Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sandomierz. Teść oskarżony o podpalenie synowej!

/ElZem/
Wstrząsające zeznania strażaków i świadków w procesie, gdzie teść oskarżony jest o podpalenie swojej synowej. Wydarzenia rozgrywały się w marcu 2012 roku w Sandomierzu.

Co to za sprawa?

Co to za sprawa?

Proces dotyczy wydarzeń z 19 marca 2012 roku. Jak wynika z ustaleń prokuratora, po godzinie 18 z pracy wróciła 36-latka, która mieszkała wraz z synami i teściami w jednym domu. W garażu na kobietę miał czekać teść. Zdaniem śledczych, gdy 36-latka wysiadała z samochodu 67-letni teść kobiety oblał ją jakąś łatwopalną substancją i podpalił. Jak zapisano w aktach sprawy kobieta wybiegła z auta, wtedy mężczyzna miał ją złapać na podwórku i przycisnąć do ziemi, a następnie - jak wynika ze słów prokuratura - dusić ją zatykając jej usta ręką. Kobieta z rozległymi poparzeniami trafiła do szpitala, przez blisko 7 tygodni znajdowała się w stanie śpiączki farmakologicznej, przeszła już dziewięć operacji, a czeka ją kilka kolejnych bolesnych zabiegów. W aktach sprawy zapisano, że miała poparzonych blisko 47 procent ciała. O usiłowanie jej zabójstwa oskarżono 67-letniego teścia. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Proces toczy się przed kieleckim Sądem Okręgowym.

- Do tej pory, gdy przypomnę sobie widok tej poparzonej kobiety to coś mi się robi - mówił we wtorek w sądzie dowódca strażaków, który uczestniczył w wydarzeniach z marca ubiegłego roku w Sandomierzu. W podobnym tonie wypowiadali się lekarze i świadkowie. Trwa proces, gdzie na ławie oskarżonych zasiada 67-latek.

We wtorek przed Sądem Okręgowym w Kielcach zeznawał między innymi najstarszy syn 36-letniej poparzonej kobiety. Pełnomocnik pokrzywdzonej kobiety wniósł o to, by przesłuchanie 16-letniego chłopca odbyło się bez udziału oskarżonego - jego dziadka. Sąd przychylił się do tej prośby i wyprosił oskarżonego, świadków i media z sali, by 16-latek mógł w spokoju opowiedzieć wydarzenia sprzed niemal roku.

Później kolejno sąd wysłuchał opowieści innych osób, które feralnego 19 marca 2012 roku były świadkami lub uczestniczyły w tamtych zdarzeniach. Istotne dla sprawy będą zapewne zeznania 24-letniego mężczyzny na oczach, którego niemal rozegrał się tamten dramat.

"Ogień płonął na klatce piersiowej"
- Była godzina 18.09. wracałem z zakupami ze sklepu, przechodziłem akurat obok domu, w którym mieszkał oskarżony. Nie znałem się z nimi, nie utrzymywaliśmy kontaktów sąsiedzkich. Nagle usłyszałem krzyk, przerażający wrzask kobiety. Zainteresowałem się tym, bo w tym odgłosie był ogromny ból. Na podwórku zobaczyłem ognisko. Zdziwiłem się, że ktoś pali przed domem ogień. To ognisko wyglądało też osobliwie - opowiadał świadek. Jak dodawał, odszedł po chwili, bo nie zauważył nic podejrzanego. Coś jednaka kazało mu się odwrócić. - Zobaczyłem, że to ognisko się przemieściło. Wtedy postanowiłem zawrócić i zobaczyć, co się tam dzieje. Wszedłem na teren posesji oskarżonego i mniej więcej w połowie drogi od bramy do domu, zobaczyłem, że oskarżony, był zwrócony bokiem do mnie i klęczy jedną noga na brzuchu palącego się człowieka Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jest to jego synowa. Upuściłem torbę z zakupami i podbiegłem bliżej, mężczyzna wstał, a wtedy upadła mu czapka z głowy. Chwyciłem tą czapkę i zacząłem tą palącą się istotę gasić, ogień płonął na klatce piersiowej i w okolicach mostka tej osoby. Oskarżony wydał kilka dźwięków i odszedł w kierunku garażu, z którego wydobywał się dym - opowiadał świadek.

Później, jak dodawał, gdy ugasił płomienie na ciele kobiety, ta otworzyła oczy. - Powiedziała" "chciał mnie zabić, chciał mnie udusić. Pomóż mi wstać, człowieku". Nie czekając na moją pomoc wsparła się o moje przedramię i wstała, poszła w stronę domu, widziałem, że odzież na niej jeszcze się paliła. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem po policję, a później do mamy, żeby przyszła pod dom oskarżonego, bo był pożar, a ja muszę czekać na policję - relacjonował świadek.

"Oblał mnie benzyną i podpalił"

Matka świadka mówiła w sądzie, że jej dom oddalony jest od domu oskarżonego o około 50 - 60 metrów. - Gdy podeszłam tam, widziałam ogień wydobywający się gdzieś z okolic domu. Zobaczyłam też grupę ludzi na podwórku, dopiero jednak gdy zbliżyłam się, poznałam 36-latkę... Była potwornie poparzona. Nim zdążyłam zapytać co się stało powiedziała: "ten stary skur... oblał mnie benzyną i podpalił". Przykładała ręce do szyi i pokazywała, jak oskarżony miał ją dusić. Czułam od niej zapach benzyny, spalonego ubrania oraz jakiś zapach oleju. Miała spalone ubrania, strzępy na sobie i nie miała włosów, jedynie kępkę na środku głowy. Obok niej stali jej synowie, młodszy strasznie się trząsł, przytuliłam go do siebie i zaproponowałam, że się nim zajmę. Wzięłam chłopca do domu, był bardzo wzburzony, nie mogłam go uspokoić - opowiadała w sądzie kobieta.

Na miejsce niemal jednocześnie przyjechała straż pożarna i policja. Z relacji dowódcy pierwszego zastępu strażaków, wynika, że najpierw rozdysponowano ratowników do ugaszenia płonącego na podwórzu auta i wnętrza garażu. - Przed domem zobaczyłem osobę, która miała na sobie oparzenia III stopnia. Wtedy nie byłem w stanie rozpoznać czy to była kobieta. Była mocno poparzona, ale przytomna, rozmawiała, stała. Mówiła, że to on ją podpalił. Ja sam byłem w ogromnym szoku, pierwszy raz coś takiego widziałem... Jak sobie przypomnę tą kobietę, to aż coś mi się robi... - wyznawała strażak z Sandomierza.

"Co jestem mu winna...?"

Strażacy przekazali poparzoną kobietę załodze karetki pogotowia, która niedługo po nich przybyła na miejsce. Jej lekarz tak wspomina tamte wydarzenia: - W momencie, gdy przejąłem pacjentkę jej stan był stabilny, ale obawiałem się, że może się z każdą chwilą pogorszyć. Miała rozległe poparzenia. Zapytałem co się stało, a ona odpowiadała logicznie. Mówiła, że przyjechała do domu i że jej teść polał ją czymś i podpalił, gdy była jeszcze w samochodzie. Twierdziła także, że teść chciał ją udusić. Mówiła, że udawała martwą i udało jej się go oszukać, dodawała także, że ktoś przechodził tamtędy i pomógł jej się wyrwać. Ciągle powtarzała: "dlaczego on mi to zrobił, przecież ja mu nic nie zrobiłam" - opowiadał lekarz.

Te pytania 36-latki zapamiętali także lekarze z oddziału ratunkowego sandomierskiego szpitala, którzy przyjęli później pacjentkę na oddział. - Jej stan był ciężki i pogarszający się. Miała rozległe poparzenia na twarzy, głowie, klatce piersiowej, rękach i nogach, a także objawy poparzenia górnych dróg oddechowych. Cały czas powtarzała: "dlaczego on mi to zrobił?, co jestem mu winna?" i dodawała: "zajmijcie się moimi dziećmi, ja pewnie umrę" - mówił w sądzie lekarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie