MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rolnicy z Koprzywnicy połączyli siły i uratowali 500 hektarów upraw!

Klaudia TAJS
Marek Jońca, burmistrz Koprzywnicy chętnie pokazuje odczyszczone rowy i starorzecza, nie zapominając o zaangażowaniu rolników.
Marek Jońca, burmistrz Koprzywnicy chętnie pokazuje odczyszczone rowy i starorzecza, nie zapominając o zaangażowaniu rolników. Klaudia Tajs
Tereny gmin Koprzywnica, Łoniów i Samborzec są w wielkim niebezpieczeństwie. Wszystko przez wyrobisko w Piasecznie.
Przed udrożnieniem rowów, sklep spożywczy Gminnej Spółdzielni w Świężycach notorycznie stał w wodzie.
Przed udrożnieniem rowów, sklep spożywczy Gminnej Spółdzielni w Świężycach notorycznie stał w wodzie. Klaudia Tajs

Przed udrożnieniem rowów, sklep spożywczy Gminnej Spółdzielni w Świężycach notorycznie stał w wodzie.
(fot. Klaudia Tajs)

Mieszkańcy gminy Koprzywnica pokazali, że dla wspólnego dobra warto odświeżyć propagowaną w okresie Polski Ludowej ideę czynu społecznego. Delikatnie zmodyfikowali zasadę nieodpłatnych prac wykonywanych na rzecz ogółu. Złożyli się i przekopali sami 15 kilometrów rowów melioracyjnych, udrażniając w ten sposób odpływ dla wody, która od kilku lat tworzyła zastoiska w ich sadach, niszcząc nieodwracalnie plony.

Sadownicy od kilku lat alarmowali o katastrofie ekologicznej. Woda zagarnęła tysiące hektarów ziemi, na której znajdują się zatopione sady i pola. Terenom grozi degradacja - i nie jest to efekt wczesnowiosennych podtopień, tylko wieloletnich zaniedbań w melioracji pól. Straty są ogromne. Wyschnięte kikuty drzew owocowych, stojące w 70 centymetrowych rozlewiskach wody mogłyby stanowić oryginalny plener dla reżyserów horrorów. Jednak rolnicy z tego rejonu, przeżywają swój własny horror. Dla wielu z nich sady owocowe i pola uprawne, są jedynym źródłem dochodów. Większości upraw i drzew nie da się już uratować, zniszczenia dotknęły kilkuset gospodarstw z gmin Koprzywnica, Łoniów i Samborzec.

WIELOLETNIE ZANIEDBANIA

Winę za taki stan rzeczy ponosi wypełnianie się wodą dołów po dawnej kopalni siarki Machów oraz wyrobiska w Piasecznie, którego wody utrzymują się obecnie na poziomie 138 metrów nad poziom morza. W wyniku wypełnienia się leja depresji, otaczającego wyrobisko w Piasecznie w granicach którego leży między innymi Koprzywnica, poziom wód gruntowych podnosi się w bardzo szybkim tempie. Nagły przyrost wody zaobserwowano po powodzi w 2010 roku. Z roku na rok, było już tylko gorzej.

Drugim czynnikiem mającym bezpośredni wpływ na zalewanie sadów i pól są zaniedbane urządzenia wodne na tym terenie. Z problemem od lat zmagają się samorządowcy z trzech poszkodowanych gmin, ale nic nie mogą zrobić. - Należy uregulować gospodarkę wodną w obrębie oddziaływania leja depresyjnego - tłumaczy Marek Jońca, burmistrz Koprzywnicy, były pracownik i dyrektor Kopalni Siarki Machów. - Tylko na terenie gminy Koprzywnica potrzeba zmeliorować około 30 kilometrów rowów. Do tego dochodzą rowy na terenie Łoniowa i Samborca. Kompleksowa melioracja rowów w obrębie działania leja depresyjnego waz z budową pięciu przepompowni pochłonie około 120 milionów złotych.

POTRZEBNE ROZWIĄZANIE SYSTEMOWE

Samorządowcy z poszkodowanych terenów wielokrotnie interweniowali w Ministerstwie Gospodarki i Ministerstwie Skarbu, jednak bez rezultatu. Interweniowali także w Świętokrzyskim Zarządzie Melioracji. Ten jednak nie mógł podjąć żadnych kroków, bo za odwodnienia w tym miejscu odpowiada właściciel nieczynnej kopalni siarki w Piasecznie, którym jest gmina Tarnobrzeg. Minister Skarbu skomunalizował w 2012 roku Kopalnię Siarki Machów na rzecz gminy Tarnobrzeg. Samorządowcy Wisły od dawna chcą się spotkać z prezydentem Tarnobrzega, aby wspólnie znaleźć źródła sfinansowania niezbędnych prac, ale jakoś Panom nie po drodze. - Nie ma żadnych działań, żadnego dialogu, to raczej monolog ze strony kopalni - dodaje Marek Jońca. - Uważam, że obecni przedstawiciele kopalni nie rozumieją rangi problemu.

Norbert Mastalerz prezydent Tarnobrzega, gminy, na rzecz której Minister Skarbu skomunalizował Kopalnię Siarki Machów, to jest dawne wyrobisko w Machowie, wraz z likwidowanym wyrobiskiem posiarkowym w Piasecznie, przypomina, że obecnie Kopalnia Siarki Machów, to spółka akcyjna w likwidacji, która wkrótce przestanie istnieć. Spółka, której nie stać na odwadnianie wyrobiska w Piasecznie w kolejnych latach. - Ani tym bardziej nie stać jej na wybudowanie systemu melioracji terenów przyległych do Piaseczna, co pochłonęłoby dziesiątki milionów złotych - tłumaczy Norbert Mastalerz. - Problem odwadniania Piaseczna powinien być rozwiązany w sposób systemowy.

Czyli jaki? - Trzeba w budżecie państwa znaleźć stałe źródło jego finansowania tak, jak to ma miejsce w przypadku kilku innych nieczynnych kopalni, między innymi w Wieliczce, Bochni i Bolko - dodaje Mastalerz. - I temu właśnie służą wspólne działania zarządu Kopalni Siarki Machów, świętokrzyskich i podkarpackich parlamentarzystów oraz nas, samorządowców. Jesteśmy na dobrej drodze do załatwienia tej sprawy. Raz na zawsze.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu SANDOMIERSKIEGO

Rolnicy zadeklarowali, że odtworzą rowy, które biegną przez ich teren, głównie sady.

Rolnicy zadeklarowali, że odtworzą rowy, które biegną przez ich teren, głównie sady. Klaudia Tajs

Rolnicy zadeklarowali, że odtworzą rowy, które biegną przez ich teren, głównie sady.
(fot. Klaudia Tajs)

Na jakiej drodze? Nie wiemy. Kierunku tej drogi nie znają także władze gminy Koprzywnica, Łoniów i Samborzec, na terenach których podczas kampanii wyborczej do Europarlamentu pojawiali się kolejni kandydaci na europosłów. Kandydaci i przedstawiciel ministerstw przejeżdżali rzucali okiem na Piaseczno, po czym przejeżdżali na pobliskie Jezioro Tarnobrzeskie w Machowie, by zadeklarować, że niebawem Piaseczno będzie drugim Machowem. Zapominano tylko wspomnieć o melioracji, a dokładniej mówiąc milionach na jej wykonanie.

DOŚĆ GADULSTWA

Poszkodowano rolnicy mając dość pustych zapowiedzi i deklaracji, w pewnym momencie zaczęli zastanawiać się poważnie nad złożeniem pozwu zbiorowego przeciwko gminie Tarnobrzeg, którą obarczono by kosztami rekompensat za zalane pola, uschnięte drzewa owocowe i stracone uprawy. Ale wśród ludzi przeważył zdrowy rozsądek. - Proces toczyłby się latami, jak to w państwie polskim, a dla nas sadowników liczy się każdy dzień - mówi Wiesław Kulba, spod Koprzywnicy. -Może i byśmy na tym coś zyskali, ale jakim kosztem. Kosztem zdegradowanych terenów, które przy tak długo stojącej wodzie na polach, byłby już nie do odzyskania. Musielibyśmy wydać majątek na zrekultywowanie terenów i odnowę nasadzeń.

Dlatego sadownicy z gminy Koprzywnica wzięli sprawy w swoje ręce. Postanowili sami, w miarę możliwości odtworzyć systemy starorzeczy Koprzywianki i rowów melioracyjnych, które stanowią jedną zlewnię. Rolnicy zadeklarowali, że odtworzą rowy, które biegną przez ich teren, głównie sady. Złożyli się, wypożyczyli ciężki sprzęt, odbudowali i oczyścili 15 kilometrów zaniedbanych rowów odprowadzających wodę do starorzecza Koprzywianki. Gmina udrożniła rowy, przy drogach. Dzięki temu setki hektarów sadów uratowano przed wielką wodą. Pierwsi zmobilizowali się mieszkańcy sołectwa Świężyce. Potem dołączył Kamieniec, sołectwo najbardziej narażone na podtopienia, ponieważ leży najbliżej ujścia starorzecza Koprzywianki. Dołączyły Błonie i Ciszyca. Budowa rowów melioracyjnych kosztowała rolników niemal 60 tysięcy złotych. Przez odczyszczone rowy, woda z zastoisk spływała przez kilka tygodni. Dziś po większości zastoisk nie ma śladu. W niektórych rejonach na polach straszą jeszcze wyschnięte drzewa owoce. Jednak większość rolników postanowiła przywrócić uprawy. Zrekultywowali ziemię i nasadzili nowe odmiany jabłoni.

Burmistrz Jońca przyznaje, że nie sądził, że mobilizacja rolników będzie tak ogromna. Że przeznaczą od siebie na melioracje tak pokaźną sumę. - Co zmobilizowało mieszkańców? Widmo kolejnych strat w uprawach, brak możliwości odzyskania pieniędzy w wyniku ubezpieczeń, w ludziach coś się łamie i zaczynają szukać dróg, które pozwolą rozwiązać ich problemy - ocenia Marek Jońca.

RATOWALI TYLKO UPRAWY

Po ostatnich intensywnych opadach deszczu odczyszczone rowy nie wystarczyły. Jednak zastoiska na polach już nie powstały. Mimo to konieczna była interwencja gminy, która wynajęła wysokowydajną pompę spalinową od Powiatowej Straży Pożarnej w Sandomierzu. Przy jej pomocy przez kilkanaście dni odprowadzano nadmiar wody przez wał do Wisły. Dzięki temu udało się ocalić sady i gospodarstwa przed podtopieniem. - Można było siedzieć, załamać ręce i czekać, tylko na co" - pyta burmistrz Jońca. - Moi mieszkańcy mieli dość czekania. Poderwali się i pokazali, że razem też można coś osiągnąć, oczywiście dla wspólnego dobra.

Rolnicy zadeklarowali, że odtworzą rowy, które biegną przez ich teren, głównie sady.Gmina udrożniła rowy, przy drogach i nieużytkach.
Rolnicy zadeklarowali, że odtworzą rowy, które biegną przez ich teren, głównie sady.
Gmina udrożniła rowy, przy drogach i nieużytkach. Klaudia Tajs

Rolnicy zadeklarowali, że odtworzą rowy, które biegną przez ich teren, głównie sady.
Gmina udrożniła rowy, przy drogach i nieużytkach.
(fot. Klaudia Tajs)

Tak wyglądały zastoiska wody i uschnięte drzewa wiosną ubiegłego roku.

Tak wyglądały zastoiska wody i uschnięte drzewa wiosną ubiegłego roku. Klaudia Tajs

Tak wyglądały zastoiska wody i uschnięte drzewa wiosną ubiegłego roku.
(fot. Klaudia Tajs)

Zastoisko wodne w Ciszycy wiosną ubiegłego roku.

Zastoisko wodne w Ciszycy wiosną ubiegłego roku. Klaudia Tajs

Zastoisko wodne w Ciszycy wiosną ubiegłego roku.
(fot. Klaudia Tajs)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie