Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seria śmierci - ruszył ponowny proces w sprawie zabójstw właścicieli kantorów. Przed sądem ludzie z okolic Kielc

Elżbieta ZEMSTA [email protected]
(od lewej) 51-letni teraz oskarżony pod silną eskortą policji został umieszczony za kuloodporną szybą. Przybył w czerwonym stroju przeznaczonym dla wyjątkowo groźnych osadzonych.Drugi z oskarżonych – 34-latek,  niemal przez cały czas odczytywania aktu oskarżenia kontaktował się ze swym obrońcą.
(od lewej) 51-letni teraz oskarżony pod silną eskortą policji został umieszczony za kuloodporną szybą. Przybył w czerwonym stroju przeznaczonym dla wyjątkowo groźnych osadzonych.Drugi z oskarżonych – 34-latek, niemal przez cały czas odczytywania aktu oskarżenia kontaktował się ze swym obrońcą. Łukasz Zarzycki
Nawet dożywocie może grozić dwóm oskarżonym, mieszkańcom powiatu kieleckiego, którym prokuratura zarzuca to, że z zimną krwią, dla pieniędzy zabili pięciu właścicieli kantorów.

Seria napadów

Seria napadów

7 grudnia 2005 roku, Kraśnik. Przed swoim blokiem zastrzelony został 54-letni mężczyzna. Bandyci zabrali mu 70 tysięcy złotych, które miał przy sobie.
24 stycznia 2006 roku, Sosnowiec. W samochodzie przed swoim blokiem postrzelony został 49-letni właściciel kantoru. Na szczęście przeżył. Napastnicy nic nie ukradli.

29 stycznia 2007 roku, Tarnów. Podczas powrotu z pracy zginął kolejny kantorowiec. Jemu też nic nie skradziono, bo nie miał przy sobie gotówki.

1 lutego 2007 roku, Piotrków Trybunalski. Na własnym podwórku zastrzelony został 57-letni właściciel kantoru. Jego żona też o mało nie straciła życia, bo napastnicy uderzyli ją w głowę kluczem samochodowym. Ale znowu odeszli z pustymi rękami, nie znaleźli pieniędzy przy ofiarach.

22 lutego 2007 roku, Myślenice. Przed własnym domem zastrzelono 62-letniego właściciel kantoru i jego 30-letniego syna. Tym razem zabójcy obłowili się. Ukradli - w różnych walutach - równowartość około 160 tysięcy złotych.

W środę ruszył ponowny proces. W pierwszym, którego wyrok uchylono, obaj oskarżeni usłyszeli wyrok dożywocia.

51-latek. Niski, krępy. Przykładny mąż i ojciec. Plantator truskawek z podkieleckiej gminy. To on według prokuratury był "mózgiem" wszystkich operacji. Drugi dziś 34-letni kawaler spod Kielc. Na utrzymaniu rodziców. Wcześniej karany za drobne przestępstwa, miał być tym, który pociągał za spust. W środę ten starszy w czerwonym więziennym stroju przeznaczonym dla najgroźniejszych osadzonych i młodszy w białym sweterku zasiedli na sali rozpraw pod silną eskortą policji, w specjalnych klatkach zabezpieczonych kuloodpornymi szybami. Przed krakowskim Sądem Okręgowym ruszył ich proces.

Polskie prawo za zbrodnie, o jakie są oskarżeni przewiduje 25 lat wiezienia lub nawet dożywocie.

Dobro sprawy

Sędzia Anna Bosak - Ziomek, przewodnicząca składu sędziowskiego w tym procesie zezwoliła mediom na rejestrację przebiegu rozprawy tylko na czas odczytania aktu oskarżenia. Później dziennikarze zostali wyproszeni, a obrońca jednego z oskarżonych wnioskował o wyłączenie jawności rozprawy. Do mediów ma nie dostać się nawet informacja o tym, czy oskarżeni chcieli składać wyjaśnienia przed sądem.

- Ze względu na dobro toczącego się procesu nie możemy ujawnić, czy oskarżeni przyznają się do winy i czy chcą składać wyjaśnienia - informowała w środę popołudnie Aneta Rębisz z biura prasowego Sądu Okręgowego w Krakowie.

Po raz drugi

Po raz drugi

Proces, który wczoraj ruszył przed Sądem Okręgowym w Krakowie toczy się po raz drugi. Za pierwszym razem, w 2010 roku jeden z oskarżonych, który zdecydował się na współpracę z prokuraturą, został skazany na 15 lat a dwaj pozostali - 51 i 34-latek na dożywocie. Sąd Apelacyjny uchylił wyrok do ponownego rozpoznania.

W środowy ranek w sali rozpraw wysłuchano streszczenia historii zbrodni, jakie rozgrywały się w miastach południowej Polski od końca 2005 do początku 2007 roku. Właśnie w tym okresie od strzałów z pistoletu i broni maszynowej zginęło pięciu właścicieli kantorów w miastach południowej Polski: Kraśniku, Tarnowie, Piotrkowie Trybunalskim i Myślenicach. Przestępstwa były zawsze zaplanowane i odbywały się według tego samego schematu. Zdaniem prokuratury oskarżeni próbowali zabić również dwie inne osoby, jednak to im się nie udało. O tej sprawie mówił cały kraj.

Kilka tygodni po ostatniej, najbrutalniejszej zbrodni - zastrzeleniu ojca i syna w Myślenicach - w marcu 2007 roku policjanci weszli do kilku domów w województwie świętokrzyskim. Zatrzymali trzech mężczyzn.
Prokurator Katarzyna Płończyk odczytywała skróconą wersję aktu oskarżenia, ponieważ ten uległ modyfikacji. Przy pierwszym procesie, który zakończył się w 2010 roku, na ławie oskarżonych zasiadał jeszcze jeden mężczyzna - 41-latek. Podczas śledztwa zgodził się on na współpracę ze śledczymi opisując wszystkie wydarzenia z najdrobniejszymi szczegółami. W sądzie mówił później, że dopadły go wyrzuty sumienia. Płakał przepraszając rodziny ofiar. Wobec jego postawy sąd zdecydował się na wyjątkowe złagodzenie kary i skazał mężczyznę na 15 lat więzienia. Wyrok się już uprawomocnił.

Przed kieleckim sądem

Przed kieleckim sądem

51-latek zasiadający na ławie oskarżonych w krakowskim procesie, jest także głównym oskarżonym w sprawie, która od ubiegłego roku toczy się przed kieleckim Sądem Okręgowym. Chodzi o zabójstwo trójki obywateli Ukrainy sprzed dwudziestu lat. Z ustaleń policyjnych wynika, że we wrześniu 1991 roku dwóch mężczyzn: 40- i 41-latek oraz 24-letnia kobieta zatrzymali się na parkingu w Cedzynie. Tam również przyjechali trzej mężczyźni, mieszkańcy powiatu kieleckiego, którzy - według prokuratora - mieli wcześniej śledzić swoje przyszłe ofiary. 40- i 41-latek zginęli od strzałów z pistoletu, a ich towarzyszka - 24-latka - najpierw została brutalnie zgwałcona, a następnie z bliskiej odległości zastrzelona. Dopiero po 18 latach, w 2009 roku zatrzymano podejrzanych o popełnienie zbrodni. Jeden nie dożył procesu - znaleziono go powieszonego w celi. Drugi, dziś 51-letni mężczyzna zasiadł na ławie oskarżonych. Kluczowymi dla rozwiązania sprawy były badania genetyczne, które potwierdziły obecność oskarżonego na miejscu zabójstwa.

Mózg operacji

Zdaniem śledczych mózgiem wszystkich operacji miał być 51-letni teraz plantator truskawek z podkieleckiej gminy. To on według prokuratury zajmował się planowaniem i doborem miejsca akcji, miał decydujący głos. Śledczy opisują, że dostarczał broń, organizował drogę ucieczki. Według nich pozostali dwaj mężczyźni na pewnym etapie także włączali się w rozpoznanie, a w dniu napadu strzelali do ofiar i zabierali pieniądze.

Oskarżeni, zdaniem prowadzących śledztwo, znali doskonale rozkład dnia ofiar, celowo wybierali małe miasta, atakowali o określonej porze dnia i roku, przed domem ofiar tak, aby nie było świadków. Najpierw strzelali, a dopiero później szukali pieniędzy. Ta taktyka, w opinii prokuratury zawiodła, bo tylko w dwóch przypadkach ofiary miały przy sobie gotówkę. W Myślenicach w 2007 roku w sumie skradziono zastrzelonym ojcu i synowi ponad 163 tysiące złotych w różnych walutach, zaś w Kraśniku w 2005 roku po oddaniu ośmiu strzałów w stronę właściciela kantoru, oskarżeni mieli wziąć 70 tysięcy złotych.

Na sali rozpraw przy odczytywaniu aktu oskarżenia nie było pokrzywdzonych i oskarżycieli posiłkowych, czyli najbliższych rodzin ofiar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie