Remis z niedosytem. Nida Pińczów - Górnik Wieliczka 1:1

Robert Szczygieł trener Nidy Pińczów:

- Mieliśmy więcej z gry, zasłużyliśmy na zwycięstwo. Górnik, tak jak przewidywałem, bronił się całą drużyną, licząc na kontry. Szkoda straconego gola, musieliśmy gonić wynik. Nie wiem, czemu sędzia nie uznał nam drugiej bramki.

Chociaż nie było to porywające spotkanie, gospodarze mogli pokusić się o zwycięstwo. Mieli więcej z gry, Dominik Sobczyk strzelił też w końcówce drugą bramkę, która jednak nie została uznana przez sędziego.

- W naszej sytuacji w tabeli zależało nam na zdobyciu trzech punktów. Szkoda, że się nie udało, choć mieliśmy więcej z gry. Remis z Górnikiem przyjąłem z niedosytem - komentował na gorąco nowy trener Nidy Robert Szczygieł, który debiutował w tej roli na własnym boisku.

Prowadzenie zdobyli goście, gdy w 52 minucie Tomasz Liput popędził po skrzydle i uderzeniem po "długim rogu" umieścił piłkę w siatce. Zdaniem pińczowskich kibiców, pomocnik Górnika był na pozycji spalonej. Sporna sytuacja miała też miejsce w końcówce, kiedy sędzia nie uznał bramki dla Nidy dopatrując się faulu na bramkarzu z Wieliczki. Decyzje arbitra wywoływały w niedzielę wiele kontrowersji.

Pińczowianie częściej znajdowali się przy piłce, mieli też więcej dogodnych sytuacje. Bramkarz gości Jerzy Czapla kapitalnie obronił świetny strzał Roberta Chlewickiego. Wyłapywał także uderzenia Łukasza Miki, Łukasza Białego.

Jedyny gol dla Nidy padł w 82 minucie. Po faulu na Robercie Chlewickim w polu karnym "jedenastkę" pewnie wykorzystał Łukasz Mika.