Rekordowy Hubertus w Tokarni. Konną gonitwę podziwiały tłumy (zdjęcia)

[galeria_glowna]
Pogoda dopisała więc w niedzielę do Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni ściągały tłumy - korek na E 7 sięgał Chęcin i błyskawicznie potężne parkingi zapełniły się po brzegi. Ale trudno się dziwić zwiedzającym - tegoroczny V już Hubertus miał szczególnie uroczystą oprawę.

Mszę za myśliwych odprawiali księża-myśliwi a wokół polowego ołtarza stanęło blisko 30 pocztów sztandarowych kół łowieckich, pięknie wyglądali konni ze Świętokrzyskiego Szwadronu Kawalerii oraz tancerze Zespołu Pieśni i Tańca Kielce w kontuszach. W tłumie było bardzo wielu myśliwych w paradnych mundurach.

Po mszy rozegrała się gonitwa za lisem. Uciekającym był doświadczony jeździec, kaskader Jacek Dziuban ze stajni Dener. Jadąc na koniu Karino wykonywał tak gwałtowne zwroty, robił uniki, że 14 jeźdźców nie mogło go dopaść. Zresztą gwoli ścisłości trzeba dodać, że w ściganie angażowały się głównie panie i to właśnie amazonka zerwała rudą kitę. Patrycja Borkowska jeżdżąca od 13 roku życia, studentka archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego jadąca na Małym Księciu była najzwinniejsza. - Nie wierzyłam, że mi się uda. Gonitwa była bardzo ciężka bo Lis był bardzo sprytny - przyznała po biegu, zadowolona chwaliła swego konia Małego Księcia. Pięknie prezentowała się także jej koleżanka ze stajni w Sobkowie Katarzyna Kotecka w stylowej sukni.

A miłośnicy polowań mogli podziwiać nie tylko jeźdźców, ale także myśliwskie psy. Wszystkie rasy zostały zaprezentowane i omówione. Chętni mogli strzelać do celu a także kosztować pieczonego dzika - dla zwiedzających przygotowano och kilka sztuk i kolejka ustawiona po poczęstunek była ogromna.

Wielką atrakcją hubertusa był także pokaz ptaków polujących oraz sów. Można się było dużo o nich dowiedzieć np. że sokół wędrowny - najszybszy rodzimy ptak potrafi latać z prędkością 300 km na godzinę w locie pikującym. - Człowiek by tego nie przeżył - stwierdziła krótko jego właścicielka Ewa Puławska. Agata Bielowska opowiadała o myszołowach meksykańskich, że przywiązują się do człowieka jak pies i potrafią za nim latać oraz sowach. Sama jest właścicielka płomykówki Tutka. Wszyscy z zainteresowaniem oglądali ptaki a potem podziwiali ich umiejętności.
Jak zwykłe w czasie imprez w skansenie można było popróbować regionalnych specjałów: pierogów, kapusty z grochem, chleba ze smalcem. Barbara Makuła oferowała polski czosnek w ozdobnych warkoczach o gronach. - Całą rodziną uprawiamy go od 50 lat w Świerkowie koło Radkowa. Wisława Jaworska proponowała rękodzieło artystyczne oraz nalewki a panowie dopytywali o tajemnicę miętowej, bo jak wyznawali tak piękny zielony kolor to rzadkość. - Mnie zawsze miętówka wychodzi brązowa - skarżył się jeden z nich.

Chętni mogli się zaopatrzyć we wszystkie potrzebne myśliwym akcesoria, nawet w przenośną, składaną ambonę (1500 złotych).

W czasie hubertusa wicewojewoda Beata Oczkowicz przekazała Władysławowi Pawłowskiemu, wiceprezesowi Banku Spółdzielczego w Kielcach wylicytowany przez bank wieniec dożynkowy. Dochód z licytacji został przekazany na leczenie jednego z chory a wieniec został ofiarowany muzeum - będzie cieszył wszystkich zwiedzających.

Po południu wystąpiła Genowefa Pigwa z programem specjalnie na tę okazję napisanym, zagrał reprezentacyjny zespół związku łowieckiego Żubrosie.

Wychodzący ze skansenu, posileni dzikiem i gulaszem fundowanym przez producentów bydła mięsnego otrzymywali na pożegnanie pieczywo i wędlinę promujące Sieć Kulinarne Dziedzictwo. Szkoda tylko, że humor kierowcom psuł korek, w którym trzeba było dostać swoje jadąc do Tokarni (zaczynał się w Chęcinach) i kłopoty ze znalezieniem wolnego miejsca. Trzeba jednaka przyznać, że pod względem frekwencji była to rekordowa impreza skansenu.