Maszynista zatrzymał skład w Sandomierzu na stacji nocą z czwartku na piątek. Gdyby postanowił stanąć w szczerym polu tuż przed Sandomierzem, lokomotywa spłonęłaby.
Maszyna ciągnęła skład z paliwem, gazem i ropą. Prawdopodobnie nie było zagrożenia gdyż zawsze za lokomotywą doczepiane są tzw. wagony ochronne, oddzielające od łatwopalnych i wybuchowych substancji napędzaną prądem lokomotywę. Tak było w tym przypadku.
O wielkim szczęściu mogą też mówić dwaj maszyniści. Gdyby toksyczny dym był bardziej intensywny, mogli zaczadzieć.
Strażaków wezwał dyżurny ruchu w Sandomierzu, po tym jak zawiadomił go przez radio kierowca pociągu. Ratownicy szybko się uporali z dymiącą maszyną i wszyscy zgodnie mówili, że lokomotywę gasili pierwszy raz.
Więcej w jutrzejszym "Echu Dnia"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?