Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces 49-letniej kielczanki oskarżonej o zabójstwo swego męża. Kobiecie grozi nawet dożywocie

/ElZem/
- Podeszłam do męża z nożem w ręce. On siedział w fotelu. Wyciągnęłam nóż i dotknęłam jego klatki piersiowej pytając, czy wreszcie się uspokoi. Odrzekł, że tak a ja wtedy odsunęłam nóż. Dopiero po jakimś czasie zobaczyłam krew na podłodze - opowiadała przed sądem 49-latka. Za czyn, o jaki jest oskarżona grozi nawet dożywocie.

Kobieta wraz z mężem i matką żyli w jednym domu w osiedlu Podhale w Kielcach. Kobieta z wykształcenia technik z branży spożywczej z mężem dochowali się dwójki dzieci. Oboje nie mieszkali już z rodzicami. Mąż kobiety był bezrobotnym, ze słów kobiety wynikało, że nadużywał alkoholu. Pomiędzy małżonkami zaczęło się psuć około 2011 roku.

- Mąż coraz więcej pił, a gdy wracał do domu zaczynał kłótnie. Szukał pretekstów do awantur. Nie podobało mu się na przykład, w jaki sposób podawałam mu obiad. Twierdził, że robiłam to ze złością - opowiadała kobieta.
Około grudnia 2013 roku, jak opowiadała przed sądem 49-latka jej mąż zaczął pić coraz więcej alkoholu, do domu miał przychodzić nietrzeźwy nawet co drugi dzień. - Gdy był pijany nierzadko bił mnie. Czasem pogrzebaczem, mówił wtedy do mnie wulgarnie, wyzywał - mówiła sądowi 49-latka.

Mąż kobiety kilka lat temu został skazany za znęcanie się nad teściową. Usłyszał wyrok w zawieszeniu. Rodzina miała przydzielonego kuratora sądowego. - Z zeznań kuratora wynika, że była pani niechętna jego wizytom. Dlaczego nigdy nie powiedziała pani kuratorowi o zachowaniu męża? Gdyby pani to zrobiła kara zostałaby odwieszona i mąż trafiłby do więzienia - pytała sędzia Lena Romańska, przewodnicząca składu orzekającego w tym procesie.

Oskarżona nie potrafiła odpowiedzieć. - Bałam się męża. Bałam się, że jak dowie się, że na niego coś powiedziałam, to obróci się to przeciwko mnie - tłumaczyła. Przyznała także, że wielokrotnie podczas awantur ona bądź jej matka wzywały policję. - Raz oddałam mężowi, uderzyłam go w twarz. Krzyczałam też na niego, wyzywałam od alkoholików i nierobów - przyznawała przed sądem kobieta.

Feralnego dnia, 19 lutego 2014 roku 49-latka wróciła z pracy około godziny 14, mąż zaś w domu pojawił się około godziny 16. - Był pijany, ale nie tak, aby nie mógł utrzymać się na nogach. Zaczęliśmy się kłócić, on mnie wyzywał a ja mówiłam mu, żeby wracał do swojego domu, że nie chce go tu, gdy jest pijany - 49-latka tak relacjonowała przebieg zdarzeń podczas pierwszej rozprawy jej procesu, który ruszył w czwartek w Sądzie Okręgowym w Kielcach.
Mężczyzna wyszedł z domu i - jak tłumaczyła oskarżona - wrócił około godziny 22. - Wtedy był już bardzo pijany, tak, że ledwo mógł utrzymać się na nogach. Początkowo nie chciałam go wpuścić do domu, zasłaniałam sobą wejście, ale w końcu wszedł. Przyszedł do mojego pokoju. Już byłam przebrana w pidżamę i szykowałam się do snu. On chciał położyć się do łóżka, ale powiedziałam mu, żeby najpierw się umył i przebrał, bo był bardzo brudny - opowiadała oskarżona.

Z jej słów wynikało, że w pewnej chwili mężczyzna zamachnął się na nią, aby ją uderzyć.

- Odsunęłam głowę, a wtedy on chwycił mnie za włosy i zwlókł z łóżka. Trzymał moją głowę i krzyczał na mnie. W końcu udało mi się wyrwać, pobiegłam do kuchni i otworzyłam szufladę ze sztućcami. Chwyciłam pierwszy z brzegu nóż i wróciłam do pokoju. Mąż siedział w fotelu, podeszłam do niego, wyciągnęłam nóż w jego stronę. Wbiłam nóż w jego sweter, nie sądziłam, że przebiłam ciało i zapytałam, czy się już uspokoi. On odpowiedział, że tak, a ja wtedy wyjęłam nóż, poszłam do kuchni i wrzuciłam go do zlewu - tłumaczyła 49-latka.

Później, jak wynika z jej relacji, kobieta położyła się do łóżka, odwrócona tyłem do męża.

- Po 10 czy 15 minutach zorientowałam się, że nie słyszę chrapania męża. On zawsze jak wypił, to chrapał. Podeszłam do niego i zaczęłam się przysłuchiwać, ale nie słyszałam oddechu. Krzyknęłam na mamę, a ta, gdy dowiedziała się, że mąż nie oddycha, kazała mi wezwać pogotowie. Dyspozytor z pogotowia powiedział, żebym przeniosła męża na podłogę i uciskała jego klatkę piersiową. Podniosłam wtedy jego sweter i koszulkę i zauważyłam dziurę w klatce piersiowej. Na podłodze obok fotela była kałuża krwi. Jeszcze przed przyjazdem karetki chciałam zetrzeć krew ręcznikami papierowymi, chyba po to, aby sanitariusze jej nie widzieli - opowiadała kobieta.
W czwartek na pierwszej rozprawie 49-latka nie przyznawała się do zabójstwa męża.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z KIELC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie