Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reprezentacja Polski pokonała w Warszawie 4:0 Gruzję. Hat trick Lewandowskiego (WIDEO, zdjęcia)

AIP
AIP
Piękny strzał napastnika Ajaksu Amsterdam dał biało-czerwonym prowadzenie, ale dopiero hat trick Roberta Lewandowskiego w samej końcówce meczu rzucił rywali na kolana i Polska pokonała w Warszawie 4:0 Gruzję w eliminacjach Euro 2016.
Polska - Gruzja 4:0

Polska - Gruzja 4:0

Polska - Gruzja 4:0 (0:0)

Bramki: Milik 62, Lewandowski 89, 90+2, 90+3

Polska: Fabiański - Piszczek Szukała, Pazdan (90. Komorowski), Rybus - Grosicki (79. Jodłowiec), Krychowiak, Mączyński, Peszko (64. Błaszczykowski) - Milik, Lewandowski

Gruzja: Loria - Lobjanidze, Kaszia, Amisulaswili, Dvali - Navalovski, Okriaszwili (46. Dauszwili), Ananidze, Kobachidze (76. Tskhadadze) - Kazaiszwili, Vatsadze (63' Giorgi Chanturia)

Sędziował: Aleksiej Kulbakow (Białoruś)

Widzów: 56 512

Zespół Adama Nawałki pozostał tym samym liderem grupy. Udało mu się nawet zwiększyć przewagę nad Szkocją i Irlandią, bo obie drużyny podzieliły się punktami w Dublinie. Lewandowski miał z kolei dodatkową satysfakcję, bo udało mu się wyprzedzić Zbigniewa Bońka w liczbie bramek strzelonych dla reprezentacji. Przed sobotnim meczem miał na koncie 23 trafienia, o jedno mniej niż aktualny prezes PZPN. Teraz ma ich o dwie więcej...

Choć pierwsza połowa tego nie zapowiadała. "Sagan już by miał hat-tricka" - żart opublikowany na Twitterze nie był bynajmniej złośliwością pod adresem napastnika Legii Warszawa. Po prostu po sytuacjach, jakie miał napastnik Bayernu Monachium Polska mogła i powinna prowadzić do przerwy co najmniej jedną bramką. Można się zresztą założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że kapitan biało-czerwonych wykorzystałby obie, gdyby miał na sobie klubową koszulkę.

Gra w reprezentacji to jednak zupełnie coś innego i choć dawno już przestaliśmy liczyć Lewandowskiemu minuty bez gola, to jednak nie da się ukryć, że w tych eliminacjach trafiał wcześniej do siatki tylko w meczu z Gibraltarem.

Żałować mógł zwłaszcza okazji z 18. minuty, gdy po prostopadłym podaniu Grzegorza Krychowiaka znalazł się sam na sam z bramkarzem i minął go nawet. Po jego strzale piłkę z linii bramkowej wybił jednak Aleksandr Amisulaswili.

Lewandowski mógł się zrehabilitować kilka minut później, gdy strzelał z siedmiu metrów po podaniu Kamila Grosickiego. Piłkę wybił jednak nad poprzeczkę fantastycznie spisujący się w sobotę Giorgi Loria, który w pierwszej połowie nie dał się po konać również Grosickiemu i Arkadiuszowi Milikowi.

Gra Polaków mogła się podobać. Mieli przewagę, atakowali, składnie konstruowali akcje. Skutecznie przerywali też nieliczne gruzińskie kontry, nie dając stającemu w naszej bramce Łukaszowi Fabiańskiemu zbyt wielu okazji do interwencji. Zabrakło jednak skuteczności, dlatego schodzili na przerwę żegnani gwizdami zniecierpliwionych kibiców...

Ci dopiero po godzinie gry mieli w końcu powody do radości, bo początek drugiej połowy nie zapowiadał zmiany rezultatu. Zespół Nawałki niby wciąż próbował atakować, ale robił to mniej składnie, niż przed przerwą. Do głosu powoli zaczynali dochodzić również goście.

Wtedy to właśnie biało-czerwoni popisali się świetnym rozegraniem rzutu rożnego. Za czasów Franciszka Smudy kadra stałych fragmentów gry nie ćwiczyła i efekty oglądaliśmy podczas Euro 2012. Za kadencji Waldemara Fornalika było już trochę lepiej (wystarczy przypomnieć choćby gol Kamila Glika w meczu z Anglią w Warszawie), ale dopiero Nawałka dopracował te elementy gry... Może nie do perfekcji, ale do poziomu, który pozwala uważać je za atut jego zespołu.

Tak było w jesiennym meczu z Gruzją w Tbilisi (wygranym 4:0). Tak samo było w sobotę na Stadionie Narodowym. Widząc, że dośrodkowania w pole karne z rzutów rożnych nie przynoszą rezultatu Polacy zdecydowali się w 62 minucie na krótkie rozegranie kornera. Grosicki podał do Krzysztofa Mączyńskiego, a ten przekazał piłkę Milikowi. Stojąc dwadzieścia minut od bramki napastnik Alaksu miał dość czasu i miejsca, by ułożyć sobie ją do strzału i uderzyć mocno lewą nogą tuż przy słupku. Loria tym razem był bez szans.

A chwilę później kibice znów wiwatowali, gdy za zmęczonego Sławomira Peszkę na boisku pojawił się Jakub Błaszczykowski, dla którego był to dopiero pierwszy występ w tych eliminacjach (niemal cały poprzedni rok się leczył). Wydawało się, że kolejne bramki są kwestią czasu.

W końcówce zrobiło się jednak nerwowo, bo Gruzini coraz śmielej atakowali i naprawdę niewiele brakowało, a padła by wyrównująca bramka. Fabiański naprawiał jednak błędy kolegów z obrony, a raz - po strzale Giorgiego Nowalowskiego - uratował go słupek. Wydawało się, że biało-czerwoni dowiozą skromne prowadzenie do końca.

Wtedy jednak zaczął się popis Lewandowskiego. Sfrustrowany własną nieporadnością przed przerwą kapitan drużyny w drugiej połowie długo nie mógł się rozkręcić. Był też wyraźnie sfrustrowany, co było widać choćby po tym, że po golu Milika jako jeden z ostatnich pospieszył do strzelca z gratulacjami. W końcu jednak doczekał się swojej bramki, a potem kolejnej i jeszcze jednej. Wszystko w odstępie zaledwie czterech minut. Dwa razy asystował mu Milik, a raz Błaszczykowski... Naprawdę miło było patrzeć, ja ci dwaj ściskają się, gratulując nawzajem udanej akcji.

- W piłce gra się do końca. 90 minut plus to co doliczy sędzia, a my zagraliśmy dobrze 87, a pozostałe sześć katastrofalnie - przyznał załamany Kachaber Cchadadze - W drugiej połowie graliśmy dobrze, zdominowaliśmy rywala i mieliśmy swoje szanse. Nie potrafiliśmy ich jednak wykorzystać. Polski zespół to maszyna, która już ruszyła, rozpędza się i może daleko zajechać - dodał selekcjoner Gruzinów.

- Spodziewaliśmy się bardzo trudnego meczu. Mieliśmy świetnie rozpracowanych rywali i wiedzieliśmy, że porównaniu z jesiennym spotkaniem zrobili kolosalne postępy - przyznał z kolei Nawałka. - Zawodnicy wykonali fantastyczną pracę. Pierwsza połowa była rozgrywana w znakomitym tempie, ale zabrakło nam skuteczności. W drugiej musieliśmy być trochę bardziej cierpliwi. Stałe fragmenty, które ćwiczyliśmy na zgrupowaniu, przyniosły nam efekt w postaci pierwszej bramki. To był trudny mecz dla Roberta, bo był bardzo mocno pilnowany, ale w końcu poprowadził nas do zwycięstwa. Wierzyłem, że wygramy nawet po strzale Gruzinów w słupek.

Ta drużyna gra coraz lepiej, jest progres, nie ma strachu przed żadnym innym zespołem - podkreślał selekcjoner biało-czerwonych.

Reprezentacja przenosi się teraz do Gdańska, gdzie we wtorek zagra towarzysko z Grecją.

WSZYSTKO o piłce nożnej w Świętokrzyskiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie