Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces kielczanina oskarżonego o podpalenie pawilonów handlowych przy ulicy Spokojnej

Beata KWIECZKO
Elżbieta Wacławik pokazuje pawilon, który straciła w pożarze.
Elżbieta Wacławik pokazuje pawilon, który straciła w pożarze. Fot. Aleksander Piekarski
- Nie przyznaję się do podpalenia - mówił w sądzie 23-letni student fizjoterapii, oskarżony o podpalenie pawilonów handlowych przy ulicy Spokojnej w Kielcach. Wczoraj w kieleckim Sądzie Rejonowym rozpoczął się jego proces.

Do pożaru doszło nocą w połowie maja 2009 roku. Spłonęły wówczas trzy pawilony handlowe przy ulicy Spokojnej w Kielcach. Policja ustaliła, że było to podpalenie. W związku ze sprawą jesienią 2010 roku policjanci zatrzymali 23-letniego dziś studenta fizjoterapii. Mężczyzna został oskarżony o podpalenie. Jego proces rozpoczął się w środę w Sądzie Rejonowym w Kielcach.

ZAPALIŁEM ZAPAŁKĘ

Podczas pierwszych przesłuchań mężczyzna przyznał się do winy. - Wracałem z kolegą z dyskoteki. Kiedy byliśmy na ulicy Spokojnej, poszedłem załatwić potrzebę fizjologiczną. Byłem pijany. Zobaczyłem śmieci i wpadłem na pomysł, żeby je podpalić. Gdybym był trzeźwy, na pewno bym tego nie zrobił. Bardzo żałuję tego, co się stało i chciałbym za to przeprosić - mówił wtedy policjantom.

W środę w sądzie nie przyznawał się do winy. - Składałem takie wyjaśnienia, bo kiedy zostałem wezwany na policję, od razu założono, że to ja zrobiłem. Powiedziano mi, że jeżeli się nie przyznam, to będę na sprawie siedział na Piaskach - tłumaczył i dodawał: - Przechodziłem wtedy tamtędy z kolegą. Kiedy poszedłem załatwić potrzebę fizjologiczną, zobaczyłem zgnieciony karton. Załatwiłem się, zapaliłem zapałkę i odpaliłem papierosa. Potem poszedłem do domu.

WSZYSTKO SPALONE

Jedną z poszkodowanych w tej sprawie jest Elżbieta Wacławik. W środę w sądzie zeznawała tak: - Koło trzeciej rano dostałam telefon, że mam spalony pawilon. Widok był niesamowicie okropny. Było spalone wszystko, co jest możliwe. Moja budka stoi jako ostatnia, ale od niej zaczął się pożar. W środku nic nie dało się już uratować. Wewnątrz były łatwo palne wkłady do zniczy, znicze, kwiatki i wiązanki. Odremontowaliśmy pawilon, bo my z tego żyjemy, ale straciłam blisko 48 tysięcy złotych - opowiadała rozgoryczona.

Swoje budki straciły też dwie inne kobiety. Jedna oceniła straty na 15 tysięcy, druga - na ponad 30 tysięcy złotych.
- Nie chcemy, żeby ten chłopak siedział w więzieniu. Chcemy tylko odzyskać stracone pieniądze - mówiły po wyjściu z sali rozpraw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie