Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rekonstrukcja według Marka Cecuły

Izabela Bednarz
Instalację „Fragmentacje” tworzą symboliczne przedstawienia czterech największych religii: chrześcijaństwa, judaizmu, islamu i buddyzmu. Obecnie wystawa jest prezentowana w BWA Galerii Szkła i Ceramiki we Wrocławiu.
Instalację „Fragmentacje” tworzą symboliczne przedstawienia czterech największych religii: chrześcijaństwa, judaizmu, islamu i buddyzmu. Obecnie wystawa jest prezentowana w BWA Galerii Szkła i Ceramiki we Wrocławiu. Ł. Zarzycki
Dwa tygodnie temu rozpoczęliśmy opowieść o życiu Marka Cecuły, pochodzącego z Kielc sławnego artysty ceramika i projektanta. Dziś część trzecia naszej opowieści.

Materiał

Fragment talerza, opatrzony niebieską pieczęcią hitlerowskiego orła trzymającego w szponach swastykę, sterczał z piasku jak ząb prehistorycznej bestii, wyrzuconej przez morze na brzeg. Skąd wziął się na bałtyckiej plaży, latem 1976 roku? Do kogo należał? - zastanawiał się Marek pochylając się nad odpadkiem historii. Pierwszy raz po szesnastu latach przyjechał do Polski, odwiedził brata w Kielcach i siostrę w Gdańsku. Chciał pospacerować po plaży, zobaczyć polskie morze. Nie chciał żadnych wojennych wspomnień. Odruchowo schował strzęp porcelany ze swastyką do kieszeni. Wykorzystał go potem w swoim cyklu wystaw Violations (Pogwałcenia). "Przemoc spotyka nas wszędzie. Nazizm nie musi być utożsamiany z systemem politycznym, wdziera się w intymność naszego życia w chwilach kiedy się tego najmniej spodziewamy" - napisał we wprowadzeniu do swoich prac, prezentowanych w Garth Clark Gallery w Nowym Jorku, jednej z lepszych galerii na świecie, promującej współczesną ceramikę, z którą stale współpracuje.

Przemoc, jest obok seksualności, intymności, relacji między ludźmi, najczęściej komentowaną przez Marka Cecułę dziedziną życia. Po zamachu na World Trade Center wykonał pracę Stand (Podium), wykorzystując popękane kawałki białej porcelany, zbyt kruchej, żeby mógł stanąć na niej zwycięzca olimpijskich zmagań. Zadedykował to podium nieznanym bohaterom 11 września 2001 roku.

Pociąga go wykraczanie poza bariery, które narzuca przedmiotom codziennego użytku nasza kultura. Z tego nurtu pochodzi instalacja Porcelan Carpet, składająca się z porcelanowych talerzy pokrytych wzorem ze wschodnich kobierców, rozłożona na podłodze jak dywan.

"Cecuła jest kimś, komu przyglądam się od długiego czasu. Był jednym z artystów uczestniczących w wystawie artystycznej produkcji rzemieślniczej "More Than One" (Więcej niż jedno), którą przygotowałem w 1992 roku w American Craft Museum (Amerykańskim Muzeum Rzemiosła). Jako kolekcjoner modernistycznej ceramiki stołowej i zarazem krytyk ciągle jestem pod wrażeniem jego Colorware, zestawu-układanki, z obramowanymi czarno intensywnymi barwami: żółtej zieleni, nasyconego błękitu, złamanej czerwieni, jasnej żółci. Pop, post-pop, Bauhaus i Wright. Później pisałem dla American Ceramics o jego błyskotliwej serii rzeźb Scatology, w której dotykał kobiecości, AIDS, medycznej strony porcelany sanitarnej.(…) Najważniejsze w twórczości Cecuły jest to, że artysta pracuje w trzech światach: projektowania, rzemiosła i rzeźby. Projektowaniem zarabia na życie, ale to nie znaczy, że pozostaje w izolacji od dwóch pozostałych światów. Jego ostatnia metafora, polegająca na użyciu dobrze znanej ceramiki i wydobyciu jej z kontekstu, tworzy nową strategię w światowej sztuce. (…) Cecuła posuwa w niej tradycyjne wzornictwo przemysłowe w ceramice o krok, o całą milę naprzód." - napisał o "Porcelanowym dywanie" John Perreault, amerykański krytyk w magazynie NY Artists. w listopadzie 2002.

Garth Clark, obecnie najbardziej ceniony krytyk i historyk ceramiki, postrzega Marka Cecułę jako kogoś, kto zagospodarowuje ziemię niczyją pomiędzy fabryką a galerią sztuki. Projekty Cecuły takie jak czajnik do herbaty ZigZag, inspirowany japońską ceremonią herbaty i filozofią Zen, czy zestaw Criss/Cross - zamknięta w porcelanowych misach gra w kółko i krzyżyk, to dziś klasyka, obecna na światowych wystawach wzornictwa i ceramiki. "Od ponad dekady jego wpływ jest wyraźnie widoczny w najbardziej postępowym nurcie ceramiki w Stanach Zjednoczonych, a obecnie w coraz większym stopniu także za granicą. Ten wszechstronnie uzdolniony człowiek dostarcza nam wrażeń w trzech dziedzinach: jako odnoszący sukcesy projektant wzornictwa przemysłowego, oryginalny i nowatorski rzeźbiarz, a obecnie także połączenie krytyka, nauczyciela i kuratora." (Garth Clark, American Craft, Volume 68, Number 2, April/May 2008).

"Fragmentacje" są pierwszą wystawą Marka Cecuły, która prawie w całości narodziła się w Polsce. Składa się z czterech części: buddyjskiej mandali, żydowskich trenów, chrześcijańskiej ikonografii i islamskiego wersetu, reprezentujących cztery najważniejsze religie na świecie. Wykorzystał w niej odłamki porcelanowych naczyń, pokrytych deseniami, hebrajskim i arabskim tekstem, fotograficzną kopią "Ostatniej Wieczerzy" Leonarda da Vinci. Religia, strawa duchowa, podana jak posiłek, na talerzach. Przekaz nie tyle religijny, co kulturowy. Równanie harmonijnego współistnienia, oparte na poszanowaniu odrębności i poszukiwaniu możliwości porozumienia. - Dopiero, kiedy skończyłem tę wystawę, pomyślałem: "Boże, jak to się wszystko we mnie łączy". Te fragmenty, światopoglądy, doświadczenia. To wszystko składa się na mandalę mojego życia - mówi.

- Możliwe, że ta idea pracowania z fragmentami, odpadkami czegoś wartościowego, jest treścią mojego życia. Może ja próbuję złożyć w całość to, co się rozpadło?

Wiliam Hazlitt, angielski pisarz i krytyk literacki twierdził, że przedmioty posiadają znaczenie podobnie jak słowa; prawdziwy zaś artysta jest tłumaczem tego języka. Marek Cecuła próbuje tłumaczyć pustkę. - Kiedy widzę puste synagogi w Pińczowie, Chmielniku, Szydłowie, gdzie przecież jeszcze 70 lat temu roiło się od ludzi, odkrywam, że brak jest sam w sobie materiałem do twórczości. Ta namacalna pustka i świadomość, że kiedyś byli tu ludzie, którzy tworzyli kulturę, klimat tego miasta, jest dla mnie wyzwaniem. Przychodząc z tamtej kultury chcę użytkować tę pustkę - tłumaczy.

- Nie chcę epatować judaizmem, tworzyć sztuki z nostalgii, jakichś Żydów z grosikiem - krzywi się. - Nie jest moim celem wzbudzanie nostalgii, ale uczuć tak! Uczuć pamięci, honoru, związanych z kontemplowaniem tej przestrzeni, całej tragicznej historii ludzi, którzy przecież kiedyś tutaj BYLI. Nawet jeśli ich historia się skończyła w 1942, 1946 czy 1968 roku, nie można jej przekreślić, uznać, że nigdy się nie zdarzyła - mówi z naciskiem. Tę przeszłość ujął konceptualnie w Menorze, rzeźbie wyłaniającej się z ziemi u zbiegu Plant i alei IX wieków Kielc, odsłoniętej w 65 rocznicę likwidacji kieleckiego getta. - Ludzie przechodzą koło niej idąc do pracy, mogą usiąść na ławce, pomyśleć, na co dzień ocierają się o historię, która przenika do ich świadomości.

Kielce

W hotelowym pokoju, gdzieś w Austrii, wypakował z walizki wszystkie ubrania i wyładował ją po wierzch jedzeniem, kiedy w połowie lat 70 wybierał się po raz pierwszy w rodzinne strony. Wiedział już, że w Polsce brakuje wszystkiego. - Ale była radość, jak rodzina otwierała te puszki z różnymi delikatesami - wspomina. Kielce przywitały go szarzyzną odrapanych kamienic, sennym zaduchem, jakby czas zatrzymał się dla tego miejsca na wierszu Witkacego.

W latach 90. odwiedzał miasto wielokrotnie objeżdżając polskie fabryki porcelany w poszukiwaniu optymalnych warunków do produkowania swoich projektów i ceramiki innych artystów działających pod szyldem założonej przez niego firmy Modus Design. Znalazł je w końcu w Ćmielowie. W 2004 roku zdecydował: koniec z pomieszkiwaniem u krewnych, znajomych, pora na własny kąt w Kielcach. Na połowie strychu rodzinnej kamienicy przy Rynku 11 urządził sobie kawałek Nowego Jorku: mansardę z dużą, otwartą przestrzenią, w oficynie przy Leśnej uruchomił pracownię. - Odnalazłem zupełnie inne miasto, niż pamiętałem z młodości, odświeżone, ujęte w dobry kontekst urbanistyczny, z pięknie wyremontowaną ulicą Sienkiewicza, śródmieściem i Wzgórzem Zamkowym jak mały Montmartre, czuło się, że w tym miejscu jest energia, dynamizm, twórczy ferment. Pomyślałem: kurczę, dobrze, że zdążyłem, podłączę się do tego z moim doświadczeniem, wiedzą, kontaktami ze światem.

- Poznałem Marka Cecułę kilka lat temu na jakimś towarzyskim spotkaniu, rozmawialiśmy o jego sztuce, jego podejściu do Kielc. Była to dla mnie inspiracja - wspomina Wojciech Lubawski, prezydent Kielc.

W czerwcu otwarto w Bazie Zbożowej, dawnych garażach milicyjnych udostępnionych przez miasto Stowarzyszeniu Inicjatyw Twórczych "Baza Zbożowa", pracownię dla wszystkich, którzy chcą spróbować swoich sił w ceramice. Prezydent Lubawski powierzył Markowi Cecule nadzór merytoryczny nad nią. Od lipca na bezpłatne zajęcia przychodzi co czwartek 10-12 osób: studenci kieleckich uczelni, absolwenci szkół plastycznych, którzy w swojej pracy nie mają miejsca na sztukę, jest nauczycielka hiszpańskiego z Argentyny, emerytowane urzędniczki, teatralny scenograf. - Popatrz na te dwie formy i przestrzeń, która tworzy się między nimi. No, czy nie ciekawsza? Spróbuj zużytkować tę przestrzeń - Marek robi korekty prac działając jak stymulator wyobraźni, prowokując twórczą iskrę. Małgorzata Faryna, księgowa, przychodzi do tej pracowni, żeby realizować swoje marzenia noszone od dzieciństwa, na które brakowało czasu i odwagi. Dopiero się rozkręca. Chce uczyć się prawdziwej ceramiki, nie tylko bawić się w glinie, pragnie osiągnąć efekty, które będą zadowalać ją i podobać się innym. - Takich twórczych miejsc dla dorosłych powinno być w Kielcach więcej - mówi coraz pewniej, poprawiając umazaną gliną i szkliwem podomkę w kwiatki. Inni uczestnicy zajęć uzupełniają: to następna forma spełnienia, poszerzanie horyzontów, nowe doświadczenia, robienie czegoś, co cieszy, terapia przez sztukę. Chcą uczyć się projektowania, metod ujarzmiania glinianego tworzywa. Marek jest trochę przerażony ambicjami grupy, spodziewał się, że będzie prowadził hobbistyczne kursy dla dorosłych, którzy chcą zabić czas. - Ale jeśli chcą się uczyć, dobrze, będziemy się uczyć.

Następnym etapem ma być Centrum Design Kielce, miejsce, gdzie będzie można zobaczyć najnowsze trendy w projektowaniu ceramiki i przedmiotów codziennego użytku, które powstanie na bazie zespołu powięziennego przy ulicy Zamkowej. - Musimy mieć świadomość, że ceramika jest bardzo mocno związana z tą ziemią, nadal działa tu sporo ceramików i kultywowanie tradycji ma sens. Kiedy zapytałem Marka, czy chce się w to zaangażować, bardzo się zapalił. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie również kierował Centrum. Ma duże doświadczenie, jest znany w środowisku, w świecie - mówi prezydent Lubawski. Widzi CDK jako przedsięwzięcie prestiżowe, mające charakter edukacyjny i promujący miasto. Rozstrzygnięto już przetarg na projekt architektoniczny. Prace rozpoczną się w przyszłym roku. Całość ma być gotowa w dwa lata, będzie kosztowała 15 mln euro, miasto dostanie pieniądze na ten cel z unijnego programu rewitalizacji centrum miasta.

Marek Cecuła przygotował koncepcję merytoryczną CDK, obejmującą dwa skrzydła budynku, (w trzecim będzie się mieściło Muzeum Czynu Patriotycznego i Niepodległościowego). - Centrum będzie pokazywało co się dzieje w nowoczesnym projektowaniu, będziemy zapraszali artystów z całego świata z wykładami, przygotowywali wystawy ich prac, powstanie tu biblioteka współczesnych materiałów używanych w designie i ceramice. Opracowaliśmy program rezydencji dla młodych, utalentowanych ludzi, którzy będą mogli tutaj rozwijać swoje możliwości twórcze w ceramice, korzystać ze wszystkich dostępnych na świecie materiałów i technologii. Będziemy pierwszą w Europie instytucją promującą wzornictwo ceramiczne i dającą możliwości poszukiwania nowego wyrazu w ceramice - planuje. Chce żeby Centrum przede wszystkim służyło miastu, przybliżało je do współczesnego świata, aranżowało nowoczesną przestrzeń Kielc, było twórczym i artystycznym uzupełnieniem Targów Kielce, w którym goście targowi będą mogli zobaczyć ciekawą wystawę, przekonać się, że Kielce to miasto otwarte na nowoczesność, że warto tu przyjechać i działać.

Adam Cecuła spodziewał się, że brat wcześniej, czy później wróci do Kielc. - I co więcej szukać? - wzrusza ramionami. - Tu ma rodzinę, mieszkanie, jak chce, to sobie jedzie do Nowego Jorku, Norwegii, czy gdzieś tam w świat. Ja pani powiem: tu trzeba tworzyć Amerykę! W Kielcach. Wcale nie trzeba żyć tam, zwłaszcza teraz jak dolar kosztuje 2-3 złote, to już się nie opłaca - robi szybki rachunek ekonomiczny. Sam nigdy nie podróżował, najwyżej do sanatorium albo na wczasy.

- Nie było czasu na podróże. Ja nie żyję tak luźno jak Marek. Po śmierci ojca musiałem tutaj wszystkiego przypilnować - tłumaczy. Wszystkim jest sklep gospodarstwa domowego przy Rynku (w tym roku przepisał go dzieciom, ale i tak zagląda codziennie z poczucia obowiązku) i administrowanie rodzinną kamienicą oraz nieruchomościami pozostawionymi przez znajomych ojca, którzy wyjechali z Kielc w latach 50, bo wtedy łatwiej było być polskim Żydem za granicą niż w Polsce. Adam pogodził się z tym, że brat zbudował siebie na nowo, od korzeni żydowskich. Nie kłócą się o religię. - To jego wybór. Zresztą, zawsze różniliśmy się między sobą, jak dzień i noc. Ja byłem zasadniczy: ma być tak i tak, a Marek… w cały świat. Ciągle była między nami o to wojna. I dalej nam nie po drodze do siebie, bo każdy zajęty własnymi sprawami - mówi w zamyśleniu. Stara się pomagać Markowi na ile może. - Jak projektował Menorę, mówiłem mu, że powinna być półtora raza większa, bo ginie tam. A to powinno być coś, co uderza - podkreśla. Między słowami słychać dumę z młodszego brata, który w końcu dorósł i szacunek dla świata, który odszedł razem z ich ojcem. - Ale Marek i tak zrobił po swojemu. Nigdy mnie nie słuchał.

W części rodzinnej kamienicy Adam przygotował gościnny pokój na wypadek gdyby przyjechała w odwiedziny Ida, córka Marka. Jest najważniejszą osobą w życiu artysty. Markowi nie udało się stworzyć trwałej rodziny, trzy małżeństwa, zawierane w kolejnych, podróżnych etapach życia, do którego podchodzi zadaniowo, kończyły się kapitulacją partnerek: "bo ty żyjesz tylko sztuką, nic innego się dla ciebie nie liczy". Ida, jak wszystkie cabry, (cabar to po hebrajsku owoc kaktusa, oznacza Żyda, który urodził się i wychował w Izraelu, rósł od korzeni w pustynnej ziemi) nie chciała mieć nic wspólnego z "doda polania", polską ciocią - klocią, która zamęcza wszystkich trwożliwą nadopiekuńczością: "Nie biegaj, bo się przeziębisz! Załóż szalik!" i tęskni za swoim polskim miasteczkiem, pachnącym kurzem i kozim mlekiem. Drugie pokolenie po Holocauście odcięło się od sentymentalnej pamięci i martyrologii polskich Żydów. Ale zbliżając się do czterdziestki człowiek zaczyna szukać swoich korzeni, więc była już w Kielcach. - Podobało się jej, smakowało jej nawet polskie jedzenie, sznycel, kotlet mielony. Smaki ma chyba genetycznie zakodowane - śmieje się Marek.

Mimo, że od trzech lat częściej mieszka w Kielcach, nie przyjechał tu na emeryturę. Wciąż ma swoje studio przy Sullivan Street, utrzymuje kontakt z galeriami w Nowym Jorku, San Francisco, Kansas City jako artysta i kurator wystaw, w maju przygotował dla Gardiner Museum of Ceramics w Toronto wielką wystawę współczesnego wzornictwa ceramicznego, która zostanie pokazana w marcu 2009 roku również w nowojorskim Museum of Art and Design. - Już nie muszę mieszkać na stałe w Nowym Jorku, mam tam ustaloną pozycję, ale trzeba trzymać rękę na pulsie, bo jak się człowiek zagapi, na jego miejsce wejdzie dwudziestu innych.
Na początku trudno mu było przestawić się z tempa Nowego Jorku na tempo Kielc.

- Szlag mnie trafiał, że ludzie tutaj są tak mało ambitni, mówią: "Ee tam, może być tak, albo tak, jakoś to będzie…" Nie tak! - zaciska pięść - Musi być tak, a nie tak! Trzeba się obudzić! Chciałbym obudzić to miasto, wyciągnąć ludzi z domów, zachęcić, żeby żyli odważniej, żeby nie bali się siebie wyrażać. Chciałbym przyczynić się do tego, żeby miasto zyskało nową, twarz, sprawić, żeby ludzie słysząc nazwę "Kielce" podnosili z podziwem brwi. To moja kontrybucja, którą składam dla Kielc. Myślisz, że ja jestem naiwny?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie