MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces Algierczyka, oskarżonego o usiłowanie zabójstwa swojej polskiej partnerki

Monika WOJNIAK
Oskarżony Algierczyk zaprzecza wszystkim stawianym mu przez prokuraturę zarzutom.
Oskarżony Algierczyk zaprzecza wszystkim stawianym mu przez prokuraturę zarzutom. Fot. Dawid Lukasik
- Chciałbym się pogodzić z żoną i córką. Kocham je bardzo - przekonywał 51-letni Algierczyk, który właśnie stanął przed kieleckim Sądem Okręgowym. Jest oskarżony o to, że próbował zabić towarzyszkę swego życia i że znęcał się nad nią i ich wspólną córką.

- Chciałbym się pogodzić z żoną i córką. Kocham je bardzo - przekonywał 51-letni Algierczyk, który właśnie stanął przed kieleckim Sądem Okręgowym. Jest oskarżony o to, że próbował zabić towarzyszkę swego życia i że znęcał się nad nią i ich wspólną córką.

On pochodzi z Algierii, ona z powiatu opatowskiego. Poznali się jakieś szesnaście lat temu. - Przypadkowo, w kawiarni w Ostrowcu - mówi 40-letnia dziś kobieta. Ma krótkie włosy, skromne ubranie, zmęczoną twarz. W 2000 roku wzięli ślub. W meczecie w Warszawie, w obrządku islamskim. Ale w świetle prawa polskiego żyli w konkubinacie. Mieszkali w powiecie opatowskim. Urodziła im się córka, dziś dwunastoletnia, śliczna brunetka. Ale w związku coś zaczęło się psuć. Apogeum nastąpiło w maju ubiegłego roku. To wtedy - zdaniem prokuratury - mężczyzna próbował zabić żonę nożem myśliwskim, ale kobieta zdołała uciec. Według aktu oskarżenia, ze względu na swój stan psychiczny miał wtedy ograniczoną zdolność do kierowania swoim postępowaniem. 51-latek do winy się nie przyznaje.

"NIE MOGŁEM TEGO ZAAKCEPTOWAĆ"

- Jakieś dziesięć miesięcy wcześniej żona zaczęła uczęszczać na zespół taneczny przy Urzędzie Gminy i od tej pory zaczęły się nieporozumienia - tak opowiadał Algierczyk policjantom w maju ubiegłego roku, tuż po tym, jak został zatrzymany. Wczoraj w sądzie nie chciał składać wyjaśnień, dlatego odczytano protokoły z jego wcześniejszych przesłuchań. Niewysoki, siwiejący mężczyzna, z wąsami i w okularach, szeroko komentował i uzupełniał to, co czytał sąd. Robił to na przemian po polsku i po francusku, dlatego konieczny był tłumacz. - Żona przychodziła do domu pijana. Nie mogłem tego zaakceptować - opowiadał śledczym. - Koleżanki zaczęły jej kręcić w głowie. Nie wracała do domu na noc.
Dowiedziałem się, że mnie zdradza z mężczyzną, który gra w zespole.

Na przełomie 2008 i 2009 roku wyjechał do Białej Podlaskiej, do ośrodka dla cudzoziemców. - Chciałem zalegalizować swój pobyt w Polsce - tłumaczył sądowi. - Pisałem stamtąd listy do domu, SMS-y, dzwoniłem. Ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.

"KOCHAŁEM I SZANOWAŁEM"

Mężczyzna twierdzi, że gdy wrócił z ośrodka, rodzina nie wpuściła go do domu. - A to ja ten dom kupiłem, tylko zapisałem go na żonę - przekonywał. - I stałem się bezdomny. Zamieszkałem w schronisku.
Jak mówił, w maju, dwa dni przed wydarzeniami, które zaprowadziły go przed sąd, pojechał do domu, aby spotkać się z córką. Twierdził jednak, że żona wezwała policję i musiał opuścić dom. - Nie wiedziałem, dokąd iść. Byłem całkowicie przemoczony. Poszedłem do stodoły. Tam spędziłem dwie doby, bez jedzenia i picia - relacjonował sądowi. Twierdził, że po dwóch dniach chciał rozmówić się z żoną. I że na podwórku doszło do awantury. Raz mówił, że w trakcie kłótni pchnął żonę, innym razem, że ona sama upadła. Przyznał, że ją kopał, ale tylko dlatego, że ona też zadawała mu ciosy. Tyle że, zdaniem prokuratury, właśnie wtedy długim myśliwskim nożem 51-latek próbował zabić kobietę. On zaprzecza. Odpiera też inne zarzuty. - Czy znęcał się pan nad żoną i córką, ubliżał im, upokarzał? - pytała sędzia Lena Romańska. - Nigdy! - krzyczał po francusku mężczyzna. - Kochałem je i szanowałem.

ŻONA: "ON KŁAMIE"

Inny obraz tego związku wyłania się ze słów Polki. - To była gehenna - mówiła w rozmowie z nami. - Wydawałoby się, że z człowiekiem, który ma wyższe wykształcenie i od lat mieszka w Polsce, takie rzeczy nie mogą się wydarzyć. A jednak… Wszystko, co on mówił w sądzie, to nieprawda. Nie mieliśmy z czego żyć, bo on siedział w domu i nie pracował. Ja dorabiałam przy pieleniu warzyw, zrywaniu owoców. Za występy z zespołem też dostawałam pieniądze - dodała.

Swoją wersję kobieta przedstawi sądowi na następnej rozprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie