Sarna wpadła pod koła na S-7 w Skarżysku. Ekolodzy przestrzegali przed wypadkami w tym miejscu

Pół godziny po północy, na niedawno oddanym do użytku odcinku ekspresowej drogi numer 7 w Skarżysku, doszło do groźnego zdarzenia. Na jezdnię wskoczyła sarna, wprost pod koła skody octavii. Auto uderzyło w zwierzę. Szczęśliwie, kierowcy pojazdu nic się nie stało, ucierpiał tylko samochód. Przez około 2,5 godziny jeden pas ruchu w kierunku Warszawy był nieprzejezdny.

Do zdarzenia doszło na wysokości Węzła Północ. Tego, o który drogowcy toczyli boje z ekologami z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. Radosław Ślusarczyk, prezes organizacji wielokrotnie ostrzegał, że w tym miejscu będzie dochodziło do wypadków. Na węźle Północ jest duża luka w ogrodzeniu i zwierzęta bez kłopotu mogą wejść na S-7. Podobna sytuacja jest kilka kilometrów dalej, na styku województw świętokrzyskiego z mazowieckim.

- Z przykrością stwierdzam, że tego można się było spodziewać - mówi o ostatniej kolizji Radosław Ślusarczyk.

W rozmowie z Echem twierdził, że okolice Węzła Północ są miejscem wzmożonej migracji dzikich zwierząt, a sam węzeł nie jest dostatecznie zabezpieczony i prędzej czy później dojdzie tam do tragedii.

Małgorzata Pawelec, rzecznik kieleckiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wyjaśnia, że odcinek drogi ekspresowej S7 został zabezpieczony i wygrodzony zgodnie z warunkami określonymi w decyzji środowiskowej i opracowaną na jej podstawie dokumentacją.

Czy to rozwiązuje problem? Wydaje się, że nie. Przerwy w ogrodzeniu bez wątpienia istnieją.

Tym razem na S-7 wbiegła sarna, ważąca 20 - 25 kilogramów. Jeśli na jezdnię wyjdzie jeleń lub łoś, ważący kilkaset kilo (a w okolicy ich nie brakuje), zderzenie z osobowym autem będzie musiało skończyć się dramatycznie.