Warto wiedzieć
Warto wiedzieć
Schronisko w Dymianch przyjmuje zwierzęta po wypadkach, agresywne, suki w ciąży i szczeniaki. Telefon do schroniska 41 361 67 24.
Schronisko dla bezdomnych zwierząt w Dyminach zostało wpisane do rejestru i formalnie działa jednak z przyjmowaniem zwierząt nie jest różowo. - Remontu nie skończono, miejsc jest mało - wyjaśnia Anita Nawrocka, kierowniczka.
Teraz ma miesiąc na przeprowadzenie kontroli i stwierdzenie czy placówka spełnia wymagania. Wcześniej wypisał długą listę swoich uwag, gdyby nie zostały spełnione schronisko trzeba by zamknąć.
Niestety, nie wszystkie zauważone mankamenty usunięto. - O tym, że schronisko jest otwarte dowiedziałam się z mediów - przyznaje Anita Nawrocka. - Przecież boksy z tyłu budynku nie są oddane, bud jeszcze nie złożono, nie założono siatek oddzielających boksy, brakuje odpływu koło boksów kwarantanny.
Dyrektor Robert Urbański z wydziału ochrony środowiska przyznaje, że placówka będzie gotowa w przyszłym tygodniu. - Zdążymy zakończyć prace -uspokaja.
Tymczasem informacja o otwartym schronisku poszła w świat. - Jest coraz więcej telefonów by zabierać błąkające się psy, ale to nie jest możliwe - wyjaśnia Nawrocka. - Nie możemy umieścić tu wszystkich, bo nie ma gdzie.
Placówka będzie miała 120 miejsc. W tej chwili przebywa w niej 98 psów. - Niestety, z braku miejsca przyjmujemy tylko zwierzęta po wypadkach, agresywne, suki w ciąży i szczeniaki. Tych jest najwięcej, w piątek do 20-tu doszło kolejnych osiem. Na takie zgłoszenia reagujemy natychmiast, ostatnio zabieraliśmy szczeniaki z nor na ulicy Lisiej i Szybowcowej.
Kierowniczka dodaje, że z adopcjami jest bardzo krucho a i te, które były nie zawsze są udane. Niedawno oddano nam psa adoptowanego ponad rok temu - mówi i dodaje, że najgorzej jest ze szczeniakami - nikt ich nie chce.
Rezerwa miejsc potrzebna jest dla psów takich jak te przetrzymywane w biurze: młoda suczka ze złamaną łapą wypuszczona przez niefrasobliwego właściciela, który nie chciał jej wziąć i leczyć czy niewielki psiak zrzucony ze skał na Wietrzni, zdjęty przez strażaków, w potężnym szoku z trudem dochodzi do siebie.
- Codziennie dostajemy kilka sygnałów o psach, nie zabierzemy wszystkich do schroniska i dodaje, że miastu potrzebne jest większe schronisko, ale też konsekwentny program sterylizacji. Tylko powstrzymanie niekontrolowanego rozmnażania się może przynieść dobre skutki. - Połączone to być musi z chipowaniem zwierząt. W piątek pół dnia obdzwaniałam hodowców szukając właściciela owczarka niemieckiego, który nie miał co prawda chipa, ale tatuaż. Udało się, pies wrócił do domu.
Kierowniczka apeluje o dalszą pomoc dla schroniska: potrzebne są jak zwykle: stare koce, kołdry, ręczniki a także smycze i karma. - Każda forma pomocy jest dla nas cenna - dodaje dziękując tym, którzy pomagają zwierzętom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?