Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Republika Dominikańska. Odkrywanie wyspy (zdjęcia)

Marzena Kądziela
Popularna pamiątką z Dominikany są barwne obrazy
Popularna pamiątką z Dominikany są barwne obrazy Marzena Kądziela
Bujną roślinność, urokliwe wodospady, pola trzciny cukrowej, wioski z kolorowymi domami można oglądać na Dominikanie. Pod warunkiem, że opuści się piękne plaże, dla których tak tłumnie Europejczycy odwiedzają tę karaibską wyspę.
Dominikana - odkrywanie wyspy

Republika Dominikańska to nie tylko plaże

Z obu stron drogi mijamy zielone pola trzciny cukrowej. Rośliny tworzą niekończące się lasy. Wytwarza się z nich cukier, choć produkcja z roku na rok staje się coraz mniej opłacalna. Liśćmi pokrywa się dachy chat. Z trzciny robi się także narodowy trunek - rum, który pija się tu, w zależności od upodobania albo sam, albo z dodatkiem coca coli czy innych napojów.

Niekiedy z gąszczu wyłaniają się mężczyźni o ciemnej karnacji. Okazuje się, że najwięcej robotników wykonujących najcięższą pracę na plantacjach pochodzi z Haiti. Przybywają, najczęściej nielegalnie, z sąsiedniego kraju, by zarobić grosze, które pozwalają ich rodzinom pogrążonym w totalnej biedzie nie przymierać z głodu.

Chaty w kwietnych ogrodach

Mijamy małe wioski i miasteczka. Zabudowa wszędzie jest podobna: małe drewniane, kolorowe domki, które przypominają nieco nasze działkowe altany. Wokół nich mikroskopijne podwórka, po których spacerują kury i świnie. Niektóre z posesji, mimo biedy, wyglądają bardzo schludnie. Porastają je kolorowe krzewy bugenwilii, ogromne krotony, fikusy, szeflery, ale przede wszystkim bananowce i palmy. Inne chaty wyglądają tak, jakby za chwilę, przy byle podmuchu wiatru, słabo połączone deski miały się rozlecieć. Przez dziury pomiędzy deskami można dostrzec wnętrza, w których oprócz prymitywnych legowisk nie ma dosłownie nic.

Chaty bardziej zadbane mają niewielkie werandy, których obowiązkowym wyposażeniem są fotele bujane. Wieczorami zasiadają tu całe rodziny ze szklaneczkami rumu, by nacieszyć się nieco chłodniejszym nocnym powietrzem.

W drodze do Santiago

Z Puerta Plata miasta położonego na północy Republiki Dominikańskiej udajemy się do drugiego co do wielkości miasta kraju Santiago. Aby tam dotrzeć, pokonujemy jedno z czterech pasm górskich - Cordillera Septentrional. Jego najwyższy szczyt ma prawie 1250 m n.p.m. Drogi stają się wąskie i kręte. Z wysokiego wzgórza roztacza się wspaniały widok na zieloną dolinę, którą płynie jedna z największych dominikańskich rzek Rio Yagua del Norte.

W fabryce cygar

Docieramy do Santiago. Przed nami ogromna fabryka, w której produkuje się cygara, piwo "presidente" oraz rum. Przewodnik prowadzi nas do niezbyt dużej hali, gdzie przy stołach zasiadają wytwórcy cygar. Jest ich może 30 - kobiety i mężczyźni. Większość z nich w ustach trzyma grube cygara, w powietrzu więc unosi się ich woń. W fabryce wytwarza się cygara z tytoniu dominikańskiego i importowanego z Kuby. Przyglądamy się, jak zwinne palce pracowników zwijają liście, przycinają je ostrym, okrągłym nożem, sklejają końcówki i pakują po kilkadziesiąt sztuk.

Najsprawniejsi potrafią dziennie wykonać nawet 140 sztuk! Informuje o tym tablica na ścianie hali, na której widnieją zdjęcia przodowników pracy. Jest też katedra z biurkiem i mikrofonem. Do tej pory, od czasu do czasu zasiada tam lektor czytający załodze codzienne czasopisma.

