Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RS Active 4 Liga. Marcin Wróbel, trener Klimontowianki Klimontów o świetnej postawie swojej drużyny, rodzinie i planach

Dorota Kułaga
Dorota Kułaga
Mikołaj Opatowski/Archiwum
Gościem w magazynie GOL RS Active 4 Liga był Marcin Wróbel. Szkoleniowiec Klimontowianki Klimontów opowiadał o ambicjach, dotyczących awansu do 3 Ligi, wspomnieniach związanych z jego byłymi trenerami oraz o sportowej karierze swoich synów - Mateusza i Wiktora.

Marcin Wróbel - trener Klimontowianki Klimontów, mówi o sportowych ambicjach, piłkarskiej przeszłości oraz o sportowych karierach synów

Wygraliście pewnie 3:0 z Orlętami Kielce w meczu wyjazdowym i zajęliście pozycję lidera. Nastroje pewnie są znakomite.
- Zdecydowanie tak, fajnie się dzieje w Klimontowie i niech ta chwila trwa jak najdłużej. Do pierwszej bramki nie wyglądało to jednak tak kolorowo, bo Orlęta to bardzo solidna drużyna. Mieliśmy jednak swój plan na ten mecz i udało się go zrealizować.

W czym tkwi siła Klimontowianki w tym sezonie?
- To jest taki złożony system. Nie tylko zawodnicy, nie tylko ja, ale również całe środowisko Klimontowa brało czynny udział w tworzeniu i funkcjonowaniu tego zespołu. Począwszy od prezesów - Piotrka Sudego i Krzyśka Dywana, przez drużynę, która jest najważniejsza w tym wszystkim i na końcu ja. Muszę wspomnieć również o kibicach, którzy coraz liczniej przychodzą na nasz stadion i nie tylko, bo na meczu w Kielcach była cała rzesza naszych kibiców. Cieszymy się bardzo, bo to nasz dwunasty zawodnik.

Patrząc na różne filmiki czy zdjęcia z szatni, można powiedzieć, że atmosfera w Klimontowiance jest rewelacyjna.
- Każdy może powiedzieć, że to wynik robi atmosferę, ale w naszym przypadku tak nie było. Musieliśmy mocno zapracować na to, żeby się cieszyć. Początki ciężkiej pracy w okresie przygotowawczym, rozeznanie w zespole z mojej strony - te czynniki miały wpływ na scalenie zespołu. Chodziło mi o to, żeby nie było podziałów w drużynie i żeby wszyscy grali do jednej bramki. Nasza gra w sparingach zasiała duży optymizm we mnie i w kibicach, że możemy stworzyć coś fajnego. Wszyscy pracują bardzo ciężko, nie ma podziału na lepszych i gorszych, ani na zawodników "z nazwiskiem" i "bez nazwiska". Ci doświadczeni pracują jeszcze ciężej, żeby pokazać młodszym kolegom, że nie ma drogi na skróty. Cieszymy się bardzo i chcemy więcej.

Jak na razie jesteście rewelacją rundy jesiennej. Myślicie o tym, żeby włączyć się do walki o awans?
- Nie chciałbym powtarzać klasyków, ale po to się gra w piłkę i prowadzi zespół, żeby stawiać sobie wysokie cele. Marzy mi się każdy awans sportowy i zawodowy, również w piłce, bo to mój konik i na tym się wychowałem ja i moja rodzina. Jak najbardziej zrobimy wszystko, żeby utrzymać tę dobrą passę, a jak na koniec będziemy na pierwszym miejscu, to nie będziemy płakać, chyba że ze szczęścia. Damy wtedy powody do zastanowienia prezesom, co dalej będziemy robić, ale to na pewno będzie coś pozytywnego.

Pracowałeś z wieloma trenerami. Był taki szkoleniowiec, od którego nauczyłeś się najwięcej?
- Jak najbardziej, tak naprawdę, żeby też nikogo nie urazić, to przewinęło się dużo tych trenerów, podczas mojej przygody z piłką. Nie chciałbym wymieniać teraz wszystkich, ale od każdego starałem się coś zaczerpnąć. Były dobre momenty, tak jak teraz w mojej pracy trenerskiej, ale były też chwile zwątpienia, bo zdarzało się, że nie byłem ulubieńcem trenera. Musiałem czasami naprawdę ciężko pracować, ale to nie było zauważane na treningach i trzeba było zacisnąć zęby. Na pewno miło wspominam drugi awans do ekstraklasy, kiedy trenerem był Krzysztof Tochel. To był człowiek z zewnątrz, który był ponad podziałami i poukładał drużynę po swojemu. Wtedy w drugiej lidze byłem pierwszoplanową postacią i w cuglach wygraliśmy całe rozgrywki. Jechaliśmy na mecze i sportowo każdy rywal się nas obawiał, bo tworzyliśmy kolektyw i życzyłbym sobie, żeby to tak wyglądało w Klimontowie.

Zapisałeś na pewno ciekawą i piękną kartę w historii KSZO Ostrowiec. W twoje ślady poszli synowie- Mateusz i Wiktor. Jeden z nich wybrał siatkówkę, a drugi piłkę nożną. Dalej uprawiają sport?
- Tak, mają swoje epizody sportowe. Starszy syn Wiktor miał epizod w piłce siatkowej, choć zaczynał w piłce nożnej. Za namową mojej kochanej żony Agnieszki, zamienił piłkę nożną na siatkówkę. Był w kadrze Polski w piłce plażowej i grał na zagranicznych turniejach. Można powiedzieć, że miał swoje 5 minut, później gdzieś tam to się skończyło, teraz Wiktor studiuje prawo i życzę mu ukończenia studiów i dalszego rozwoju. Jeżeli chodzi o Mateusza - młodszego syna, to on kontynuuje swoją przygodę, może nie na takim poziomie jak wcześniej, kiedy byłem trenerem KSZO. Na razie bawi się w piłkę, gra w Świcie Ćmielów, również studiuje i zobaczymy, co będzie dalej. Bardzo mu kibicuję.

Cała rozmowa w magazynie GOL

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie