MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Siostra Małgorzata Chmielewska pomaga potrzebującym w Zochcinie

Michał LESZCZYŃSKI [email protected]
Na otwarcie zmodernizowanej przetwórni przyjechała wojewoda Bożentyna Pałka – Koruba. Siostra Chmielewska narzekała na rzucanie urzędniczych kłód pod nogi w trakcie przystosowania zakładu do produkcji oleju tłoczonego na zimno. Wojewoda zapowiedziała rozmowy z poszczególnymi ministrami nad propozycją zmian w przepisach
Na otwarcie zmodernizowanej przetwórni przyjechała wojewoda Bożentyna Pałka – Koruba. Siostra Chmielewska narzekała na rzucanie urzędniczych kłód pod nogi w trakcie przystosowania zakładu do produkcji oleju tłoczonego na zimno. Wojewoda zapowiedziała rozmowy z poszczególnymi ministrami nad propozycją zmian w przepisach M. Leszczyński
Z siostrą Małgorzatą Chmielewską, szefową Fundacji Domy Wspólnoty Chleb Życia rozmawiamy o jej licznych inicjatywach skierowanych do najuboższych i potrzebujących

W ubiegłym tygodniu ruszyła zmodernizowana przetwórnia siostry Chmielewskiej w podopatowskim Zochcinie. Mała fabryczka produkuje niewielkie ilości przetworów z owoców i warzyw. Pracę znaleźli tam miejscowi.

Legalna praca

Siostra Małgorzata Chmielewska, szefowa Fundacji Domy Wspólnoty Chleb Życia, wyjątkowo pokochała ziemię opatowską. Nie dość, że w Zochcinie pracę znalazło piętnaście osób z tej wioski, to w gminie Ożarów, w Jankowicach, w ramach Fundacji działa szwalnia i stolarnia. Podobnie jak w Zochcinie, tak i tam pracę znaleźli mieszkańcy. Każdy z nich pracuje legalnie, z pełnymi świadczeniami. Mieszkańcy - rolnicy, długo bezrobotni uczą się pracowniczych praw, zdobywają nowe kwalifikacje, z nadzieją, że kiedyś znajdą inną pracę. Pomoc siostry Chmielewskiej i Fundacji jest nieoceniona.
Wyroby wyprodukowane zarówno w Zochcicnie (przetwory) i pod Ożarowem (meble, ubrania, obrusy) trafiają na sklepowe półki. Pieniądze ze sprzedaży jako pensja wędrują do kieszeni pracowników.

Nie każdy jest przychylny...

Jednak, jak mówi siostra Chmielewska, nie każdy jest przychylny jej działalności. Zarzucano jej zbijanie fortuny, czy pokrętne interesy. Najpewniej to zwykła zazdrość. Na forum internetowym "Echa Dnia", na stronie www.echodnia.eu, pod artykułem na temat przetwórni, internauta pisze: "Przetwory ekologiczne, bez konserwantów i pewnie z robakami. Ile pracownicy dostają za pracę u siostry Chmielewskiej, może by o tym napisać. Zapytajcie pracowników, z jakich produktów robione są przetwory".

Na ripostę, również na naszym forum, długo nie czekaliśmy: "Już odpowiadam: z owoców i warzyw albo wyhodowanych w naszym gospodarstwie, albo zakupionych od rolników, najlepszej jakości. Owoce przerabiane są tego samego dnia, którego zostały zerwane. Część pochodzi z certyfikowanych gospodarstw ekologicznych. Nasze wyroby nie noszą nazwy ekologiczne, ponieważ nie wszystko pochodzą z takich upraw, lecz tradycyjne, bo robione metodami tradycyjnymi.

Pracownicy "do ręki" zarabiają w większości około 940 złotych, plus płacone są nadgodziny w okresie letnim, zimą nie zwalniamy ludzi. Dodatkowo otrzymują obiad. Zatrudnienie jest legalne, co nie jest częstym w tym rejonie przypadkiem. Jeśli macie Państwo propozycję legalnej, lepiej płatnej pracy dla moich pracowników, chętnie ich tam skieruję. A co do podejrzenia o robaki, no cóż, poniżej pewnego poziomu w dyskusji nie schodzimy. Pozdrowienia s. Małgorzata Chmielewska".

Zapraszamy do dyskusji na naszym forum. Czy inicjatywa siostry Chmielewskiej jest potrzebna?

Siostra Małgorzata Chmielewska: : Jesteśmy absolutnie otwarci

Michał Leszczyński: * W tym tygodniu siostra otworzyła zmodernizowaną przetwórnię w podopatowskim Zochcinie. Mała fabryczka, kontra zachodnie molochy?

Siostra Małgorzata Chmielewska: - Aby być konkurencyjnymi wobec dużych firm, zaczęliśmy myśleć o produktach tradycyjnych, robionych ręcznie, a nie na wielką skalę. Przetwory z owoców i warzyw robiły nasze babcie. Każdy z nas ma sentyment do tego, domowego smaku. Stąd właśnie taki pomysł. Nazwaliśmy go spiżarnia prababuni. Obecnie babunie już są w wieku czterdziestu lat i konfitur nie robią. Ciężko nam konkurować, w zasadzie nie ma porównania. Mamy stałych odbiorców, mamy własny sklep. W całym przedsięwzięciu chodzi o to, by ludzie mieli pracę, a my pieniądze na pensje.

* Po dżemach czas na oleje…

- Przetwórnia produkuje metodą tradycyjną, na piecu opalanym drewnem, według starych receptur, bez konserwantów. Produkujemy przetwory owocowe i warzywne, dżemy, konfitury, ogórki kiszone. Na bazie zabytkowych receptur ser jabłeczny czy jarzębinę na miodzie. Zarejestrowane jako produkty tradycyjne. Nowością są oleje tłoczone na zimno, wszystko dzięki Kompanii Piwowarskiej, która dala nam pieniądze na maszyny. Teraz produkujemy oleje, również w niewielkich ilościach.

* Nie od początku było tak pięknie. Zaczynaliście od zera…

- Do naszego domu dla bezdomnych w Zochcinie przychodziły kobiety z tej wioski. Prosiły o pracę, jednak wstydziły się powiedzieć, że naprawdę przychodzą po jedzenie. Wówczas mieliśmy bardzo małe gospodarstwo, pracy ledwo starczyło dla bezdomnych. Spojrzeliśmy przez okno i leżały gnijące jabłka starych odmian, nikt ich nawet nie chciał zbierać. Przyszło nam do głowy, aby te jabłka smażyć i robić marmolady, wszystko na trzypalnikowej kuchence. Do pomocy zaprosiłam właśnie miejscowe kobiety, które doskonale się na tym znały. Przetwory w słoiczkach początkowo sprzedawałam przy okazji głoszenia różnych konferencje, a dochód przekazywałam w ich ręce. Nie były to duże pieniądze, no ale lepszy rydz niż nic. Później trafił się ktoś, kto przyjechał do mnie niby przypadkiem. Kobieta powiedziała, że wybuduje nam przetwórnie. Pomyślałam, czy ona wie ile to kosztuje, ona powiedziała, że wie. Dała pieniądze. Dobudowaliśmy do istniejącego już pomieszczenia. Pracowaliśmy w ramach ekonomii społecznej. Wszystkie prace wykonywali ludzie bezrobotni i nasi mieszkańcy, bezdomni, pod kierunkiem majstra, który uczył ich zawodu. Stąd kafelki są dobrze położone, ale za to ludzie mają kwalifikacje. Nasza przetwórnia rozwijała się. Z owocowo - warzywnymi wyrobami weszliśmy na rynek. Dzięki Kompanii Piwowarskiej mamy biuro, komputery, mamy możliwość lepszej pracy, ale nadal wszystko robimy ręcznie.

* W ten sposób miejscowi codziennie przychodzą do pracy, nie tylko latem.

- W gospodarstwie w Zochcinie i w przetwórni zatrudnionych jest w sumie piętnaście osób. Można powiedzieć, że piętnaście rodzin ma pracę, bo często każda osoba z naszej wypłaty utrzymuje rodzinę. Wiem, nie są to duże pieniądze. W tym roku osiągniemy pewien stan ekonomiczny i podniesiemy pensje. Co najważniejsze, zimą nikogo nie zwalniamy.

* Udało się przekonać miejscowych do inicjatyw siostry?

- Chyba tak. Z początku było bardzo trudno. Najważniejsze, że przekonaliśmy naszych sąsiadów. Może dlatego, iż widzą z naszej strony absolutną otwartość. Ostatnio zdjęłam bramę. Wcześniej nigdy się jej nie zamykało, tylko przeszkadzała. W zeszłym roku przyjechał do mnie na podwórko człowiek i mówi, że słyszał, iż siostra zalew buduje. Proszę sobie wyobrazić, jakie ludzie mają fantazje o moich możliwościach, nie tylko finansowych. Zalew to miliony złotych, a w ogóle po co mi zalew.

* Czy dla zatrudnienia kilku osób warto aż tak bardzo się angażować?

- Wszystko zależy od tego, gdzie się jest. Jesteśmy zwolennikami małych ośrodków. Gdybyśmy zrobili tu fabrykę na dużą skalę, ludzie powiedzieliby: to nie dla nas. Tymczasem jest to fabryczka. Z tego utrzymuje się kilkanaście rodzin. Oczywiście jest rotacja pracowników, starzy odchodzą, na ich miejsce mamy nowych, to przecież normalne. Wyliczyliśmy, że pośrednio i bezpośrednio z naszej pracy żyje około 60 osób. Przecież pracownicy mają rodziny. Jeżeli utrzymuje się 60 osób na skalę Zochcina, to jest bardzo dużo. Jeśli w każdej miejscowości 60 osób miałoby z czego żyć, nie ma mowy o biedzie. Bezrobocie na wsi jest ukryte. Osoba mająca przeliczeniowy hektar ziemi, nie może zarejestrować się jako bezrobotna, tylko jako poszukująca pracy. Stąd nie może korzystać z przywilejów osoby bezrobotnej, na przykład darmowych szkoleń, robót publicznych, stażów. Aby rolnik utrzymał się w Polsce, w naszym klimacie trzeba mieć pięć hektarów na osobę. To zaciemnia obraz ludziom z miasta.

* Nie ma siostra wyrzutów sumienia, że pieniądze dała firma produkująca piwo - alkohol?

- Pieniądze dała firma produkująca piwo, a pracują tu ofiary alkoholu, rzeczywiście brzmi to śmiesznie. Jednak w alkoholu diabeł nie siedzi. Równie dobrze można tak powiedzieć o firmach farmaceutycznych, bo ludzie są uzależnieni od leków. Jeżeli Kompania Piwowarska z powodów etycznych, wizerunkowych, moralnych, podejrzewam, że ze wszystkich po trochu, ogłosiła konkurs i daje pieniądze, które pewnie płyną z zysku ze sprzedaży piwa, to dlaczego mam ich nie wziąć? Jeżeli przeznaczają to na cel społecznie ważny, to dobrze, że w sposób uczciwy i legalny dzielą się zyskiem.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie