Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Zawierucha z Białogonu ma szczęście do gwiazd. Czy będzie jedną z nich?

Lidia CICHOCKA
Rafał Zawierucha na planie zdjęciowym "Księstwa".
Rafał Zawierucha na planie zdjęciowym "Księstwa". Aleksander Piekarski
W filmie "Księstwo" gra główną rolę - kielczanin Rafał Zawierucha, student piątego roku Akademii Teatralnej. Te studia i zawód, do którego się przygotowuje, nie były jego marzeniem od kołyski, chociaż jako dziecko bawił się w teatr, radio, razem z kuzynką nagrywał audycje.

Rafał Zawierucha
24 lata, kielczanin z dzielnicy Białogon, absolwent Liceum Ogólnokształcącego imienia Cypriana Kamila Norwida, student Akademii Teatralnej w Warszawie, gra główną rolę w filmie "Księstwo" w reżyserii Andrzeja Barańskiego. Lubi narty, jazdę konną, spacery po lesie i pracę w ogrodzie.

- Uwielbiałem to, ale nie miałem przykładu nikogo z rodziny. Tato, jego brat, który jest palotynem we Francji, skończyli artystyczne szkoły, ale nie teatralne. Tata jest absolwentem szkoły muzycznej, co pozwala mu być organistą w Chęcinach, ale rodzice na co dzień prowadzą Rodzinny Dom Dziecka w Białogonie - mówi Rafał i z uśmiechem dodaje: - W domu zawsze coś się działo, ale jak mogło być inaczej przy jedenastce dzieci?

SZKOŁA

Zainteresowanie aktorstwem zawdzięcza szkole, a pośrednio siostrze Edycie, za którą poszedł do Licem imienia Norwida w Kielcach. Tam trafił do klasy teatralnej ze świetną wychowawczynią, romanistką Krystyną Kuder. To tam przygotowywał Dni Wiosny, kabaretony, był też przewodniczącym samorządu uczniowskiego, bo przebojowości i charyzmy nigdy mu nie brakowało. - Rzadziej bywałem na fizykach, matematykach, chemiach - wtedy odbywały się próby, ale na pozostałych lekcjach uczyłem się pilnie.

W liceum chodził na kółko teatralne prowadzone przez Lecha Sulimierskiego. Razem przygotowali "Zemstę", w której grał Papkina, w Cześnika wcielił się sam Sulimierski, a profesor Zdeb w Rejenta. Zagrali to kilka razy także w Sobkowie i już w liceum, dokładnie w trzeciej klasie, wiedział, że chce być aktorem.

Za pierwszym razem zdawał tylko do Krakowa, nie dostał się. Za drugim razem zdawał do trzech szkół, ale też go nie przyjęto. Za trzecim razem ponownie startował do Krakowa oraz Warszawy i wiedział, że się dostanie. - Myślałem "teraz albo nigdy" i trafiłem do profesor Bożeny Suchockiej, która była ówczesnym dziekanem - wspomina. - Zacząłem studia w Akademii Teatralnej w Warszawie, w miejscu, o którym nawet nie marzyłem.

MISTRZ ZAPASIEWICZ

Jego mistrzem został Zbigniew Zapasiewicz. To on powtarzał studentom, że nie recytuje się, ale mówi. - Dwa lata miałem z nim zajęcia, wspaniały człowiek z ogromną wiedzą. Razem z nami chciał przygotować "Kwiaty polskie" Tuwima, które tak lubił, ale nie zdążył. Odszedł tak szybko. To my przygotowaliśmy je późnej dla niego, 12 września daliśmy pierwszy pokaz u Piotra Adamczyka w "Starym domu".

A teraz zagramy w poniedziałek, 18 października, w Akademii Teatralnej. Zapraszam.
Przeskok z Białogonu do Warszawy nie był straszny, zwłaszcza że po drodze były dwa lata w Krakowie na zajęciach aktorskich. W Krakowie, gdzie się urodził dokładnie 24 lata temu, był zakochany i tam chciał studiować. Warszawy nie lubił. - Szara masa ludzi chodzi: praca - dom i z powrotem. Nie chciałem tak. Zawsze szukałem innej drogi, żeby nie wpaść w taki kanał - wspomina. - Co prawda do tej pory gubię się Warszawie, ale już po pierwszym roku oswoiłem pewne miejsca.

KOLEGA SZYCA

Po pierwszym roku zaczął też jak wszyscy studenci szukać pracy. Prowadził różne imprezy, zagrał w kilku filmach - na przykład "Koktajlu", który wejdzie wkrótce na ekrany, w "Wojnie męsko-żeńskiej" partneruje Soni Bohosiewicz. Udało mu się zaczepić w teatrze Współczesnym. W "Sztuce bez tytułu" Agnieszki Glińskiej gra lokaja i dzięki temu może przyglądać się pracy aktorów takich jak Krzysztof Kowalewski czy Borys Szyc, który gra Płatonowa i z którym się zaprzyjaźnił.

- I który mnie wspiera w różnych decyzjach i pomaga w próbach, co dla mnie, takiego szczyla, który wchodzi dopiero do teatru, było piękne.

Dzięki pasji, z jaką brał udział w warsztatach Roberta Wilsona dostał zaproszenie do Nowego Jorku. - Powiedziałem, że nie mam pieniędzy, chociaż nogi mi się ugięły. A on na to, że nic nie szkodzi, bo warsztaty są sponsorowane. Miałem opłacony przelot, pobyt miesięczny razem z kolegą z roku. I było niesamowicie. Poznałem ludzi z całego świata i była to wspaniała przygoda. Teraz też dostałem zaproszenie, więc zobaczymy, może się powtórzy.

AMERYKA

Z lekcji w Nowym Jorku skorzystał i wrócił do Warszawy, bo tu czekała szkoła. Na plan "Księstwa" trafił z castingu. Wcześniej nie czytał książek Zbyszka Masternaka. - Powiedziałem mu o tym od razu - przyznaje z uśmiechem. Casting traktował jak każde zadanie aktorskie. Pięć minut grał w scenie zadanej przez reżysera.

Kiedy za tydzień otrzymał telefon, że przeszedł do drugiego etapu myślał, że ze stu wybrano 20, ale było ich zaledwie kilku. Tym razem sprawdzanie trwało pięć godzin i Andrzej Barański powiedział, że bardzo poważnie o nim myśli. Mimo to kolejny telefon z informacją, że będzie grał Zbyszka, głównego bohatera filmu, był zaskoczeniem.

- Potem musiałem uzgodnić wszystko ze szkołą, zrezygnować z dyplomu z profesor Suchocką, czego żałuję, ale się nie skarżę. Zresztą ona sama powiedziała, że rozumie i że dobrze, że debiutuję z takim reżyserem. Od miesiąca jestem na planie, już kończymy zdjęcia i słów mi brak, by opisać swoją radość. Bardzo się cieszę, że ja, taki młody człowiek mogę się spotkać z takim twórcą jak Andrzej Barański, to prawdziwy reżyser artysta. Cały zespół jest niesamowicie zgrany, wspaniale się z nimi pracuje.

GŁÓWNA ROLA

Czy w postaci Zbyszka - "Księstwo" powstaje na podstawie trzech autobiograficznych książek Zbigniewa Masternaka - widzi wspólne cechy? - Zbyszek to chłopak, któremu ciągle coś nie wychodzi, zawsze mu mina pod nogami wybucha, to są takie ekstremalne sytuacje, pełne napięcia, a jednocześnie paradoksalnie bardzo zabawne.

A prywatnie te sytuacje pozwalają i mnie odgrzebać podobne zdarzenia z przeszłości. Okazało się, że nawet jak Zbyszek Masternak miałem kontuzję kolana, co prawda nie nabawiłem się jej na boisku, a ganiając króliki, które Zbyszek Masternak też miał.

Rafała cieszy, że w filmowych scenach może doskonalić aktorskie umiejętności. Chce przecież grać w teatrze, filmie i - czego najbardziej pragnie: zagrać we francuskiej produkcji.

DZIEWCZYNA

Rafał Zawierucha ma dziewczynę Asię Chojnowską, koleżankę z roku. - Na pierwszym roku żarliśmy się jak przysłowiowe psy, mieszkaliśmy w jednym mieszkaniu, ale omijaliśmy się dużym łukiem. Marzyłem o wakacjach, żeby jej nie spotkać. Jak pojechałem do Stanów Zjednoczonych napisała mi, żeby przywieźć jej mp3, ale nawet się nie odezwałem.

A po wakacjach profesor Suchocka dała ich do jednej grupy, przydzieliła wspólną scenę obsadzając w rolach Grabca i Goplany, gdzie trzeba się pocałować. - Zaczęły się próby i od tamtej pory uważamy oboje, że Słowacki wielkim artystą był - mówi Rafał. - Na początku to była stopa przyjacielska, a teraz nas już zżera, bo nie widzieliśmy się długo. Ale to nie znaczy, że żałuję, że tu jestem. Cieszę się bardzo, że mogłem pracować z takimi ludźmi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie