W nocy 6 października w oborze państwa Borowców zapaliła się instalacja elektryczna. Pożar szybko przeniósł się na dwupokojowy dom. W środku było siedem osób - Jan Borowiec z żoną i dwójką małych dzieci, jego tata i dwaj bracia. Rodzina w jednej chwili straciła cały dorobek życia.
CZYTAJ TAKŻE: Na pomoc! Piaseczny i Piekarczyk zaśpiewają kolędy na Świętym Krzyżu
Żyjemy dzięki szwagrowi
- Tragedia wydarzyła się przed godziną 22. Trzymiesięczny synek Damian spał już z moim mężem, a ja usypiałam starszego, pięcioletniego synka, Marka - ze łzami w oczach wspomina pani Halina. Wyjaśnia, że udało im się uratować z pożaru tylko dzięki szwagrowi, który wszczął alarm, kiedy zobaczył ogień. - Gdyby nie on, już byśmy chyba nie żyli - mówi kobieta.
Początkowo całą rodzinę przygarnął sąsiad, teraz gmina na rok wynajęła jej mieszkanie. Niestety pogorzelcy zostali bez żadnych oszczędności. Chociaż panowie pracują, ich skromne pensje z trudem wystarczą na bieżące potrzeby. Ich marzeniem jest powrót do własnego domu. Wierzą, że z pomocą ludzi dobrej woli uda się go odbudować.
Pomagali obcy ludzie
- Marzymy o tym, żeby wybudować nowy dom, ponieważ ten który się spalił musieliśmy rozebrać. W jego miejscu pozostało puste pole - opowiada pani Halina. Podkreśla, że jest niezwykle wdzięczna tym, którzy bardzo pomogli całej rodzinie. - Przynosili nam zabawki i ubranka dla dzieci, sąsiedzi natomiast pomagali nam rozbierać pogorzelisko - wyjaśnia kobieta. Dodaje jednak, że pomoc jest nadal bardzo potrzebna.
- Gmina na rok wynajęła nam mieszkanie, dostaliśmy też trzy tysiące złotych zasiłku - mówi mąż pani Haliny, Jan. Niestety wszystkie pieniądze poszły na remont otrzymanego lokum, w którym konieczne było malowanie ścian i wykonanie zabiegów odświeżających.
Marzą o nowym domu
- Teraz najważniejszą dla nas rzeczą jest wybudowanie nowego domu. Nasz starszy synek do dziś budzi się w nocy i płacze, że chce mieszkać tam gdzie wcześniej. Jemu naprawdę jest bardzo trudno to wszystko zrozumieć - mówi pani Halina. - Pamiętam przerażone miny naszych dzieci, kiedy w tę zimną noc wynieśliśmy ich na dwór, tylko w tym, co mieli na sobie. Na chwilę wpadłam jeszcze do domu po koc, bo przecież Damianek miał dopiero trzy miesiące. Niestety nic więcej nie byłam w stanie zabrać. Ogień rozprzestrzeniał się w sekundach - relacjonuje załamana.
Pomóżmy odbudować ich życie
Rodzina Państwa Borowców prosi wszystkich ludzi dobrego serca o pomoc w powrocie do normalnego życia. Wszyscy pragną tylko jednego: budowy domu. Owszem gmina zagwarantowała im mieszkanie, ale rok minie szybko... Wszyscy, którzy chcą pomóc mogą osobiście porozmawiać z panem Janem pod numerem telefonu: 535 - 352 - 761.
Każdy kto pragnie już teraz wesprzeć rodzinę państwa Borowiec może to uczynić wpłacając dar serca na konto Caritas Diecezji Kieleckiej numer 21 1050 1416 1000 0005 0011 5811 z dopiskiem "dom dla rodziny Borowiec"
"Pluszowy Miś" dla chłopców
Dzięki zgromadzonym w Redakcji Echa Dnia podarunkom od naszym Czytelników, mogliśmy przekazać chłopcom zabawki, gry i ubranka. Pięcioletni Marek ochoczo zabrał się do przeglądania prezentów i samej zabawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?