Schronisko dla zwierząt w kieleckich Dyminach bliżej otwarcia

Schronisko zostało zamknięte decyzją powiatowego inspektora weterynarii jesienią ubiegłego roku. Wiosną rozpoczął się remont i trwa on do dzisiaj. By placówka mogła znowu przyjmować zwierzęta trzeba spełnić wymagania postawione przez inspektora m.in. zbudować kojce dla kwarantanny oraz wymienić podłoże i budy znajdujące się na zapleczu.

Kojce kwarantanny w liczbie 26 sztuk właśnie powstają i będą gotowe w połowie września. Zostaną do niech przeniesione psy z zaplecza, bo przecież w schronisku ciągle przebywa ok. 70 zwierząt. - Nie wyburzymy wszystkiego, bo nie ma takiej potrzeby - mówi wiceprezydent Czesław Gruszewski o kolejnym etapie remontu czyli boksów na zapleczu. - Potrzeba wywożenia ziemi spod klatek i wybiegów także jest wątpliwa, powinna wystarczyć dezynfekcja - mówi. - Musimy się liczyć z kosztami, a usunięcie ziemi to około 60 tysięcy złotych.

Innego zdania jest Ewa Bartosik ze Świętokrzyskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Zwierzak, które schronisko przejęło. - Usunięcie skażonej ziemi to podstawa, konieczne jest utwardzenie podłoża by można je było utrzymać w czystości - wyjaśnia.
Wiesław Wyszkowski, powiatowy inspektor weterynarii wolałby by boksy na zapleczu zburzono, a ziemię wywieziono. - Tylko siatka i metalowe części ogrodzenia nie stanowią zagrożenia i można je zdezynfekować - mówi.

Sprawa podłoża: czy ma to być beton jak chce ŚToZ czy ziemia, za czym optuje wiceprezydent musi zostać jak najszybciej rozstrzygnięta. Remont musi się zakończyć by schronisko mogło przyjmować zwierzęta. Optymistycznie mówi się, że będzie to możliwe na początku października. - Apelujemy o pomoc w dostarczeniu bud - mówi Bartosik. - Potrzebne nam gotowe budy, materiały do ich wykonania lub pieniądze. Każda forma pomocy będzie dla nas bardzo cenna.