Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyznał się do zabójstwa ojca

Sylwia Bławat, Marcin Jarosz
Tragedia rozegrała się w bloku przy ulicy Witosa w Połańcu.
Tragedia rozegrała się w bloku przy ulicy Witosa w Połańcu. M. Jarosz
Według policji przyczyną tragicznej sprzeczki było to, że rodzeństwo z Połańca za późno wróciło do domu.

Najpierw sprzeczka o "drobiazg", potem rękoczyny i tragiczny finał. 48-letni mężczyzna z Połańca nie żyje, o jego zabójstwo podejrzany jest 24-letni syn. Według policjantów powodem było to, że młody człowiek wraz z siostrą zbyt późno wrócili do domu z odwiedzin u matki.

O rodzinie mieszkającej w bloku przy ulicy Witosa w Połańcu policjanci mówią, że była spokojna. Nie mieli sygnałów o przemocy. A jednak coś było nie w porządku, skoro kilka miesięcy temu z domu wyprowadziła się matka, przenosząc się do swoich rodziców we wsi pod Buskiem. Dwójka dzieci małżonków - 18-letnia dziewczyna i 24-letni chłopak - zostali wraz z 48-letnim ojcem w połanieckim mieszkaniu.

Za późno wrócili?
W niedzielę rodzeństwo pojechało w odwiedziny do matki. I na tym właśnie tle miało dojść do awantury z ojcem.

- Młodzi wrócili do mieszkania około godziny 21, może 22. Ojciec, prawdopodobnie nietrzeźwy, miał do nich pretensje, że tak późno. Między nim a synem doszło do awantury. Z naszych ustaleń wynika, że 24-latek uderzył ojca metalowym prętem w głowę. Raz tylko, ale cios był na tyle mocny, że mężczyzna zmarł - relacjonuje komisarz Krzysztof Skorek, rzecznik prasowy świętokrzyskich policjantów.

Już po dramacie rodzeństwo skontaktowało się z rodziną, kilka godzin później 24-latek zgłosił się do Komisariatu Policji w Połańcu i powiedział, co się stało w domu. Młody człowiek był trzeźwy.
Mieszkańcy w szoku
I w nocy, i wczoraj w bloku przy ulicy Witosa w Połańcu pracowała policyjna ekipa. Mieszkańcy miasta byli w szoku. Sąsiedzi z klatki schodowej niedowierzają w to, co się stało. Nie chcieli jednak, żeby ich fotografowano ani podawano nazwisk. O zdarzeniu mówią tak:

- Najpierw podjechały policyjne radiowozy, karetka. A potem dowiedziałem się o tej tragedii - mówi jeden z mieszkańców bloku. - Niczego nie słyszałam. Podobno była kłótnia - mówi jedna z sąsiadek. Kiedy pytamy o sytuację rodzinną odpowiada, że nie zauważyła, żeby w tej rodzinie było źle. Nikt z pytanych przez nas sąsiadów nie wskazywał na jakiekolwiek podłoże patologiczne. - Nie wiem, co mam powiedzieć. Co chłopaka do tego popchnęło…? - zastanawia się kobieta kiwając z niedowierzaniem głową. Inni mieszkańcy byli oszczędni w słowach i nie chcieli komentować całej sytuacji. - Już rano policja mnie pytała o to samo. Nie wiem co się mogło stać - powiedział jeden z mężczyzn i szybko zamknął drzwi.

Przyznał się
24-latka i jego siostrę przesłuchiwali wczoraj policjanci. Dziewczyna prawdopodobnie nie była bezpośrednim świadkiem śmierci ojca - prawdopodobnie znajdowała się w drugim pokoju. 24-latkowi policjanci przedstawili wczoraj zarzut zabójstwa. Przyznał się. Grozi mu od ośmiu lat więzienia, nawet do dożywocia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie