Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psy do kochania i podziwiania

Lidia CICHOCKA
Dariusz Wolniak z utytułowanymi chow chowami, które wyglądają jak wielkie pluszaki.
Dariusz Wolniak z utytułowanymi chow chowami, które wyglądają jak wielkie pluszaki. Ł. Zarzycki
Panią Małgosię jej jamniki wyciągały z choroby. Pan Grzegorz sprowadzał teriera z drugiego końca świata. Pan Darek przyzwyczaił się nawet do ich... chrapania.

W sobotę i niedzielę

Kiedyś myślałam, że jamniki szybko się męczą i że nie trzeba z nimi chodzić na długie spacery – uśmiecha się do swoich wspomnień Małgorzata Mysiara.
Kiedyś myślałam, że jamniki szybko się męczą i że nie trzeba z nimi chodzić na długie spacery – uśmiecha się do swoich wspomnień Małgorzata Mysiara. Ł. Zarzycki

Kiedyś myślałam, że jamniki szybko się męczą i że nie trzeba z nimi chodzić na długie spacery - uśmiecha się do swoich wspomnień Małgorzata Mysiara.
(fot. Ł. Zarzycki)

W sobotę i niedzielę

III Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych odbędzie się w sobotę i niedzielę, 14 i 15 listopada w halach Targów Kielce. Zwiedzający będą mogli podziwiać ponad 3000 psów 180 ras wystawców z Polski i 10 krajów. W programie wystawy zaplanowano między innymi pokazy i konkursy psów rasowych, a także prezentację psich fryzjerów. W halach wystawienniczych znajdą się stoiska z akcesoriami do pielęgnacji i tresury zwierząt. Wystawa czynna w godzinach od 10 do 18. Obowiązują bilety wstępu - 10 złotych normalne i 5 złotych ulgowe.

W naszym regionie mieszka wiele utytułowanych psów, championów Polski i międzynarodowych. Poprosiliśmy właścicieli by opowiedzieli o swych pupilach. Wszystkie będzie można obejrzeć na odbywającej się w ten weekend w Kielcach wystawie psów.

NAKRĘCONE JAMNIKI

Małgorzata Mysiara wychowywała się z psami. Takimi, które nadają się do polowań, chociaż nie polowała. Obserwując sąsiadkę babci w Podkowie Leśnej i jej hodowlę różnych ras marzyła o własnej. Wybrała nawet studia na weterynarii, ale jak to zwykle w życiu bywa nie pokrywało się ono z wyobrażeniami. Kiedy po studiach trafiła z rodzinnego Lublina do Sędziszowa poczuła, że czegoś jej brakuje. Mimo obecności męża i córki, która miała wtedy 1,5 roku. - Wiedziałam, że muszę mieć psa. Może nie tak dużego jak pointer by nie chodzić z nim godzinami po polach. Wymyśliłam więc jamnika miniaturę.

Niestety, takiego jak chciała nigdzie nie było, ale przypadek sprawił, że w Krakowie pokazano jej jamniki długowłose, piękne szczeniaki. Do domu wróciła z Kają. - I tak się zaczęła moja miłość do jamników - mówi. Wychowywała Kaję i przekonywała się, że to, co o niej wiedziała dalekie było od prawdy jak na przykład przekonanie, że mały piesek szybko się męczy. - One na tych krótkich nóżkach potrafią biec godzinami, potem wystarczy chwila odpoczynku i następuje reaktywacja. Są niezmordowanymi w polowaniach na myszy i krety - mówi pani Małgosia.

To z Kają nie mając pojęcia o pokazywaniu psów na wystawie pojechała pierwszy raz do Krakowa i weszła na ring. - Ona zwyciężyła a mnie wciągnęło. Potem sama szukałam tej adrenaliny, która zawsze jest na pokazach - mówi. Potem w domu została córka Kai, Neska, ale pierwszym kupionym świadomie, bo ze świetnymi papierami psem był Rimini, jamnik długowłosy holenderskiego pochodzenia. - Śledząc przodków Rimini doszłam do linii niemieckich, szwedzkich, francuskich. Cały świat w jednym jamniku - na dowód pani Małgosia pokazuje drzewo genealogiczne do 10 a nawet 20 pokolenia jakie sporządza każdemu zwierzakowi, któremu szuka partnera. Jest przecież hodowcą. Co prawda jej suczki rzadko mają szczeniaki, ale jeśli już to z kimś, kto gwarantuje, że potomstwo będzie zdrowe.

Rimini pochodzi od holenderskiego hodowcy mieszkającego we Francji, 70-letniego Pieta Reijera, który pisze pani Małgosi długie listy i wysyła zdjęcia psów - członków "rodziny". Przypadek zdarzył, że kupiła suczkę z tej linii. - Trafiła do nas, gdy miała 10 miesięcy, była dzika, rozkojarzona, nie rozumiała przecież po polsku, bała się samochodów - opisuje początki pobytu w ich domu Bardotki. Lubi się pokazywać, od pierwszej wystawy, chociaż kilka tygodni przed nią nie potrafiła nawet chodzić na smyczy.

W domu jest jeszcze Fabiana, równie długowłosa piękność, która raz już miała szczeniaki. - Poszły do ludzi a teraz czekamy na ich ocenę - wyjaśnia pani Małgosia, bo i ona śledzi losy wszystkich potomków swoich psów. 2 tysiące minut abonamentu przydają się. - Jedno z dzieci Fabiany będzie pokazywane na wystawie w Kielcach - mówi pani Małgosia. Mąż, Adam patrzy na jamniki z lekkim pobłażaniem. Jego wymarzona rasa to wilczarze. - Kiedy taki wilczarz, suczka Sekwana przyszła do domu, to ją ogromną, wychowywały jamniki - opowiada. I wilczarz zachowywał się jak one. Próbowała wejść na kolana mimo, że była rozmiaru małego konia, biegała z nosem przy ziemi. Było z nią sto pociech.

- Jamniki to najbardziej zakręcone psy jakie znam - przyznaje pani Małgosia i dodaje, że gdy leżała w szpitalu opowieści o tęskniących psach mobilizowały ją do walki z chorobą. - A kiedy wróciłam i byłam pewna, że nie dam rady dojść z pokoju do kuchni dla nich wstawałam. Mogłam zaczekać na męża, gdy wróci, córki były już wtedy poza domem, ale chciałam im sama coś podać i chyba dzięki temu udało mi się szybciej wrócić do zdrowia.
Dzisiaj psy wyprowadzają ją na spacer. Bez tego rozbieganego towarzystwa nie chodziłaby co drugi dzień do lasu.
Jamniki pani Małgosi obsypane są tytułami. Na dwóch półkach piętrzą się puchary, zwisa girlanda medali, ale nie to jest ważne, podkreśla właścicielka Bardotki i Fabiany, ważniejsza jest radość z obcowania z nimi i psia miłość, którą otrzymuje się w zamian.

Cortes Grzegorza Pawlika ma dopiero 8 miesięcy, ale już wazy ponad 40 kilogramów. Na pokazie szczeniak musi chodzić po ringu przy nodze, dla Cortesa
Cortes Grzegorza Pawlika ma dopiero 8 miesięcy, ale już wazy ponad 40 kilogramów. Na pokazie szczeniak musi chodzić po ringu przy nodze, dla Cortesa opanowanie tej sztuki jest bardzo trudne

Cortes Grzegorza Pawlika ma dopiero 8 miesięcy, ale już wazy ponad 40 kilogramów. Na pokazie szczeniak musi chodzić po ringu przy nodze, dla Cortesa opanowanie tej sztuki jest bardzo trudne

PROSTY CHŁOP Z SYBERII

Słabość jaka pani Małgosia ma do jamników długowłosych rozumie kielczanin Grzegorz Pawlik, tyle, że on takim uczuciem darzy czarne teriery rosyjskie. Potężne psy rasy stworzonej w byłym Związku Radzieckim, niedawno bo w roku 1981. Ten terier to mieszanka sznaucera olbrzyma, rottweilera, airedale terriera, nowofunlanda oraz flandryjskiego psa zaganiającego. Zamiarem władz Związku Radzieckiego było otrzymanie psa wytrzymałego, odpornego na warunki klimatyczne o uniwersalnych cechach użytkowych, wykorzystywanych dla potrzeb wojska jak i służb granicznych.
Najpierw w rodzinie pojawiła się Torka, piękna suka, która karierę wystawową zakończyła dwa lata temu zdobyciem tytuł Interchampiona u bardzo wymagającego sędziego. - Ona nie znosiła wystaw, więc po takim sukcesie przestaliśmy ją męczyć - mówi pan Grzegorz. Szczeniaki miała tylko raz, ale za to osiem sztuk. Wszystkie dostały tytuły Championów Polski.

Misiek, syn Torki mimo, że jak na teriera przystało powinien być nieufny wobec obcych, miał łagodną i łatwowierną naturę. I to go zgubiło, bo komuś udało się go otruć. - Sekcja zwłok wykazała arszenik, więc kiedy na podwórku już po otruciu Miśka, zauważyłem jakiś podejrzany proszek wysypany za bramą zawiadomiłem policję, ale dla nich to mało ważna sprawa. Rozpacz po Miśku, ulubieńcu wszystkich trwała długo, żona do dzisiaj po nim płacze - mówi pan Grzegorz.
Wiedząc o tym jeden ze znajomych chcąc pomóc zaproponował psa z dalekiej Syberii, 300 kilometrów na wschód od Nowosybirska. Zgodziliśmy się.

Żona, ponieważ szczeniak był prezentem dla niej, mogła jeszcze nadać mu imię. Wybrała Cortes - bo imię musiało być na "c". Pies przejechał 11 tysięcy kilometrów. Najpierw samolotem do Moskwy, stamtąd samochodem do Tallina. - Kiedy odbieraliśmy go w maju z Tallina był czarna kulką ważącą 6 kilogramów. Miał dwa miesiące i zachowywał się bardzo spokojnie.

Dzisiaj ma 8 miesięcy, waży 65 kilogramów i ciągle rośnie. Nie jest też chodząca łagodnością. - Nie bardzo rozumiałem co to znaczy pies pracujący. A rodzice Corteza pracują w "sanatoriach" na Syberii. I on odziedziczył coś po nich, bo do obcych jest bardzo nieufny, trzeba go trzymać na smyczy żeby nie ugryzł. Znajomi zauważyli, że on zawsze czuwa, w towarzystwie kogoś obcego nie zaśnie beztrosko tylko pilnuje gotów chyba rzucić się w każdej chwili.
Cortes jest niesłychanym rozrabiaką. Materace, które poprzedniej dwójce służyły trzy lata rozniósł w ciągu miesiąca. Duża cielęca kość znika po godzinie. - Śmieję się, że ten pies to taki nieokrzesany syberyjski chłop - mówi właściciel. Cortes rozruszał jednak Torkę, która po śmierci Miśka zrobiła się apatyczna. Skubie ją, gania, ale w sytuacji zagrożenia patrzy, co ona zrobi więc suka ma autorytet.

Cortes zadebiutuje na wystawie psów rasowych w klasie szczeniąt. - Od dłuższego czasu ćwiczymy pokazywanie zębów, bo sędzia musi obejrzeć psa, dotknąć go, a więc zrobić rzeczy, których od obcych Cortes nie znosi. Zobaczymy jak nam pójdzie - dodaje pan Grzegorz, któremu nie udało się namówić żony by to ona pokazała się w niedzielę z psem na ringu.

TO NIE SĄ ZABAWKI

Psy Dariusza Wolniaka wyglądają jak duże zabawki. - Ale nimi nie są - zdecydowanie mówi pan Dariusz. - Chow chowy rzeczywiście mają wygląd pluszaków, ale charakterem najbardziej przypominają koty. Są równie niezależne, jednocześnie bardzo silne. Potrafią być niebezpieczne.
Właściciel kilku psów tej rasy wie o czym mówi, bo poznaje je już 12 lat, od dnia kiedy zauroczony chow chowem kupił pierwszą sukę Elizę Hikari. - To był pierwszy rasowy zwierzak w domu i wszyscy dla niego troszkę zwariowali. Traktowaliśmy ja jak kolejne dziecko - mówi pan Darek i od razu dodaje, że to był błąd. - Pies nie jest człowiekiem i nie można go traktować jak człowieka, w ten sposób robi się krzywdę sobie i jemu.

Eliza odeszła mając 3.5 roku, ale zostawiła po sobie dzieci między innymi Alderamina i Betelgezę. - To imiona gwiazd - wyjaśnia właściciel, który musi nazwać wszystkie psy.
Ponieważ po starcie Elizy długo nie mógł dojść do siebie, kupił Twierdzę Sakuro, kolejną suczkę, która miała bardzo udane potomstwo. Ułożenie chow chowa jest praktycznie niemożliwe. Tego psa można wychować, ale trzeba być bardzo konsekwentnym - mówi o swych pupilach. One mają charakterek i jeśli zorientują się, że mogą rządzić będą to robić. Czasami z przerażeniem patrzę, co te psy robią z właścicielami. Scena jak, ze spaceru wracają wnoszone na rękach, bo odechciało im się chodzić, wcale nie jest rzadka.
Te puchate misie mają też ogromną siłę i szybkość, o którą nikt by ich nie podejrzewał. Taki jest dwuletni Delphinus, jeden z najpiękniejszych chow chow w Polsce. To on rządzi psami w domu, jest stróżem i opiekunem. Jedyna, która nie przejmuje się tą hierarchią jest suczka żony pana Darka, mała shiatsu, ale to pies kanapowy. Ona uwielbia siadać na kolanach, być w centrum uwagi. Pozostałe psy wolą zachować dystans. A dzień spędzają śpiąc. Chrapią przy tym głośno, ale jak mówi właściciel można się do tego przyzwyczaić. A o tym jakie są piękne będzie można przekonać się w sobotę w czasie pierwszego dnia III Międzynarodowej Wystawy Psów Rasowych w Kielcach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie