Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Suchedniowa musi płacić sąsiadom za... dojazd do domu

Piotr STAŃCZAK [email protected]
- Za dojazd tą drogą do własnych posesji płacimy sąsiadom tysiąc złotych rocznie – tłumaczy suchedniowianin Zdzisław Marzec.
- Za dojazd tą drogą do własnych posesji płacimy sąsiadom tysiąc złotych rocznie – tłumaczy suchedniowianin Zdzisław Marzec. Piotr Stańczak
Zdzisław i Krzysztof Marcowie, mieszkający przy ulicy Bodzentyńskiej 34 b w Suchedniowie od czterech lat muszą płacić sąsiadom, Katarzynie i Zdzisławowi Wędrychowskim za przejazd do swoich posesji. - Kosztuje nas to tysiąc złotych rocznie. Nie chcemy już chodzić do sądów, ale ta sytuacja jest dla nas uciążliwa - podkreślają.

Problem suchedniowskich rodzin trwa już od lat. Według relacji Zdzisława Marca, jego rodzice kupili działkę w połowie lat 60. ubiegłego stulecia. Mieli też zapewniony dojazd do posesji z ulicy Bodzentyńskiej, przez czterdzieści lat korzystali z drogi, płacili podatki do gminy. Później Zdzisław odziedziczył dom, drugi z synów, Krzysztof uruchomił obok własne przedsiębiorstwo.

Zapłacili już ponad cztery tysiące

W latach 90. dwie sąsiednie działki, znajdujące się bliżej Bodzentyńskiej, kupili z kolei Katarzyna i Zdzisław Wędrychowscy, nabyli je od spadkobierców sędziego Kosteckiego. Sytuacja stała się problematyczna, Wędrychowscy stali się również właścicielami drogi, z której korzystali dotąd (i nadal korzystają) Marcowie. W 2008 roku sprawa oparła się o Sąd Rejonowy w Skarżysku-Kamiennej. Ten wydał wyrok, nakazujący braciom, aby ci płacili Wędrychowskim za przejazd do swoich działek. Tysiąc złotych rocznie, z zaznaczeniem, że płatności powinny być regulowane do 15 marca. Opóźnień nie było, w sumie Marcowie przekazali już właścicielom ponad cztery tysiące złotych. - To trwa już tyle lat i jest dla nas kłopotliwe. Dlaczego mamy płacić za to, że chcemy dojechać do własnych posesji - protestuje Zdzisław Marzec.

"Piłeczka" do gminy

Sąsiadka naszego rozmówcy, Katarzyna Wędrychowska, żona właściciela dwóch sąsiednich działek, na których znajduje się droga mówi z kolei: - Marcowie płacą, bo korzystają z naszego, prywatnego terenu. Nam nie jest potrzebna tu żadna droga. Problem powinna rozwiązać gmina i zapewnić im dojazd z innej strony - kwituje Wędrychowska. Wspomina też o komitecie społecznym, który starał się o budowę drogi równoległej do Bodzentyńskiej. - Niestety, odpowiedź gminy była odmowna - przypomina.

Zgody nie ma i kasy nie ma…

W suchedniowskim magistracie dobrze znają historię problemu. Wiceburmistrz Stanisław Kania podkreśla. - Jest tylko jedna możliwość zapewnienia Marcom dojazdu do posesji - poprzez budowę innej drogi, która łączyłaby ulice Kościuszki z Poziomskiego, równoległej do Bodzentyńskiej i Emilii Peck. W 2005 roku Rada Miasta i Gminy uchwaliła miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, droga została w nim uwzględniona. Niestety, tylko część działek na 400-metrowym odcinku należy do gminy. Pozostałe są w prywatnych rękach, a nie wszyscy właściciele godzą się na to, żeby przebiegała tędy droga - wiceburmistrz wyjaśnia sytuację. Patową, bo część rodzin (np. Marcowie i Wędrychowscy) chciałaby, aby ona powstała, inne wprost przeciwnie. Kania mówi: - Moglibyśmy wybudować drogę jako inwestycję celu publicznego, ale wtedy ponieślibyśmy koszty - najpierw wykupu działek, potem samych robót. Na pewno wszystko wyniosłoby więcej niż milion złotych. Obecnie nie mamy po prostu pieniędzy na takie przedsięwzięcie - rozkłada ręce wiceburmistrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie