podmulała najazdu - tłumaczył mężczyzna. - Czy nie sądzi pan, że składowanie całych płyt jest nieprzyzwoite, że to może obrażać czyjeś uczucia, na przykład bliskich zmarłych? - pytamy. - To gruz. My wyrzucamy, a ludzie proszą, by im dać, bo nadsypują na drogę czy plac, gdy jest błoto - odparł.
GRZECH, NIE PRZESTĘPSTWO
Takie podejście oburza jednego z księży z terenu powiatu buskiego (prosi, by nie podawać jego personaliów). Jego zdaniem to, czego dopuścił się właściciel zakładu i przewoźnicy, to czysta profanacja, bo każdy nagrobek jest poświęcony i jako taki stanowi element rzeczywistości sakralnej.
- Człowiek, który zajmuje się demontażem starych nagrobków, powinien sprawę tak rozwiązać, by nie było profanacji. Trzeba tylko trochę pomyśleć. Najlepiej skruszyć płytę, by zatrzeć ślad jej pochodzenia - mówi ksiądz.
Gryząca sumienie świadomość popełnienia ciężkiego grzechu to jedyna kara, jaka spotka właściciela zakładu kamieniarskiego oraz przewoźnika. W wymiarze doczesnym za swoje postępowanie nie poniosą odpowiedzialności. - Nie dopatrzyliśmy się tu znamion przestępstwa czy wykroczenia. Nie doszło do naruszenia prawa - mówi sierżant sztabowy Marcin Ciszek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Busku-Zdroju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?