Najsłynniejsze rancho

Teren znów staje się górzysty, wjeżdżamy bowiem w pasmo gór Cordillera Central, którego szczyt Pico Duarte o wysokości 3175 m n.p.m. jest najwyższym w kraju. Zanim jednak zaatakujemy góry, wjeżdżamy do wioski, w której znajduje się chyba najsłynniejsze rancho Dominikany - Jarabacoa.

Chwilę spacerujemy po wiosce, oglądamy domostwa, podpatrujemy życie mieszkańców. Dzieciaki jeżdżą na rowerach, biegają po podwórkach. Obserwuję mamę, która w wannie kąpie córeczkę, ku jej wielkiej radości. Inna kobieta ugania się za prosiętami, które rozbiegły się po ulicy. Rancho ma piękne położenie, nad rzeką porośniętą tropikalną roślinnością. Aż trudno uwierzyć, że rośliny, które u nas można uprawiać jedynie w doniczkach, to tutaj duże krzewy czy drzewa.

Ciężarówką w nieznane

Przewodnik przerywa upajanie się kwiatami i woła nas do dużego, otwartego pojazdu. Siadamy "na pace", przypinamy się pasami, bo droga będzie teraz wiodła przez miejsca, gdzie asfaltu nikt nie widział. Znów mijamy malownicze wioski, by dotrzeć do kolejnego miejsca widokowego. Tym razem panorama obejmuje nie tylko zielone doliny, ale przede wszystkim szczyty gór. Oglądamy je przez pryzmat drzewek pomarańczowych i bananowych.

Pozdrawiają nas mężczyźni na koniach i osłach, młodzieńcy na motorowerach, bose dzieciaki. Wszyscy serdecznie się do nas uśmiechają. Z ulgą przyjmujemy postój. Wysiadamy z samochodu, czeka nas półgodzinny spacer przez dżunglę. W upale krok za krokiem pniemy się pod górę.

Nieznane owoce i urokliwy wodospad

Zadziwia nas roślinność. Przewodnik pokazuje drzewa i krzewy, których owoce są jadalne. Nie mogę spamiętać ich nazw, ale próbuję niektórych. Jedne są smaczne, inne z obrzydzeniem wypluwam.

Nagle zza zielonego gąszczu dostrzegam wodospad, który z ogromną siłą spada z góry. To jedno z najpiękniejszych miejsc na Dominikanie. Wodospad na rzece Rio Yague del Norte przyciąga nie tylko miłośników pięknych widoków. Od kilku lat na rzece o rwącym nurcie organizowane są raftingi. Śmiałkowie pokonują trudne etapy na pontonach.

Smaczny jukowy placek

Wracamy na rancho Jarabacoa. Teresa, mieszkanka gospodarstwa, przyrządza dla nas placki z mączki z korzenia juki. To tradycyjna potrawa mieszkańców nie tylko wyspy, ale i Indian z całej Ameryki Południowej. Robi się je od wieków tak samo. Uciera się korzeń na grubej tarce, z miąższu odciska się sok, po czym dodaje się do niego, według upodobania przyprawy, czosnek i piecze na rozgrzanym piecu. Są naprawdę smaczne.

Potem na podwórko wjeżdżają na koniach chłopcy. Sprytnie zeskakują z końskich grzbietów i wołają nas do siebie. Kto chce, może wyruszyć na półgodzinną przejażdżkę po terenach, gdzie nie docierają mechaniczne pojazdy.

Ceramiczne lalki na pamiątkę

To jednak nie koniec atrakcji. Czeka nas jeszcze wizyta w jednej z wielu manufaktur ceramicznych. W warsztacie oglądamy, jak garncarze z gliny wyczarowują wspaniałe wazony, donice, lalki, talerze i inne cudeńka. Po wypaleniu w piecu, kobiety nadają przedmiotom barwy. Najbardziej podobają mi się lalki różnej wielkości w pięknych glinianych sukniach i kapeluszach. Kupuję jedną z nich, by w chłodne zimowe wieczory, patrząc na nią przypominać sobie o dalekim kraju, jego mieszkańcach, krajobrazach i temperaturze powietrza nie wymagającej ubierania ciepłych kurtek, szalików i czapek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie