- W szoku wezwaliśmy straż pożarną i policję - mówi radny. - Ale po ugaszeniu, pomógł mi przejeżdżający kierowca straż odwołaliśmy. Na przybycie policjantów czekałem ponad 1,5 godziny. Zależało mi na wykryciu sprawców, bo koło samochodu były jakieś ślady obecności tych ludzi, ale nikt nie przyjeżdżał. W końcu zadzwoniłem do oficera dyżurnego policji miejskiej w Kielcach i poinformował mnie, że nie może określić kiedy policjanci przybędą. Odwołałem tę interwencję, bo już nie było sensu w nocy czekać.
Radny mówi, że nie bierze tego incydentu do siebie. Uważa, że mógł to być przypadek, ale sporo myślał, o opieszałości policji. - Z tego wynika, że podpalacze i wandale mogą spać w Zagnańsku spokojnie - zastanawia się.
Kamil Tokarski z biura prasowego świętokrzyskiej policji wyjaśnia, że faktycznie po godzinie 1 w nocy mieli zgłoszenie o podpaleniu maskotki na samochodzie. - Okazało się, że policjanci byli wtedy na interwencji w innej części regionu i nie mogli szybko dojechać - tłumaczy. - Potem zgłoszenie zostało odwołane.
Szczepan Skorupski, wójt gminy Zagnańsk uważa, że to zdarzenie pokazało, że nie można dopuścić do likwidacji posterunku w Zagnańsku. - Teraz podlegamy pod komisariat w Bodzentynie, w przyszłości mamy pozostać tylko punktem obsługi należącym do posterunku w Strawczynie. To nie jest dobre wyjście, chcielibyśmy, aby nasi mieszkańcy czuli się bezpiecznie. W tym roku nasza gmina przeznaczyła 10 tysięcy złotych na godziny ponadnormatywne dla policjantów z naszego posterunku. Będziemy walczyć o jego utrzymanie w Zagnańsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?